A było to tak: głupia decyzja z przyjazdem do Krakowa samochodem (
godzina szukania miejsca, słona opłata w parkomacie) sprawiła, że mogło się to wszystko nie udać. O godz. 17.57 udało mi się jednak dotrzeć do Starego Teatru i zasiąść na widowni. Oglądałem spokojnie spektakl (o nim za chwilę) 3 godziny i 40 minut po czym zabrałem kurtkę, wyszedłem z teatru i włączyłem telefon (
z obawy przed tym, że coś zadzwoni czy zabrzęczy mimo wyciszenia, włączam w teatrze i kinie zawsze tryb samolotowy). I nagle przyszedł SMS od
Achima: "
czy jesteś właśnie w Starym Teatrze?"

Odpowiedziałem: "
taaaak, nie mów, że ty też?". Achim zadzwonił i szybkie spotkanie w ogródku obok teatru. Achim z Mężem już siedzieli - jejku, jacy oni są fajni!

Żeby było śmieszniej, dwie największe teatromanki z forum nie tylko trafiły na ten sam spektakl, ale i siedziały w tym samym rzędzie!

Dzieliło nas kilka osób. Posiedzieliśmy godzinkę i niestety każdy w swoją stronę. Od dawna czułem w kościach, że Achima poznam, gdy wpadniemy na siebie przypadkiem w teatrze. No i tak się stało.
A teraz obowiązkowa nota.
Narodowy Stary Teatr w Krakowie
Bertold Brecht, Kurt Weil: Opera za trzy grosze
reż. Ersan Mondtag
Mimo dość kiepskich recenzji (Achim też to zauważył), trochę niesprawiedliwych, spektakl bardzo dobry. Bardzo konsekwentna, wysmakowana estetyka scenografii i rewelacyjnych kostiumów, niemal w całości spektakl był dosłownie czarno-biały, jak w starym telewizorze

Na tym tle sceny z krwią, a jest ich sporo, robią tym większe wrażenie. Akcja rozgrywa się w Londynie, ale sporo było odniesień do współczesności (wojna na Ukrainie, rosyjskie "Z", uchodźcy na granicy z Białorusią). Muzyka na żywo, świetnie zagrana. Ponieważ jestem wielkim fanem duetu Brecht i Weil, znam te songi dość dobrze i trochę z tymi w Starym mam problem. Chyba śpiewane były za mało wyraziście, za cicho. Z drugiej strony, za wielki plus uznaję, że inscenizacja była bardziej dramatyczna niż musicalowa. Kilka lat temu inny krakowski teatr wystawiał "Operę" (są nawet fragmenty na YT) i tam było to za lekkie, za łatwe.
Chwilami miałem problem ze skupieniem się na akcji, bo jedną z ról gra
Dorota Segda. Bałem się nawet, że spektakl będzie odwołany. Kilka dni temu zmarł jej mąż (w poniedziałek pogrzeb) ale ona przyszła i zagrała rolę dość trudną w takiej sytuacji (burdelmamy z penisem na głowie, który trzyma się na wytrysku spermy). Bardzo szanuję taką decyzję, bo Stanisław Radwan, przed laty dyrektor Starego, na pewno by tego chciał. Kiedyś w podobnej sytuacji był Andrzej Grabowski - też wyszedł na scenę, chyba godzinę po informacji o śmierci ojca.
Zdjęcia i informacje:
https://stary.pl/pl/repertuar/opera-za-3-grosze/