Byłem na "Midsommar", co chyba w PL wyjdzie jako "W biały dzień".
Nieczęsto chodzę do kina, ale jeśli już, to jest to horror/thriller supernaturalny.
Szczerze mówiąc, film mnie wciągnął, ale dopiero po obejrzeniu kilku przedpremierowych recenzji. Wcześniej, rozumiałem o co chodzi, ale nie znałem szczegółów.
"W biały dzień" jest bardzo podobny do "Dziedzictwa", co w sumie nie jest zaskakujące, bo obie produkcje zostały wyreżyserowane przez tę samą osobę.
W filmie nie ma w ogóle jumpscare'ów, co jest dla mnie bardzo dobrym znakiem.

Z drugiej strony sceny wprowadzające kolejny wątek są niesamowicie przydługawe, chociaż już po 5 min. wiadomo o co chodzi, więc po co ciągnąc je przez kolejne 15?
W związku z tym film trwa prawie 2,5 godz. (za długo!).
Moim zdaniem, produkcja jest trudna w odbiorze, bo zaczyna się klasycznie (depresja, zabójstwo i ucieczka), ale potem wszytkie wątki idą w bardzo specyficznym kierunku, które trudno jest określić dla przeciętnego widza, bo wymaga to dość szczegółowej wiedzy.
Reżyser podobo zagłębił się w nordyckiej mitologii (3/4 filmu dzieję się w Szwecji), więc fabuła niby opiera się na obrzędach kultury skandynawskiej w jakimś stopniu podkręconych (nie sprawdziłem w jakim

).
Podobnie jak w "Dziedzictwie" cała oprawa muzyczna jest dla mnie zjawiskowa, bardzo spokojna, ale wprowadza widza w stan niepokoju.
Podsumowując, jeśli ktoś nie jest fanem gatunku, film może wydawać się totalną szmirą, więc nie traciłbym ani czasu, ani kasy na bilety.
"Because the people who are crazy enough to think they can change the world, are the ones who do." - Steve Jobs