
Świat Młodych
nr 153 – wtorek 21 grudnia 1976 r.

5 minut z Anką
Oh, jak ja to lubię! Choinka – lekko kłująca, bombki – koniecznie z połyskiem, kolorowe lampki, a pod choinką… Umieram z niecierpliwości, co będzie pod choinką! To już tylko trzy dni, więc jakoś wytrzymam, ale trudne to będzie, bo co najmniej od tygodnia cała jestem w nerwach z ciekawości. Chwilami to mam nawet taki odruch, żeby… podejrzeć co nieco. Widziałam, że u mamy w szafie leża jakieś paczki, u taty w biurku coś wczoraj szeleściło…
Zastanawiam się chwilami, czy to z mojej strony nie jest zbyt wielka dziecinada, ale po głębszym namyśle doszłam do wniosku, że niby dlaczego?! Głowę daję, że np. tata jest tak samo ciekawy, co dostanie pod choinką jak i ja. Tylko jest bardziej opanowany i nie pokazuje tego po sobie. Mama… chyba też.
U nas w domu jest taka fajna tradycja, ze na Gwiazdkę dostaje się różne niespodzianki. Ale niespodzianki w pełnym tego słowa znaczeniu – coś takiego, czego człowiek zupełnie się nie spodziewa. Jeśli np. marzę p czerwonym swetrze i wszyscy w domu o tym moim marzeniu wiedzą, to mogę być pewna, że na pewno czerwonego swetra pod choinką nie znajdę, bo to by nie była zaskakująca niespodzianka. To samo dotyczy i innych domowników. Trochę trudne jest do tej tradycji się dostosować, bo trzeba makówkę solidnie wytężyć, co by tu takiego zaskakującego wymyślić, ale potem frajda jest nie byle jaka.
Ulka nie ma takich kłopotów z wymyślaniem prezentów jak ja. Kupi tacie krem do golenia w aerozolu, mamie – kosmetyczkę i z głowy. Ale i sama też nie ma przyjemności. Dostaje takie rzeczy jak rękawiczki czy rajstopy, to, co akurat jest jej potrzebne i co, i tak by dostała, bez gwiazdki też.
Czasami – gdy jestem w trakcie „łamania” swojej rodzonej głowy i gdy mimo tych tortur żaden godziwy pomysł mi do niej nie przychodzi – to… nawet jej zazdroszczę, że nie musi się wysilać. Ale potem ta zazdrość mi przechodzi. Jeden z moich najkoszmarniejszych snów, to taki: choinka, lampki, etc., biorę do ręki największą z przeznaczonych dla mnie paczek, rozwiązuję i oczom moim ukazują się… ciepłe majtki. Brrr!
Tak sobie myślę, że Gwiazdka to przecież rodzaj zabawy, więc powinno być zabawnie, a niecodziennie. W każdym razie jeśli chodzi o mnie, to tysiąckrotnie wolę jakiś śmieszny drobiazg niż rzeczy drogocenne, ale praktyczne. Jestem za fantazją!
No, ale różne są zwyczaje ii upodobania, i niewykluczone, że myślę głupawo. Zresztą to teraz nieważne, teraz liczę… godziny – trzy dni, to będzie godzin…
ANKA
21/3621





























