Kujawski Instytut Myśli Patriotycznej na FB pisze:

Rok 1905, peron w Żninie. Chmura pary unosi się nad ciemnozielonym parowozem, a elegancko ubrani pasażerowie dopijają kawę z dworcowej bufetowej, zanim zajmą miejsca w wąskich, dwuosiowych wagonach. Czy zdawali sobie sprawę, że za chwilę ruszą w podróż, której tempo – zawrotne 25 km/h – było wtedy prawdziwą rewolucją? Tę prędkość ustaliły pruskie przepisy z przełomu XIX i XX w., gwarantując bezpieczeństwo na zakrętach niespełna 600-milimetrowego toru, który pośród pól Pałuk malował się jak wstążka z błyszczącej stali.

Linię Żnin – Rogowo oddano do użytku 1 lipca 1894 r., ale to właśnie pierwsze lata nowego wieku, z kulminacją w sezonie 1905, przyniosły spektakularny boom frekwencyjny: robotnicy ze żnińskiej cukrowni, rolnicy z Rzymu i handlarze rogowskiego jarmarku masowo przesiedli się z furmanek na kolejkę, skracając drogę o całe godziny. Pociąg pokonywał 19-kilometrowy szlak w niespełna czterdzieści pięć minut, przystając w Wenecji, Biskupinie i Grochowiskach, gdzie wartki rytm gwizdka przebijał rechot żab.

Nie była to jednak wyłącznie kolej „dla ludzi”. Wagony platformowe wypełniały się skrzyniami buraków cukrowych, belkami drewna z pobliskich tartaków i cegłą z miejscowych cegielni. Nad ranem, kiedy parowóz serii Tx4 sapnął ciężko przy rampie ładunkowej, woniało świeżą trzciną cukrową i węglowym dymem – wonią, która unosiła się nad Pałukami niczym obietnica dobrobytu. Kolejka, zatrudniająca ponad pięćdziesięciu kolejarzy, z czasem rozrosła się w sieć niemal 80 km torów, promieniujących z Żnina jak szprychy w rowerowym kole.

Technicznie była arcydziełem pragmatyzmu: wąski rozstaw 600 mm umożliwiał ostre łuki i tańsze nasypy, stalowe mostki powstawały z prefabrykowanych kratownic, a najpopularniejsze parowozy Orenstein & Koppel zużywały nie więcej niż tonę węgla na 100 km jazdy. W 1905 r. kontrolerzy pruskich kolei mierzyli czas przejazdu stoperami Heuer, a maszynista regulował dźwignię przepustnicy z zegarmistrzowską precyzją, pilnując, by na prostej nie przekroczyć owej „magicznej” ćwiartki setki. Pasażerowie, pozornie ospali, podziwiali krajobraz jezior i pagórków, który przy wyższej prędkości byłby jedynie rozmytą akwarelą.

Dziś Żnińska Kolej Wąskotorowa ma już tylko 12 km i status atrakcji turystycznej, ale gdy latem sapiący parowóz wyjeżdża spod zabytkowej baszty, echo minionej epoki wraca jak refren. Muzeum w Wenecji przechowuje lokomotywy z 1900 r. i pamiątki po kolejarzach, a wolontariusze smarują łożyska równie pieczołowicie, jak ich poprzednicy sprzed 120 lat. Wystarczy jeden przejazd, by zrozumieć, że 25 km/h to nie wstydliwa „ślimacza” prędkość, lecz tempo, w którym czas zwalnia, rozmowy nabierają smaku, a Pałuki odsłaniają swoje najpiękniejsze kadry. Udostępnij ten post – niech legenda ciuchci znów rozgrzewa wyobraźnię tych, którzy dotąd znali ją tylko z pocztówek!
Fot. Artystyczna grafika poglądowa