Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku
Wreszcie. Od dawna planowane, od dawna odwlekane. Wreszcie zaliczone.
Pod wieloma względami to muzeum przypomina Muzeum Polin w Warszawie. Nowoczesny i niebanalny budynek, wystawa bardzo nowoczesna i bardzo dużo czasu trzeba na nią poświęcić.
Mnie oglądanie wystawy głównej (bez wystaw czasowych) zabrało 4,5 godziny, ale gdyby ktoś chciał dokładnie wszystko obejrzeć, przestudiować wszystkie mapy, dokumenty itp., to i 10 godzin byłoby za mało.
Muzeum jest olbrzymie. To co mnie zaskoczyło to fakt że muzeum nie koncentruje się na przedstawieniu działań wojennych na różnych kontynentach, szczegółowego opisu uzbrojenia itp. Nie, muzeum koncentruje się na ludzkim wymiarze wojny. Jest sporo o okopach (największym wrogiem żołnierzy była... codzienna nuda), o życiu codziennym w okopie, jest bardzo dużo o życiu ludności cywilnej w czasie wojny, jest oczywiście dużo o holokauście. Ale sporo i o czasach powojennych (zimna wojna, mur berliński itp).
Wrażenia pogłębia samo położenie muzeum - wystawa jest bez światła dziennego, trzy piętra pod ziemią.
Wiele eksponatów zrobiło na mnie ogromne wrażenie, szczególnie zapamiętałem maskę gazowa dla niemowląt czy kawałki nadtopionej porcelany z Hiroszimy (stopiła się w wyniku wybuchu bomby atomowej).
W sumie dosyć paradoksalny jest w tym kontekście fakt, że pomimo spędzenia 4,5 godzin nie dowiedziałem się wielu rzeczy o tej wojnie o których bym wcześniej nie wiedział. Gdybym dokładnie studiował wszystko, to pewno byłoby inaczej, ale tak jak mówiłem to by 10 godzin trzeba było.
Bardzo ciekawa scenografia wystaw, np. na początku mamy uliczkę w Polsce międzywojennej
A na końcu tę samą uliczkę po wojnie

Jutro będzie nowy, długi dzień. Twój własny, od początku do końca. To przecież bardzo przyjemna myśl.
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")