Bo ja wiem?
Na TikToku, Instagramie itd. jest mnóstwo rolek o nostalgii za latami 90-tymi.
Mam wrażenie, że w pewnym sensie przejmują to młodsze roczniki, które nie mają szans pamiętać tego czasu.
Tak szczerze mówiąc, to czasami mam ochotę kupić jakąś książkę YA, mimo że teoretycznie jestem na to za stara.
"Nie bój się doskonałości. – Nigdy jej nie osiągniesz." Salvador Dali
Ale właśnie tak mi się wydaje, że lata 90. są już na tyle daleko, aby były estetycznie atrakcyjne (w jakimś sensie), podczas gdy rok 2008 był na tyle niedawno, że jeszcze nie ma tej atrakcyjności (podobnie jak np. rok 2014).
???
O ile l. 90 były jeszcze analogowe, szczególnie w PL - chciaż na uczelniach komputery z dostępem do internetu były już w połowie l. 90 - to mówić, że rok 2008 to jeszcze czas Polski analogowej to jakieś nieporozumienie. Mieszkałem wtedy w małym mieście na końcu Polski, a miałem juź neostradę.
Fellow juź od kilku lat było przecież i gejowo itd. Sklepy internetowe były czymś normalnym itd.
Też nie rozumiem o co chodzi z tą Polską analogową w 2008 roku. No może jakby chodziło o 10 lat wcześniej, w 1998...
A w ramach wspominek...
Dokładnie w 1998 roku w ramach studiów spędziłem jeden semestr na wymianie studenckiej w UK. Pamiętam że w UK w tym roku mieli już stały i szybki internet na uczelni, dostaliśmy specjalne karty magnetyczne i można było wchodzić do pracowni komputerowej kiedy się chciało. Dwóch kolegów chodziło często na całe nocki na internet
To były czasy wtedy to była atrakcja - w Polsce był to czas modemów, stałego łącza nikt chyba jeszcze nie miał.
Ostatnio zmieniony 13-12-2024 19:08:19 przez marcin, łącznie zmieniany 1 raz.
Jutro będzie nowy, długi dzień. Twój własny, od początku do końca. To przecież bardzo przyjemna myśl.
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
(sam co prawda też miałem komputer dużo wcześniej, a stały dostęp do sieci od 2004 - przed komórką broniłem się dłużej - ale nawet mi nie przyszło do głowy wydziwiać i czepiać się młodej autorki)
W sumie racja, że 2008 to już o wiele za późno na "analogową Polskę". Nawet w 2004 ledwo by się do tego kwalifikowała, bo jednak internet stawał się wtedy czymś popularnym, a inne analogowe technologie - muzyka na analogowych nośnikach, poczta tradycyjna (jako sposób komunikacji pomiędzy osobami prywatnymi, a nie kontaktów urzędowych), fotografia tradycyjna - też już niewiele znaczyły. Z drugiej strony, 2008 r. to jeszcze czasy, kiedy nie byliśmy stale podłączeni do internetu. Mocno trzymały się telewizja, radio, SMS-y, rozmowy telefoniczne. Pamiętam, że popularne było jeszcze Gadu-Gadu i że niedługo później pojawiła się możliwość pisania na tym komunikatorze z telefonu. Były nawet takie oferty, że się kupowało jakiś tam pakiet danych, ale do tego się nie wliczało Gadu-Gadu - tj. komunikator był bez limitu. Głównie z tym, tzn. z szarpaniem się z tym pieprzonym Gadu-Gadu na telefonie, kojarzą mi się okolice 2010 r.
Tak, ale miałem na myśli to, że to był zupełnie inny sposób funkcjonowania w internecie (i stosunek do internetu) niż obecnie. To wchodzenie Gadu-Gadu na telefony i niekończąca się zabawa z pakietami danych obrazuje dość dobrze, jak inne były to czasy.
...co oznaczało, że było to jednak "trochę analogowe". Bo to, że dostęp do internetu był przede wszystkim stacjonarny, oznaczało że np. nie rozmawialiśmy z ludźmi na komunikatorach będąc "na mieście", nie kupowaliśmy biletów w aplikacji, nie było bankowości mobilnej ani dobrych map dostępnych w aplikacji (przynajmniej w opcji rozsądnej ekonomicznie). Pracowałem mniej-więcej wtedy w pizzerii. Kiedy klient zamawiał pizzę (oczywiście poprzez rozmowę telefoniczną) i podawał adres, położenie nieznanych ulic sprawdzało się w skorowidzu wielkiego planu miasta wiszącego na ścianie. Miałem w telefonie - to był już smartfon, Nokia 500 (który, swoją drogą, kiedyś wybił dziurę w ścianie mieszkania mpp) - co prawda aplikację z rudymentarnym planem miasta, ale nie była połączona z internetem. Była to aplikacja pobrana z internetu w domu i wgrana na telefon; stan przedstawiony na planie był taki, jaki istniał w momencie pobrania aplikacji na dysk komputera. Mniej-więcej wtedy pojawiły się też pierwsze możliwości kupowania biletów autobusowych z telefonu. Najpierw robiło się to chyba SMS-ami. Potem weszła jakaś straszliwie niewygodna aplikacja. A do bankowości elektronicznej miałem twór pt. karta kodów jednorazowych. Jeśli się nie wzięło karty kodów z domu, bankowość elektroniczna była bezużyteczna. Co jakiś czas bank przysyłał pocztą nowe kody.
Były mapy w Nokiach. Dawały radę na tyle, że jeździłem z nawigacją Nokii w telefonie, bo nie chciało mi się sięgać po klasyczną. Wpadkę miałem tylko jedną dużą, w Budapeszcie, jak mnie puściła w pętli bocznymi uliczkami i 3 raz przejechałem przez Dunaj, to uznałem, że coś jest nie halo. Ale dawały radę i były (te co miałem) w standardzie, więc nic nie dokupowałem. I ona łączyły się z satelitami i naziemnymi masztami GPS.
Szybki, jak na tamte czasy, internet był już na początku lat dwutysięcznych. W 2003 była już, bo miałem, Neostrada na modemie Sagem'a do kupienia dla każdego (w zasięgu możliwości centrali telefonicznej) i nawet nie tak droga. W 2006 we Wro był już dostępny powoli net na światłowodach: najpierw od - uwaga! - elektrociepłowni, która układając nowe sieci kładła swoje kable obsługi technicznej i dorzucała też dodatkowe wiązki światłowodowe pod net abonencki (tę sieć przejala ostatecznie Netia), a w 2006 swoje światłowody na Krzykach kopał i kładł w ziemi Dialog.
Pojawiło mi się u Szota na FB – a propos gejowszczyzny,
podcast we współpracy z Grupą Stonewall:
Osiem książek i osiem rozmów. Już za chwilę razem z Grupa Stonewall zaprosimy Was do wyjątkowej, queerowej biblioteki, gdzie spotkamy się przy rozmowach z autorkami i autorami tych wyjątkowych dzieł. Zacznie Magdalena Grzebałkowska, która opowie o pracy nad biografią Marii Konopnickiej. J. Szpilka, Andrzej Krajewski, Marek Teler, Wojciech Śmieja, Kinga Sabak, Stanisław Kalina Jaglarz i Kacper Sulowski także zawitają do naszej biblioteczki. Podcasty znajdziecie tam, gdzie ich słuchacie. Stay tuned!
Nadpisane / napisane na nowo ...
"Zbrodniarz i dziewczyna" Michała Witkowskiego
Premiera: Luty 2025
Tak naprawdę to nie wznowienie tylko książka napisana od nowa z 10 razy większym nakładem pracy niż pisanie oryginału, prace nad tym wznowieniem trwały od pięciu lat, pięć lat pracy nad tekstem. Pojawi się w lutym 2025 w Znaku!
Nie wiedziałem, że Pan Milcke w zeszłym roku wydał dwie książki. W sumie bym musiał się z nimi zapoznać, chociaż recenzje są mocno średnie.
Pamiętam jego "Geja w wielkim mieście", początkowo publikowanego jako blog. Świetna była ta książka.
Ale chyba dość trafnie odtwarzała - oczywiście w bardzo zbeletryzowanej, podkoloryzowanej formie - doświadczenia wielu osób. Choć, z tego co pamiętam, czas akcji był o wiele lat wcześniejszy niż data wydania (w formie papierowej). Chodzi oczywiście nie o (nie pamiętam już dokładnie) jakieś spektakularne romanse-mezaliansy, tylko o wyprowadzkę z domu na wsi, na prowincji, do dużego miasta, uczenie się swobodniejszego podejścia do własnej orientacji seksualnej, nawiązywanie znajomości, nieporozumienia, homofobię rodziny, zderzenie z narkotykami, klubami, imprezami itp. zjawiskami bardziej rozprzestrzenionymi w dużych miastach itd. To prawdopodobnie miało większe znaczenie, niż literacka tandeta. Choć pamiętam, że przeczytałem ją niedługo po wydaniu, z zaciekawieniem, mimo że nie podzielałem tego doświadczenia. Myślę, że o ile Milcke nie jest stylistycznym geniuszem, to jednak coś musi potrafić, skoro to się sprzedało - i sądzę, że po prostu skonstruował w miarę wciągającą fabułę.
On początkowo publikował to w ramach bloga. I pamiętam jak codziennie zaglądałem na stronę z nadzieją na nowy wpis. Potem powstało to jako całość w formie książki, potem były kolejne.
Moim zdaniem sukcesem tych publikacji okazała się prostota w przekazie i to, że wielu mierzyło się na początku z podobnymi problemami.