Ja uwielbiam jego wszystkie* kryminały. Są boskie, choć raczej nie w sposób zamierzony przez wydawcę (MON).

*Wszystkie 2, bo tyle napisał.
Ja uwielbiam jego wszystkie* kryminały. Są boskie, choć raczej nie w sposób zamierzony przez wydawcę (MON).
Jest:
Dzisiaj jest promocja 2+2 na książki.
Michał Witkowski na FB pisze:
Coraz częściej słyszę: "no ja już nie mam czasu czytać". Popadacie w typowe dla naszych czasów ADHD. Ale tylko od Was zależy, czy będziecie w nim trwać, czy odnajdziecie spokój i wyciszenie. To nie jest trudne, trzeba tylko chcieć. Trzeba nauczyć się rezygnować z imprez, a za to siedzieć w domu. Wyłącza się wszystkie komputery i komórki i zamyka w szafie na klucz, a klucz wrzuca się za inną szafę. Robi się swoją ulubioną herbatkę (w moim przypadku jest to marcepanowy roibos), kładzie się na łóżku w wygodnej pozycji, wcześniej zamknąwszy się na klucz, jeśli się mieszka z kimś, oznajmia się, że nas nie ma, i po prostu się czyta. Godzinami. Na pewno będzie Was na początku korciło, aby coś sprawdzić w necie, bo powiedzmy czytacie czyjąś biografię, pojawia się tam jakaś osoba i chcecie zobaczyć, jak ona wygląda, ale nie! Nie ma tego. To tylko kusi diabeł. Więc czytacie dalej. Nikt Wam tego nie może zabrać bo należy to do podstawowych swobód obywatelskich. To samo z pianiem. Zamykacie się, wyciągacie zeszyt, pióro, napełniacie je atramentem, analogowy świat. Piszecie sobie Dziennik, analizujecie swoje życie. Trzeba tylko chcieć. To jest WASZE życie, które macie tylko jedno jedyne i macie święte prawo wyrwać rzeczywistości siłą parę godzin wyłącznie dla siebie w starym, analogowym stylu! Ja osiągnąłem już naprawdę mistrzostwo w zaprowadzaniu w pokoju XIX wieku, chodzeniu na spacery bez empetrójki, aby nie tamowała ani nie zagłuszała MYŚLENIA, w odcinaniu się od świata. (Ludzie, jak zostają sami, np w aucie, od razu włączają radio, żeby nie być samemu ze swoimi myślami i w konsekwencji w ogóle nie myślą.) I jestem z tego bardzo zadowolony. I Wam polecam. To działa. Szczególnie to czytanie - pisanie - spacerowanie. Doskonała triada. Ale jeśli jesteś matką trojga dzieci to oczywiście przychodzi Ci to trudniej, musisz takie godziny wydzierać rzeczywistości siłą, inaczej naturalnie, wejdzie Ci na głowę i zajmie całą dobę. To jest coś wywalczonego, wyrwanego. Trzeba nauczyć się rezygnować z wyjść na zakupy, odmawiać, ukrywać się, brać lipne L4, oszukiwać tę rzeczywistość rozbuchaną... Kiedy jesteś wyciszony i robisz coś analogowego, czujesz, że Twoje życie zyskuje na jakości, że wspinasz się na bardziej szlachetny poziom. I nie bójcie się, że inni nazwą Was dziwakami czy osobami staroświeckimi, jak mówię, życie mija i należy odważnie powiedzieć: "ja chcę żyć inaczej, niż wy". Przynajmniej chwilami.
Ale to akurat prawda. Ostatnio mi to często przychodzi do głowy - jak dużo ludzie dawniej spędzali czasu bez korzystania z elektronicznych urządzeń - i jak bardzo sposób, w jaki obecnie funkcjonujemy, jest nienaturalny. Byłby niewyobrażalny nie dla któregoś pokolenia, tylko dla wszystkich ludzi żyjących kiedykolwiek w historii przed nami. Gdyby w 2000 r. powiedziano mi, jak to będzie wyglądało, zapewne bym się ucieszył - bo miałem 6 lat i to by mi się wydawało czymś fajnym. Ale gdybym miał wtedy 30 lat, wcale nie jestem pewny, czy byłbym z tego zadowolony. Mam wrażenie, że był krótki moment, kiedy już mieliśmy dostęp do wszystkiego, ale jeszcze żyliśmy tak naprawdę poza internetem. To chyba było lepsze; z pewnością dużo zdrowsze. Jakiś czas temu zastanawiałem się, czy sobie nie wymienić radia w samochodzie na takie z AUX żeby słuchać audiobooków. Ale teraz myślę, że jednak pozostanę przy płytach CD z muzyką, bez połączenia ze światem zewnętrznym - przynajmniej to mi jeszcze zostaje (oczywiście Witkowski i to klasyfikuje jako "nie-analogowe").
W 2000 roku miałem 14 lat, więc dobrze pamiętam te czasy i zgadzam się, że człowiek jakoś tak bardziej w naturalny sposób spędzał czas. Jako introwertyk miałem zawsze swój wewnętrzny, domowy, własnopokojowy świat, w którym czułem się najlepiej (w zasadzie to aż do końca szkoły, również studiując). Całe bogactwo zapisków, własnoręcznie zaprojektowane gry i zabawy, a także hobbystyczne zbiory (komiksy, różnego rodzaju czasopisma tematyczne, kasety magnetofonowe z własnoręcznie nagrywaną muzyką z radia) - to wszystko mam w pamięci i częściowo przechowywane do dziś w worku na strychu u rodziców. Ten świat odszedł w momencie pojawienia się komputera i internetu. Moje życie przeniosło się do sieci i gdybym nie gromadził książek na przestrzeni lat, praktycznie nic analogowego bym dziś nie posiadał. Tak, moje życie było na pewno bogatsze przed erą internetową. Nie mam co do tego cienia wątpliwości.uzytkownik_konta pisze: ↑10-02-2025 23:42:58Mam wrażenie, że był krótki moment, kiedy już mieliśmy dostęp do wszystkiego, ale jeszcze żyliśmy tak naprawdę poza internetem. To chyba było lepsze; z pewnością dużo zdrowsze.