5 minut z Anką

Książka, kino, teatr, muzyka, telewizja...
Regulamin forum
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(16/1976) 5 minut z Anką

Post: # 218777Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 153 – wtorek 21 grudnia 1976 r.

Obrazek

5 minut z Anką

Oh, jak ja to lubię! Choinka – lekko kłująca, bombki – koniecznie z połyskiem, kolorowe lampki, a pod choinką… Umieram z niecierpliwości, co będzie pod choinką! To już tylko trzy dni, więc jakoś wytrzymam, ale trudne to będzie, bo co najmniej od tygodnia cała jestem w nerwach z ciekawości. Chwilami to mam nawet taki odruch, żeby… podejrzeć co nieco. Widziałam, że u mamy w szafie leża jakieś paczki, u taty w biurku coś wczoraj szeleściło…

Zastanawiam się chwilami, czy to z mojej strony nie jest zbyt wielka dziecinada, ale po głębszym namyśle doszłam do wniosku, że niby dlaczego?! Głowę daję, że np. tata jest tak samo ciekawy, co dostanie pod choinką jak i ja. Tylko jest bardziej opanowany i nie pokazuje tego po sobie. Mama… chyba też.

U nas w domu jest taka fajna tradycja, ze na Gwiazdkę dostaje się różne niespodzianki. Ale niespodzianki w pełnym tego słowa znaczeniu – coś takiego, czego człowiek zupełnie się nie spodziewa. Jeśli np. marzę p czerwonym swetrze i wszyscy w domu o tym moim marzeniu wiedzą, to mogę być pewna, że na pewno czerwonego swetra pod choinką nie znajdę, bo to by nie była zaskakująca niespodzianka. To samo dotyczy i innych domowników. Trochę trudne jest do tej tradycji się dostosować, bo trzeba makówkę solidnie wytężyć, co by tu takiego zaskakującego wymyślić, ale potem frajda jest nie byle jaka.

Ulka nie ma takich kłopotów z wymyślaniem prezentów jak ja. Kupi tacie krem do golenia w aerozolu, mamie – kosmetyczkę i z głowy. Ale i sama też nie ma przyjemności. Dostaje takie rzeczy jak rękawiczki czy rajstopy, to, co akurat jest jej potrzebne i co, i tak by dostała, bez gwiazdki też.

Czasami – gdy jestem w trakcie „łamania” swojej rodzonej głowy i gdy mimo tych tortur żaden godziwy pomysł mi do niej nie przychodzi – to… nawet jej zazdroszczę, że nie musi się wysilać. Ale potem ta zazdrość mi przechodzi. Jeden z moich najkoszmarniejszych snów, to taki: choinka, lampki, etc., biorę do ręki największą z przeznaczonych dla mnie paczek, rozwiązuję i oczom moim ukazują się… ciepłe majtki. Brrr!

Tak sobie myślę, że Gwiazdka to przecież rodzaj zabawy, więc powinno być zabawnie, a niecodziennie. W każdym razie jeśli chodzi o mnie, to tysiąckrotnie wolę jakiś śmieszny drobiazg niż rzeczy drogocenne, ale praktyczne. Jestem za fantazją!

No, ale różne są zwyczaje ii upodobania, i niewykluczone, że myślę głupawo. Zresztą to teraz nieważne, teraz liczę… godziny – trzy dni, to będzie godzin…

ANKA

21/3621
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: 5 minut z Anką

Post: # 218806Post Hebius »

Kończymy odcinki z 1976 roku.

Obrazek

Świat Młodych
nr 155 – wtorek 28 grudnia 1976 r.

Obrazek

5 minut z Anką

No i masz! Tak fajnie się wszystko zapowiadało, a teraz… tylko usiąść i płakać. Naprawdę, ręce opadają!

Postanowił nasz zastęp — o, jeszcze jesienią chyba, że w tym roku wspólnie spędzimy Sylwestra. Właściwie, to nie tyle o samego Sylwestra chodzi tylko o powitanie Nowego Roku. Jesteśmy przyjaciółmi i w tym właśnie gronie chcemy tę doniosłą chwilę spędzić. Chyba normalne, prawda?!

Zgodę rodziców naszych – wstępną – też już bardzo dawno temu uzyskaliśmy. Wcale to zresztą trudne nie było, każde z nas chodzi od czasu do czasu na jakieś prywatki, może być więc takowa i w Sylwestra. U Andrzeja miał się ten nasz bal sylwestrowy odbyć, bo jego rodzice gdzieś wyjeżdżają więc nikomu byśmy nie przeszkadzali. Konkretniejsze przygotowania zaczęliśmy czynić w ubiegłym tygodniu. Ciuchowe i kulinarne. W tych ostatnich rodzice nasi okazali wielką pomoc i zrozumienie, mama Ulki obiecała, że tort specjalnie na tę okazję upiecze i ozdobi go napisem — 1977. W ogóle — żyć nie umierać! Niby. Bo tak naprawdę, to…

Ni mniej ni więcej okazało się, że oni (rodzice) wyobrażają sobie to wszystko jako taką zupełnie zwyczajną prywatkę. Zwyczajną w tym sensie, że zacznie się ok. 18.00 a skończy o… 22.00. Mój tata okazał się najbardziej wielkoduszny: „Ze względu na szczególną okazję, ale traktuj to jako sprawę zupełnie wyjątkową, możesz zostać trochę dłużej, do jedenastej!” Najgorzej ma Ulka. Jej kazano wrócić do domu najpóźniej o wpół do dziesiątej, bo o tej właśnie porze jej rodzice idą na bal i… chcą wyjść spokojni.

Zresztą, co to za różnica — wpół do dziesiątej czy jedenasta?! Tak czy owak Nowego Roku wspólnie powitać nie będziemy mogli. Przychodzi on bowiem o wybitnie „nieprzyzwoitej” porze, o północy. A potomkowie „przyzwoitych” rodzin powinni wracać do domu o „przyzwoitych” godzinach. I w ogóle co to za pomysł, żeby uczniowie VII klasy całonocne bale wyprawiali?! Dzieci jesteśmy przecież, a dzieci o tej porze powinny dawno już leżeć w łóżeczkach! Z umytymi ząbkami!

Wszystko to prawda, tylko, że ta konkretna sytuacja jest zupełnie wyjątkowa, jeden jest tylko taki dzień w roku. Naprawdę, nie rozumiem dlaczego musimy być tego wszystkiego pozbawieni?! Że będziemy po północy wracali, że się nie wyśpimy, że nie wypada…?!

Jedna jest tylko nadzieja. Że zdarzy się… jakiś cud! Ale kto wierzy dzisiaj w cuda?!

ANKA

22/4989
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(1/1977) 5 minut z Anką

Post: # 218871Post Hebius »

Obrazek
Świat Młodych
nr 2 – wtorek 4 stycznia 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

No i tak, niby zaczął się nowy rok, a właściwie… wcale nie widzę, żeby się cokolwiek zmieniło. Gorące mleko na śniadanie, szpinak (z mrożonek oczywiście!) na obiad, jabłko na podwieczorek… Rozczarowałam się!

Zawsze się w takich sytuacjach rozczarowuję. Jak byłam całkiem mała, to liczyłam dni do swoich imienin – siedem jeszcze, cztery już tylko, dwa, jeden… potem były imieniny – prezenty, tort, jakieś inne przyjemności, a potem… znowu wszystko tak jak i przedtem. Gdy miałam iść do szkoły, wyobrażałam sobie, że od tego momentu wszystko się u mnie zmieni – urosnę i ja, i moje włosy, zrobię się jakaś taka dystyngowana, bardziej dorosła… I znowu – guzik!

Właściwie to przy takim doświadczeniu w tych sprawach wykazuję nadmiar optymizmu. Ale jakoś nie potrafię się opanować i w dalszym ciągu wydaje mi się, że są jakieś takie daty – granice, które działają magicznie na człowieka. Był głupi – jest mądry, był smutny – zrobił się wesoły… itd. Najbardziej ostatnimi czasy „podchodzi mi” do tego Nowy Rok. Wyobrażam sobie, że wraz z Nowym Rokiem rozpocznę nowe życie. Wcale nie o czymś nieokreślonym myślę w takich momentach, widzę je zupełnie dokładnie, planuję je sobie w najdrobniejszych nawet szczegółach. A potem – nic się nie dzieje. Więc czyż nie mam prawa czuć się rozczarowana?

Podejrzewam, że wszystko razem to… wielka lipa i tylko dlatego mowa jest o Nowym Roku, żeby był pretekst do wydrukowania nowych kalendarzy. No, bo skoro nic się poza kalendarzami nie zmienia?!

Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że to, co wyżej napisałam, może zabrzmieć… hm, głupawo, ale każdy od czasu do czasu musi wygarnąć to, co mu na duszy kamieniem leży. A mnie właśnie to męczy – że wiem, co jest we mnie złego, że chciałbym to zmienić, ale mi nie wychodzi. Tak zupełnie szczerze. to… czuję się trochę sama winna, bo poza planowaniem nic innego w kierunku urzeczywistnienia tej zmiany nie zrobiłam. Ale – czy nie wygodniej jest liczyć na magiczną datę?!

Śmieszne? Mnie jest samej siebie okrutnie żal! Ulka to by zaraz powiedziała, że wydziwiam i sama nie wiem, czego chcę. Ale to nieprawda, bo ja wiem doskonale. Problem polega jedynie na tym, że osiągnięcie moich celów wydaje mi się bardzo trudne. I to mnie zniechęca.

Szkoda, że nie można dać do gazety ogłoszenia takiej treści: „Zamienię bardzo dużo dobrych chęci na pewną ilość silnej woli!”…

ANKA
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(2/1977) 5 minut z Anką

Post: # 218967Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 5 – wtorek 11 stycznia 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

Znacie taką historię? Zamarznięty staw, na stawie mała dziewczynka, lód się łamie, dziewczynka wpada do wody i tonie, ale nie utonęła, bo do wody skacze chłopiec, który narażając własne życie ratuje życie dziewczynce. Na pewno znacie – w czytankach szkolnych było, w opowiadaniach… Ja też to znałem, na pamięć. Rzeczywistość jest jednak bardzo przewrotna, bo prawie identyczna historia zdarzyła się u nas naprawdę. W niedzielę. Bohaterskiego czynu dokonał doskonale nam wszystkich znany Wojtek; chodzi do równoległej klasy siódmej.

Nic więc dziwnego, że wszyscy są pod dużym wrażeniem i to cała – dosłownie cała – szkoła o niczym innym nie mówi. Jedno jest w tym tylko dziwne – że to były właśnie. Wojtek. Ten sam, który dotychczas cieszył się opinią… tchórza nad tchórzami. I nie tylko – sam się do tego przyznawał. Że się boi.

Pamiętam takie zdarzenie z letniego obozu. Miał za zadanie przeprowadzić wywiad z sołtysem sąsiedniej wsi. Kręcił się przez cały dzień – że może w obozie coś trzeba zrobić, że może jakaś służba dodatkowa w kuchni, może dół na śmieci pogłębić… Przekonywali go koledzy, że przecież sołtys go nie zje. Ale on się bał tam iść. I w końcu nie przeszedł – zadania nie wykonał i nawet, zdaje się, naganę na apelu dostał. Kiedy indziej na jakiejś uroczystości szczepu miał powitać gości. Na kartce miał napisane te pięć zdań, umiał je na pamięć, ale w ostatniej chwili powiedział, że – nie. Za on tego powitania nie wygłosi, bo przedtem… umrze ze strachu.

Nawet się z niego podśmiewaliśmy – że taki stary koń, a taki strachliwy – a szczepowy powiedział, że trzeba pomyśleć, jak Wojtka nauczyć odwagi. Ale jakoś zeszło i pomyśleć nie zdążyliśmy. Teraz to już chyba my go odwagi uczyć nie będziemy!

Chociaż… Chłopcy go odwiedzili wczoraj w domu – leży, przeziębił się – i spytali, czy się nie bał. A on na to też pytaniem odpowiedział: „A kogo miałbym się bać?”

Tak… Do sołtysa to ja bym poszła – wielkie rzeczy, najwyżej by gadać ze mną nie chciał, powitanie też bym wygłosiła, głos w każdej dyskusji zabieram… Wojtek boi się sołtysa, gości się boi, chyba… w ogóle ludzi. Bo wody zimnej się nie bał! A nawet jeśli się bał, to strach przezwyciężył. Był tylko on i woda, nikt inny nie wchodził w grę – nie miał się kogo bać.

Nie wiem… Chyba nad tamtą propozycją szczepowego trzeba się jednak będzie zastanowić.

ANKA

24/5406
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(3/1977) 5 minut z Anką

Post: # 219006Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 8 – wtorek 18 stycznia 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

Cała ulica i pół szkoły jeszcze – szumi. Ple, ple, ple… Atrakcja nie z tej planety, coś się dzieje! Rzecz wygląda tak: w szkole działa kółko plastyczne, którego zajęcia odbywają się dwa razy w tygodniu w dość późnych godzinach popołudniowych. Na zajęcia kółka chodzi kilkunastoosobowa grupa chłopców i dziewcząt. Głównie z ósmych klas. Ni mniej ni więcej tylko okazało się, że trzech chłopaków z tego kółka ciągnęło po jego zajęciach trzy dziewczyny za boisko i zmuszało je do… picia wódki.

Dziewczyny podobno nie miały na to ochoty, ale bały się chłopaków, więc nic nikomu nie mówiły. Wreszcie któregoś dnia jakaś mama poczuła, że córka ma… wódczany chuch. Brrr!

Nie znam ani tych dziewczyn, ani tych chłopaków. Tylko trochę z widzenia. Trudno mi więc jest powiedzieć, jacy oni są. Jedno jest pewne — dziewczyny są ładne i na pewno się tym chłopakom podobały.

Dyskutowałyśmy w klasie, co my byśmy zrobiły, będąc na ich miejscu. Ulka mówi, że ona to by od razu poszła na milicję. Grażyna, że przestałaby chodzić na kółko plastyczne. Jolka, że zaproponowałaby zamianę wódki na sok pomarańczowy, który bardzo lubi. Ja… Ja nie wiem.

Przyznam się, że cała ta historia brzmi dla mnie nieco nieprawdopodobnie. Wódka jest przecież bardzo droga, więc skąd np. ci chłopcy mieli na nią pieniądze? To pierwszy znak zapytania. Są i inne. Nie rozumiem, w jaki sposób można dać się zaciągnąć aż za boisko? To nie jest donikąd po drodze, a przecież ci chłopcy chyba siłą tych dziewczyn tam nie ciągnęli. Bo co — związali je, zakneblowali, załadowali na wózek i powieźli?!

Zresztą, nie wiem dokładnie. W końcu można niby kogoś czymś tak zastraszyć, że sam zrobi to, na co nie ma żadnej ochoty. Ale żeby wódkę pod przymusem pić?! W głowie mi się nie mieści!

Ulka mówi, że jestem naiwna, bo nie wiem do czego zdolni są chłopcy. Myślałby kto, że ona taka doświadczona! Nasłuchała się pewnie tego, co gadają wszystkie sąsiadki i teraz powtarza. Ja myślę, że sąsiadki wcale nie mają racji. Zrobiły z tych trzech chłopców zbrodzieni jakichś. A przecież oni mogli mieć jak najlepsze intencje, tylko że tak głupio wyszło. Te trzy dziewczyny natomiast, są we wszystkich opowieściach biednymi ofiarami. Aż litość serce ściska!

No nie, nie powiem – ja bym też nikomu z tej szóstki medalu za pomysłowość nie dała, ale… Jak na razie szum się zwiększa, a wszyscy bohaterowie – chodzą… smutni.

ANKA

25/6337
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(4/1977) 5 minut z Anką

Post: # 219075Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 10 – sobota 22 stycznia 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

Ufff! Nareszcie! Dzisiaj wieczorem jadę na zimowisko. Do Rabki. Właściwie, to w pierwszym momencie, gdy mama powiedziała, że w tym roku jej zakład pracy organizuje zimowisko właśnie tam, miałam ochotę powiedzieć, że – rezygnuję. W końcu jednak – niby dlaczego?! Zimowisko, to przecież coś zupełnie innego, niż długi i nudny pobyt w sanatorium. No i tak jak przedtem miałam opory, to potem zaczęłam dni liczyć do wyjazdu. A poprzedzały je różne matematyki, fizyki, historie… Wybrnęłam z nich zupełnie nieźle. Gorzej natomiast poszło mi… z walizką.

Bo pakować zaczęłam się już wczoraj wieczorem. Taką generalną przymiarkę zrobiłam i ułożyłam wszystko, co chcę ze sobą zabrać na tapczanie. Mama aż ręce załamała, gdy to zobaczyła i powiedziała, że powinnam mieć jeszcze trzy kufry, osobistego tragarza oraz wielbłąda. Hm, a ja tam przecież zgromadziłam same najpotrzebniejsze rzeczy!

Najpierw buty. Kozaczki, buty narciarskie, kalosze (a kto wie, czy nie będzie pluchy?), kapcie na futerku (do chodzenia po schronisku — bo zimno), klapki gumowe (do chodzenia do łazienki — bo mokro) i pantofelki takie bardziej wyjściowe — zimowisko jest koedukacyjne.

Potem spodnie. Narciarskie takie elastyczne, sztruksowe — bo bardzo milutkie w dotyku, z teksasu — bo modne i wełniane w kratkę — bo najcieplejsze.

Następnie były swetry. Ten najgrubszy przez głowę; rozpinane dwa — czerwony, bo ślicznie wygląda w połączeniu z granatowym pulowerkiem i popielaty, bo pasuje do wszystkiego innego; trzy pulowerki przez głowę — ten granatowy, zielony w paseczki i biały; wszystkie cztery kamizelki…

Można się pośmiać, proszę bardzo! Tylko, że od śmiechu te wszystkie rzeczy bynajmniej nie strącą na wadze. A mnie dzisiaj czeka już definitywne zapakowanie się. Zapakowanie się w sytuacji, gdy buty narciarskie, kalosze i jeden gruby sweter dokumentnie wypełniają moją walizkę. Już w tej chwili pot mnie trochę oblewa, a co będzie, gdy będę to wszystko osobiście taszczyć?!

Tak szczerze, to ogromnie podziwiam ludzi, którzy wyjeżdżają na dwutygodniowy urlop z niewielką torbą! Mam takie koleżanki. Ale ja?! Podejrzewam, że taką niewielką torbę, zapełni samo żarcie na drogę. Już mama się o to postara. A ja – najprawdopodobniej nie zaprotestuję. Na kulturystkę się pewnie w ten sposób wyrobię!…

ANKA
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(5/1977) 5 minut z Anką

Post: # 219133Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 13 – sobota 29 stycznia 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

Jutro już tydzień minie, jak tu jesteśmy. Szybko. Dopiero co pakowałam się na wyjazd, a zaraz będę się musiała pakować na powrót. Szkoda! Jednego tylko nie żałuję. Że rozstanę się z Haliną. Śpimy w jednej sypialni. Osiem nas jest. Fajne dziewczyny, tylko ta Halina…

W pociągu, zaraz jak ruszył ze stacji, powiedziała, że musimy się przesiąść, bo ona musi siedzieć przy oknie. Przesiadłyśmy się. Gdy tylko się usadowiła, powiedziała, że musimy pożyczyć od chłopców z sąsiedniego przedziału tranzystor, bo ona musi posłuchać jakiejś audycji, która zaraz się zacznie. Pożyczyłyśmy tranzystor, audycja była zresztą bardzo fajna. Jak audycja się skończyła, powiedziała, że musimy się… znowu przesiąść, bo ona teraz musi siedzieć przy drzwiach. Wtedy się zawahałyśmy, a ona od razu – w ryk. Że jej nikt nie lubi, ona wie, że jej nikt nie lubi, że się nie dziwi wcale, bo nigdy jej nikt nie lubił, ani lubić nie będzie… Przesiadłyśmy się. Halina jeszcze trochę beczała, ale w końcu zasnęła.

Na miejscu odbył się cyrk pt. „Zajmujemy co lepsze miejsca w sypialni”. Ona musi spać przy oknie! A na łóżku przy oknie siedziała już Baśka, która powiedziała, że żadna siła jej stamtąd nie ruszy. To Halina znowu w ryk. Chlipiąc, że jej nikt nie lubi, poszła do łazienki. Po drodze musiała nadziać się na wychowawczynię, która wpadła do nas z pretensją, dlaczego to biedną Halinkę dręczymy?! My?! Ale Baśka… ustąpiła jej to wyro pod oknem.

I tak się zaczęło. Dzień po dniu, godzina po godzinie, minuta po minucie Halina nas terroryzuje. Argument ma zawsze jeden – że jej nie lubimy. I zawsze łzy na poczekaniu. Obojętne, o co by nie szło – i o… ładniejszy talerz w stołówce, i o środkowe miejsce w kinie, i o cieplejszą książkę z biblioteki…

Wychowawczyni zapodała nam już przy aferze łóżkowej, że z Haliną powinnyśmy być delikatne. Mama jej nie żyje, tata ożenił się po raz drugi, a macocha robi wszystko, co może, żeby wypchnąć ją do domu dziecka.

Jesteśmy więc cały czas szalenie delikatne. Co nie znaczy, że ją lubimy. Mamy jej po dziurki w nosie! Ona pewnie to czuje, bo ciągle maże się po kątach, a wychowawczyni patrzy na nas… zezem.

I niech sobie patrzy! Nam wcale nie jest Haliny żal. Właściwie to nieludzkie, ale zupełnie nie możemy żadnej sympatii w stosunku do niej wykrzesać. W każdym razie ja nie mogę. Halina ma w jednym rację – jej nikt nie może lubić. Ani ta macocha, ani my.

Ciekawe, co ona o nas myśli? Że jesteśmy głupie, bo dajemy się kiwać? Że jesteśmy podłe, bo jej nie lubimy? Że…?

ANKA

27/6734
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(6/1977) 5 minut z Anką

Post: # 219178Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 16 – sobota 5 lutego 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

No tak. Ferie, ferie i… po feriach. Człowiek czeka pół roku, a potem – raz, dwa i z głowy! Szybciutko. Przyznam się, że lekki wstręcik mnie przed powrotem do szkoły ogarnia. Nie, o nic konkretnego nie chodzi, tak w ogóle, to naszą budę nawet lubię i… cieszyłabym się ogromnie, gdyby można było chodzić do szkoły bez obowiązku uczenia się. Ot, żeby szkoła była czymś w rodzaju… gigantycznej prywatki.

Fajnie by było, co?! Ale nie będzie! Zresztą… i przyjemności byśmy z tego też niewiele mieli. Też coś, obowiązkowa prywatka!?…

Nie wiem dlaczego, ale zauważam, że człowiek jakiś taki… „odwrotny” jest. W każdym razie ja. Wszystko na przekór. Chciałam np. kiedyś uczyć się niemieckiego. Bardzo chciałam, ale rodzice wtedy się nie zgodzili. Od roku chodzę na takie lekcje i… tylko patrzę, jakby się od nich wymigać. I nie ma w tym momencie żadnego znaczenia moja świadomość, że głupio robię. To coś, ta… „odwrotność” jest od wszystkiego silniejsza. Jak muszę, to – veto!

Czytałam kiedyś książkę, której bohaterkami były moje rówieśnice, a akcja jej toczyła się w czasie ostatniej wojny. Dziewczyny nie chodziły do szkoły, bo jej nie było, tylko uczyły się na tajnych kompletach. Było to i bardzo niebezpieczne, i nie najłatwiejsze – podręczników nie miały, a one uczyły się z takim zapałem, jak… nikt w mojej klasie. Jestem pewna, że nasza klasa wcale nie jest od nich bardziej tępa. Różnica polega na tym, że im nie było wolno, a my – musimy!

To nie tylko o naukę chodzi. Jak moja mama nadaje serial pt. „Noś ciepłą czapkę, bo sobie przeziębisz zatoki!”, to ja, chociaż ból zatok jest ostatnią rzeczą, jaką lubię, automatycznie czuję do ciepłej czapki wybitną wręcz niechęć. Albo papierosy. Dziewczyny mniej, ale chłopcy kurzą ile wlezie. W ubikacjach podczas przerwy. Gdyby w szkole była palarnia i każdy uczeń obowiązkowo musiałby w niej wypalić np. 3 papierosy dziennie, to najprawdopodobniej ci sami ludzie, którzy wysilają swój spryt, aby nie zostać przyłapanym na paleniu, wysilaliby swój spryt, aby tylko się od palenia wymigać.

Śmieszne?! Wcale nie! Już przecież niejaka Ewa mając do dyspozycji cały ogromny sad nie mogła się pohamować przed zeżarciem zakazanego jabłka. Myślała, że będzie supersmaczne. I… szpetnie się nacięła!

Hm, a niby dlaczego my ją małpujemy?! Żeby też się szpetnie naciąć…?! Trzeba by się nad tym jeszcze zastanowić…

ANKA
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(7/1977) 5 minut z Anką

Post: # 219216Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 19 – sobota 12 lutego 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

Jutro Kaśka urządza imieniny, będzie prywatka. Prywatki u Kaśki są zawsze super! Jeszcze jak zupełnymi szczeniakami byliśmy, to na imieninach Kaśki zawsze się bawiło pół przedszkola. I to jak! Jej tata różne gry prowadził, konkursy dla gości urządzał — z nagrodami, a jakże! Nikt się nigdy nie nudził. Z biegiem czasu rola rodziców Kaśki na tych imieninach powoli się zmieniła, jakieś kanapki, tort… W zeszłym roku już nawet tort Kaśka sama upiekła, a tata tylko koktajl mleczno-owocowy miksował. W tym roku miksowanie chyba chłopcom w udziale przypadnie — imieniny będą zupełnie „dorosłe”, rodzice Kaśki na dwa dni wyjechali.

Fajnie to i niefajnie zarazem. Z… miksowaniem koktajli będą kłopoty. Nie, wcale nie o to chodzi, że tata Kaśki jest w tej czynności niezastąpiony. Problem polega na tym, co będzie miksowane. Czy tylko mleko i soczki owocowe, czy jeszcze coś?!

Głupio mi, ale… przyznam się. Ostatecznie to nie moja wina, że przypadkiem podsłuchałam rozmowę Krzyśka i Andrzeja. Nie musieli ryczeć na całą szatnię! Tym bardziej, skoro umawiali się, że… kupią do spółki i przyniosą do Kaśki butelkę dżinu. Ten dżin — to też podsłuchałam — będą mieszali z sokiem pomarańczowym, a mleko… odstawią na zsiadłe. Hm, czytałam o takim koktajlu w jakiejś książce… Nie wiem, pewnie jest dobry, nie próbowałam. Nie ukrywam, jestem ciekawska i chciałabym go spróbować. Będę miała jutro okazję…

Tylko, że wcale mi ta okazja nie w smak! Naprawdę głupia sprawa. Rodzice Kaśki są bombowo sympatyczni i okropnie to z ich strony miłe, że obdarzyli Kaśkę i nas takim zaufaniem. Rzadkość to przecież, żeby rodzice na czas prywatki swojej latorośli absolutnie się z domu wyprowadzali. A ich było na to stać! To był dla Kaśki prezent imieninowy. Szalowy, nie?! Kaśka była wniebowzięta, jak jej o tym wyjeździe swoim powiedzieli. Tylko, że teraz…

Pojęcia mieć mam, co Kaśka zrobi, jak oni jutro z tym dżinem do niej wparują. Ja bym nie wiedziała, co zrobić. Bo z jednej strony koledzy i wygłupiać się nie opłaca, a z drugiej — ta kwestia niezawiedzenia zaufania. Prywatka miała być „dorosła”. I będzie „dorosła”. Niby wszystko jasne, prawda?! Tylko dlaczego każdy tę dorosłość zupełnie inaczej rozumie?!

Być może, że za mało na ten temat ze sobą rozmawiają. W końcu to przecież nasi najlepsi koledzy… Jestem w kropce!

ANKA
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: 5 minut z Anką

Post: # 219314Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 22 – sobota 19 lutego 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

Przedziwna historia. Z tymi konkursami w poszczególnych przedmiotach szkolnych, z olimpiadami. W ogóle, to fajna sprawa – sama nawet miałam ochotę popróbować sił, np. w polskim lub historii, ale teraz… to nie wiem, czy warto. Zresztą… o ile ktoś się będzie mnie pytał, czy chcę, czy nie?

Bo np. jeśli chodzi o matematykę, to pani zapowiedziała, że ci co chcą mieć na koniec roku piątkę, w olimpiadzie udział wziąć m u s z ą . Jeśli nie wezmą, mowy o piątce być nie może! Akurat mnie matematyka nie dotyczy, ale w naszej klasie jest parę takich osób, które mają kłopot. No cóż, nie każdy ma w sobie żyłkę ryzykanta, a uczestnictwo w olimpiadzie z ryzykiem pewnym się wiąże. Bo można przegrać i odpaść na niskim etapie. I wtedy ponosi się k a r ę – nawet o czwórce mowy być nie może. Człowiek, który w tak karygodny sposób s k o m p r o m i t o w a ł panią od matematyki nie zasługuje na więcej niż na tróję. Tak było w ubiegłym roku. I dwa lata temu…

A przecież ci, którzy do piątek mają ochotę zastartować, to w matmie są mocni. Na dobrą sprawę i bez żadnej olimpiady piątki by mogli mieć, a czwórki – to murowane. No i stąd ten kłopot. Ryzykować start w olimpiadzie, czy nie?! Gdy czwórkę ma się pewną, to start taki jest z jednej strony szansą na piątkę, ale – można i zlecieć na łeb na szyję też.

Ja już postanowiłam. Doszłam do wniosku, że między czwórką a trójką jest większa różnica niż między czwórką i piątką. Nie w matematycznych wartościach, ale tak w ogóle – czwórkowicze i piątkowicze, to jedna grupa, a trójkowicze: druga. W związku z tym nie będę ryzykowała pewnych czwórek. Po co mi to?!

Ulka mówi, że jestem głupia, bo nie wierzę sama w siebie. To nie jest zupełna prawda. Ja po prostu nie wierze w sens tych olimpiad. Bo skoro nazwa jest taka sportowa, to i walka też taka powinna być. A nie jest. Na prawdziwych sportowych igrzyskach olimpijskich w każdej konkurencji startuje masa zawodników, a medale są zawsze tylko trzy i z góry wiadomo, że tylko trzy osoby spośród bardzo wielu mogą je zdobyć. I nikt nie wygwizduje tych, co przegrali. Ani ich za przegraną nie karze. Bo wszyscy wiedzą, że można być bardzo dobrym, ale jeśli ktoś jest jeszcze lepszy, to ten lepszy zdobywa medal. A brawa bije się i ostatniemu. O tym wie każdy sportowy kibic.

Żałuję, że nasze panie nauczycielki nie są kibicami sportowymi. Oh, gdyby były!

Żałuję, że nie będę startowała w żadnej olimpiadzie. Że jestem głupia?! Może…

ANKA
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(9/1977) 5 minut z Anką

Post: # 219355Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 25 – sobota 26 lutego 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

Przeglądając wczoraj wieczorem gazetę złapałam się na tym, że… liczę litery w poszczególnych wyrazach. Aspirynę się bierze przeciw grypie, a co mam zażyć teraz?! Coś bowiem powinnam, objawy są, zaraza mnie chwyta. A tak byłam pewna, że mnie ta epidemia ominie!

Zaczęło się tak jakoś zaraz po feriach. Chyba nawet dokładnie pierwszy poferyjny poniedziałek to był, gdy Andrzej z Ryśkiem przynieśli do klasy „Przekrój” z niedorozwiązaną krzyżówką. I próbowali ją sobie w czasie przerw do końca rozwiązać. Nawet nie wiem, ze skutkiem jakimś czy bez. Na drugi dzień znowu nad jakąś krzyżówką ślęczeli. Ogół klasy odniósł się do ich nowej pasji ze… wzruszeniem ramion. Do czasu! Na trzeci dzień, gdy krzyżówek do rozwiązania przytaszczyli ze sobą kilka, dołączył do nich Jurek. Na czwarty – jeszcze paru innych. Piątego dnia zdarzyła się… rzecz niesłychana – pół klasy spóźniło się 10 minut na historię, która wypadła akurat po dużej przerwie. Zakrzyżówkowali się po prostu w jakimś kącie i… nie zauważyli, że już dawno po dzwonku! Na szczęście dla nich, pani od historii musi mieć takie samo hobby – nie dość, że nie zrobiła ze spóźnienia żadnej „sprawy”, to jeszcze podpowiedziała kilka haseł.

Potem była prywatka u Małgorzaty. W zupełnie nowym stylu! Żadnych magnetofonów, adapterów, tańców, a zamiast – ołówki, gumki, słowniki, atlasy… Ulka tam była i wróciła zachwycona. „Nawet nie wiesz, co tracisz! – powiedziała do mnie na drugi dzień – to szaleństwo rozwija!” I obrażona była z lekka, gdy nie wyraziłam swojego entuzjazmu. I patrzyła na mnie tak jakby z politowaniem. A ja w ten sam sposób – na nią. I byłyśmy kwita!

Sama się sobie dziwię, że taką twardość charakteru wykazałam – nie i nie! Zresztą, z przekonaniem, bo uważam, że taka gwałtowna krzyżówkomania, to objaw… hm, niezupełnie normalny. Owszem, od czasu do czasu, to nawet i fajne, ale tak przez cały dzień niemal bez przerwy…?! I co w tym rozwijającego?! Na trzy litery, na pięć liter, na siedem liter… Przecież człowiek w komputerka się przy tym zamienia. Też?!

A jednak… Dojrzewa we mnie potrzeba pokazania, że nie jestem gorsza, że też potrafię. Czemu bym nie miała potrafić, w końcu to żadna filozofia! Nie! To tak jak z orzeszkami solonymi – nie smakują ci, a wyciągasz po nie rękę. Nie?!… Widziałam w jednym z leżących w domu tygodników nie rozwiązaną krzyżówkę – a gdyby ją tak zabrać do szkoły?!…

ANKA
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(10/1977) 5 minut z Anką

Post: # 219412Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 28 – sobota 5 marca 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

No i… jestem solenizantką! Śmiech na sali — tata wręczył nam dzisiaj, mamie i mnie, na „dzień dobry” po bukieciku stokrotek. Przyznam się, że… z lekka zbaraniałam. Pierwszy raz zdarzyła się taka sytuacja. Dotychczas nie byłam rodzinnie przy Dniu Kobiet brana pod uwagę. To raczej ja malowałam laurki, dziergałam serwetki, a teraz — patrzcie, państwo! Nie powiem, sprawiło mi to przyjemność, ale i śmiać też mi się chce. Bo… jest to w sumie naprawdę śmieszne.

Np. w szkole tzw. obchody Dnia Kobiet sprowadzają się do… wiosennego Dnia Nauczyciela. Wiosennego w odróżnieniu od tego ,,prawdziwego”, który ma miejsce jesienią. Zdecydowana bowiem większość nauczycieli to kobiety —w naszej szkole jest wszystkiego trzech panów łącznie z dyrektorem. Szykujemy więc bukiety, robimy maskotki, przygotowujemy program artystyczny… identycznie jak w październiku. Byłabym przy tym istotą na wskroś zakłamaną gdybym nie dodała, że lwią częścią tych wszystkich przygotowań obarczone są dziewczyny. I w październiku, i w marcu też. To, że i w marcu, to tak leci… siłą rozpędu. Nasi „,panowie” uważają bowiem, że my to wszystko o wiele lepiej od nich zrobimy. I… nawet rację mają!

Zastrzegam się od razu, że osobiście nie mam wcale o ten „,podział” pracy żadnych pretensji. Ani też nie przemawia przeze mnie zazdrość, że panie nauczycielki mają dwa razy w roku swoje Wielkie Święto – uczciwe słowo harcerskie dając, należy im się! Dzisiejsze tatowe stokrotki wzbudziły we mnie jednak… skłonność do marzeń. I zaczęłam sobie marzyć tak: że przychodzimy dzisiaj do szkoły, a na każdej ławce, przy której siedzi dziewczyna, leży… wielka krówka; że potem odświętnie przyodziani nasi koledzy składają życzenia i paniom i nam; że w ogóle jest tak dystyngowanie i dorośle…

Hm, mój tata, to taki… żartowniś! Bo to był chyba żart, te stokrotki. Miły, ale jednak żart. Przecież nikt inny nie potraktuje mnie jako osobę świętującą Dzień Kobiet w charakterze solenizantki. Jestem jeszcze… smarkata. To nie ja tak uważam, ale inni. Np. nas koledzy. Swoją drogą, to my zawsze urządzamy dla nich Dzień Chłopaka, a oni… Ciekawe, czy gdyby w kalendarzu istniała instytucja Dnia Dziewczyny, to by się ocknęli?!

Właściwie… to jest pomysł! Bo z tym Dniem Kobiet to nie wiadomo – czy od siódmej klasy obchodzić, czy od ósmej, czy dopiero od szkoły ponadpodstawowej, a może od uniwersytetu…?!

Czy głupio myślę?!…

ANKA
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(11/1977) 5 minut z Anką

Post: # 219464Post Hebius »

Normalnie jak orka na ugorze drewnianą sochą.
Żebym jeszcze widział, że nikt z tego nie korzysta. Ale po ilości wyświetleń można zgadywać, że nie, ktoś tu zagląda.
A żeby wam tak kiedyś nie stanął za to nieme pasożytnictwo!

Obrazek

Świat Młodych
nr 31 – sobota 12 marca 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

Wojtka ojciec pracuje w wytwórni oranżady. Któregoś dnia opowiadał w domu, że mają kłopoty z myciem butelek, bo jedna z osób, która to robiła odeszła z pracy, a nikogo nowego na to miejsce znaleźć nie mogą. Wojtek w tym momencie nastawił uszu — akurat na którejś ze zbiórek rozmawialiśmy o tym, że finanse zastępu trzeba by przed wakacjami podreperować – i zapytał się, czy to musi być koniecznie ktoś dorosły, czy może my byśmy mogli?! Tata obiecał się dowiedzieć. Odpowiedź przyniósł w poniedziałek. Owszem, moglibyśmy, tylko że musi to być nie zabawa w pracę lecz praca. Najpierw zatrudnią nas na tydzień, dla próby, a jeśli próba wypadnie pomyślnie, to możemy pracować nie tylko do wakacji, ale i do końca świata niemal. Warunki są takie: codziennie punktualnie o godzinie 15:00 stawiają się dwie osoby i myją butelki przez 2 godziny, otrzymamy za to miesięcznie… ok, 1500 zł.

Gdy Wojtek przyniósł tę wiadomość, zatkało nas 2 radości. Bomba! Nie tylko forsę zarobimy, ale i kłopotów z zaliczeniem tych szkolnych prac społecznie-użytecznych nikt z nas mieć nie będzie! Zaraz też zaczęliśmy układać grafik butelkowych dyżurów. Ponieważ nas samych jest trochę za mało, zaproponowaliśmy współpracę zastępowi z równoległej klasy. Zgodzili się z takim samym zachwytem, z jakim my powitaliśmy propozycję Wojtka – na każdy zastęp wypadnie po ok. 750 zł, ale dyżur każdego z nas będzie rzadziej niż raz w tygodniu, czyli tyle co… nic!

Mieliśmy zaczynać od najbliższego poniedziałku. Mieliśmy… W trakcie tego, niecałego zresztą, tygodnia wyniknęły nieprzewidziane trudności. Z dwóch stron. Najpierw nasza wychowawczyni – bo Ulka pochwaliła się na lekcji wychowawczej naszym pomysłem — powiedziała, że a b s o l u t n i e n i e w y p a d a brać za tę pomoc pieniędzy i skoro wytwórnia jest w potrzebie, to szkoła może podjąć czyn społeczny. Potem na 17 osób, które miały brać w tym udział, 9 przyszło i powiedziało, że rodzice im nie pozwalają. Pierwszą z nich był Jacek, którego ojciec zadeklarował, że chętnie będzie wpłacał na konto zastępu 100 złotych miesięcznie, ale syna nie pozwoli… demoralizować. Inni argumentowali podobnie – że stać ich na to, żeby „dziecko nie musiało zarobkowo pracować”.

No cóż, kasy naszych zastępów i tak się wzbogacą, bo chociaż butelki będziemy myli za darmo – nasza wychowawczyni ogromnie się do „czynu” zapaliła — to pieniądze dostaniemy od rodziców. Przyznam się tylko, że zupełnie nie rozumiem, dlaczego wszyscy chcą wytwórni tego wydatku oszczędzić!

ANKA

33/10922
Obrazek
Awatar użytkownika
marcin
Posty: 16224
Rejestracja: 25-07-2018 22:48:12
Lokalizacja: PL

Re: (11/1977) 5 minut z Anką

Post: # 219465Post marcin »

Hebius pisze: 25-10-2025 19:51:45 Normalnie jak orka na ugorze drewnianą sochą.
Żebym jeszcze widział, że nikt z tego nie korzysta. Ale po ilości wyświetleń można zgadywać, że nie, ktoś tu zagląda.
A żeby wam tak kiedyś nie stanął za to nieme pasożytnictwo!
A ile razy ty skomentowałes moją produkcję o muzeach i podróżach?
Jutro będzie nowy, długi dzień. Twój własny, od początku do końca. To przecież bardzo przyjemna myśl.
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: 5 minut z Anką

Post: # 219467Post Hebius »

:D
Nie spodziewałem się, że też tu zaglądasz.
Ciebie bym rozgrzeszył i swoją klątwą nie obejmował.
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(12/1977) 5 minut z Anką

Post: # 219547Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 34 – sobota 19 marca 1977 r.

Obrazek

5 minut z Anką

No i otóż — pojutrze rozpoczyna się wiosna. Właściwie… głupia sprawa, od czterech miesięcy umawiamy się z Ulką, że zaczniemy systematycznie chodzić na ślizgawkę (Ulka wyczytała, że jazda na łyżwach cudownie robi na poprawienie urody) i, jak dotychczas, byłyśmy zaledwie 3 czy 4 razy.

To jedna strona medalu, ta negatywna. Druga jest znacznie sympatyczniejsza. Bo skoro wiosna, to znaczy, że już niedługo będzie i lato, a jak lato, to i wakacje. Mniam-mniam…! Już się widzę w kostiumie kąpielowym, na brzegu jeziora najpierw, potem w łódce albo… z pomostu daję nura do wody. No i poziomki będą w lesie — okrutnie uwielbiam poziomki!… na obóz wyjedziemy, i opalę się może nareszcie tak, że mi się piegi pod opalenizną zakryją… Oh, lato, lato!

No i… tak — rozmarzyłam się ponad wszelką przyzwoitość. Czapka jeszcze włóczkowa na głowie, a ja o nurkowaniu w jeziorze. Tak mnie ta pojutrzejsza wiosenna perspektywa marzycielsko nastroiła. No bo co, nie wolno mi?! Przecież tak się pisze i mówi. Że wiosenny nastrój, że wiosenny podmuch, że wiosenny uśmiech…

Tak naprawdę, to pojęcia nie mam, czym się różni uśmiech zimowy czy letni od wiosennego. Nie wiem zresztą czy ktokolwiek, o wiele mądrzejszy ode mnie — wie. Ale tak się już mówi. Bezsensownie. I pewnie coś w tym jest skoro wszyscy to powtarzają!

No i… wreszcie. Nie powiem, żebym była zbytnio zmartwiona. Lubię zimę, owszem, ale cieszę się jak głupia, gdy mogę rajstopy zamienić na podkolanówki. Dzisiejsze popołudnie poświęcam na przegląd szafy. Już postanowiłam. Chociaż specjalnie nie przepadam za zajęciami z dziedziny robótek ręcznych, to do swoich wiosenno-letnich ciuchów przystąpię z ochotą. Coś trzeba będzie na pewno podłużyć, gdzieniegdzie suwak zamienić, jakiś guzik przyszyć…

Już widzę moją mamę, jak… zamienia się w słup widząc mnie przy tej czynności. Biedna mama na pewno pomyśli, że to pod jej wychowawczym wpływem tak wyporządniałam. A ja nie wyprowadzę jej z tego błędu. Co mi tam, niech się cieszy! Gdyby wiedziała, że to wcale nie z jej powodu, a z powodu wiosny… A gdyby jeszcze wiedziała, że to tylko dlatego, iż nie zdążyłam się zakochać…

Bo tak zupełnie naprawdę, to wiosna kojarzy się mi z pierwszą miłością. Ale skoro miłości nie ma, to… trudno — nie zostaje mi nic innego jak zabrać się za wiosenne porządki!

ANKA

36/11213
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(13/1977) 5 minut z Anką

Post: # 219579Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 37 – sobota 26 marca 1977 r

Obrazek

5 minut z Anką

Na wczorajsze popołudnie nasz szczepowy zarządził zbiórkę mundurową całego szczepu, którą poprzedziło długie przemówienie – o tym, że Zjazd, że porządnie musi być, że chusty wyprać i wyprasować… Nawet żeśmy się na niego co nieco z powodu tego przemówienia obrazili – co to, dzieci jesteśmy, swojego rozumu nie mamy czy jak?!

Okazuje się jednak, że… Ale po kolei. Cały tydzień wszyscy się do tej zbiórki przygotowywali. Przy okazji zdopingowało to radę do przyznania dawno już zdobytych przez ludzi sprawności, co zresztą z kolei przysporzyło też i trochę kłopotów, bo akurat w składnicy tych znaczków nie było. Przygotowania polegały na tym, że wszystkie zastępy zorganizowały przedtem swoje własne mundurowe zbiórki. My też. I doszliśmy na niej do wniosku, że… wyglądamy jakoś nieszczególnie, brakowało nam w naszym wyglądzie jakiejś cechy charakterystycznej zastępu. Radziliśmy nad nią dość długo, propozycje padały różne i w końcu ustaliliśmy, że będzie to trampek — bo dużo łazimy teraz na różne wędrówki — wycięty z trzech kolorów filcu i naszyty na chuście. Napracowaliśmy się jak piorun! Najpierw Andrzej z Jackiem malowali projekty tego trampka, potem trzeba było zdobyć filc, w odpowiednich kolorach i odpowiedniej grubości, potem Ulka z Baśką naszywały to przez dwa wieczory na nasze chusty. Tak długo, bo jeszcze i element haftu w projekcie występował. W każdym razie opłaciło się, trampki wyszły ślicznie!

Tak samo ślicznie jak i koronkowe kołnierzyki, które wymyślił sobie zastęp „Biedronek”, zielone kapelusze z frędzelkami, „Kłapouchów”, plecione ze sznurka paski „Tygrysów”, haftowane w kwiaty mankiety „Niezapominajek”… Właściwie, to chyba nie było zastępu, który by nie ruszył głową i solidnie się nie napracował. Szliśmy na tę zbiórkę szczepu dumni jak pawie!

A szczepowy powiedział nam, ze wyglądamy jak… pawie! I bezlitośnie zlikwidował zielone kapelusze, sznurkowe (bardzo artystyczne!) paski, kwiatki… Nasze śliczne trampki odpruł nożyczkami na miejscu. I wcale nie wyglądał na zadowolonego. Nastąpiło kolejne przemówienie.

Hm, okazuje się jednak, że tego rozumu, to nam trochę zabrakło. Miał rację, rzeczywiście wyglądało to wszystko nieco dziwacznie i bardzo niemundurowo. Napracowaliśmy się zupełnie bez sensu! Chociaż nie, sens w tym wszystkim był – przekonaliśmy się naocznie, że mundur, to mundur i upiększać go nie trzeba!

ANKA

37/11311
Obrazek
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: 5 minut z Anką

Post: # 219580Post Hebius »

A tak w tamtych czasach wyglądała prawdziwa harcerka:
Obrazek

Zdjęcie z tego samego numeru ŚM, co ostatni odcinek. Mirka chodzi do VIII klasy, czyli jest rok starsza od Anki.
Obrazek
Awatar użytkownika
marcin
Posty: 16224
Rejestracja: 25-07-2018 22:48:12
Lokalizacja: PL

Re: 5 minut z Anką

Post: # 219583Post marcin »

Bardzo podobna z twarzy do mojej mamy z czasów młodości (która notabene też była harcerką)
Jutro będzie nowy, długi dzień. Twój własny, od początku do końca. To przecież bardzo przyjemna myśl.
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 18018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: 5 minut z Anką

Post: # 219584Post Hebius »

A przeczytałeś podpis pod zdjęciem? :D
Gratulując serdecznie zwycięstwa, musimy jednocześnie... złotą medalistkę odrobinę zawstydzić (zresztą, nie ją jedną) - do munduru nie nosi się golfa!
https://archiwizacjax.wordpress.com/wp- ... -mirka.jpg

Moja nie wiem, do Pionierów chyba się już nie załapała, ale do Październicząt (Oktiabriata, dla dzieci w wieku 7-9 lat) należała na bank. Do harcerstwa wątpię, nic nigdy o harcerstwie nie wspominała. Polacy kiedyś kochali obcych równie mocno jak teraz, więc mama w podstawówce trzymała się raczej miejscowych, Mazurów, których napływowi niedorośli patrioci wyzywali od szkopów czy hitlerowców (mama dopiero w połowie lat 50. przyjechała z Syberii, więc dla prawdziwych Polaków była kacapem).
Obrazek
ODPOWIEDZ