Zamek z zewnątrz wygląda całkiem przyzwoicie. Chyba wcześniej nie widziałem, bo miałem mylne przeświadczenie, że licznych przebudowach to jakiś całkiem nieciekawy budynek.
---
Sam byłem wczoraj u siebie na kolejnym wykładzie muzealnej Akademii 2025, której tegoroczny program jest związany z wystawą czasową „W blasku światła ukazuje się obraz. Sztuka witrażowa w Prusach - – działalność pracowni witreatorskich w Prusach Wschodnich przed II wojną światową”
Tym razem zaproszony z Torunia konserwator opowiadał o pracach przy odnalezionych w magazynach lidzbarskiego muzeum siedmiu witrażowych oknach (55 witrażowych kwater), które po wnikliwych badaniach zidentyfikowano jako okna z kaplicy olsztyńskiego zamku (Niemcy je ewakuowali w czasie wojny), a teraz, po kilku latach restauracji można je będzie wreszcie obejrzeć. Na wystawie w Kętrzynie jest jeden składak
Zdjęć własnych na takich spotkaniach kulturalnych już nie robię, więc się posłużę fotkami ze strony muzeum:

Jedno z okien - przed i po konserwacji.
Kwatery jak widać w różnym stanie zachowania (uszkodzenia to głownie rezultat pospiesznego demontażu i nieodpowiedniego przechowywania przez dziesięciolecia po wojnie). Pan konserwator opowiadał, że gdyby miał wymienić wszystkie popękane szkła w kwaterach bez malunków, wymiana objęłaby 60-80% powierzchni. Dlatego konsekwentnie kleił wszystko, co się tylko dało skleić, bo zależało mu na zachowaniu jak największej części zabytkowej substancji.

Składak pokazywany w muzeum.
Jest to pierwsza muzealna prezentacja tych witraży po konserwacji, bo nadal nie zdecydowano, co z tymi oknami zrobić. Raczej nie wrócą na swoje miejsce w zamku w Olsztynie, a na prezentacje na wystawie potrzeba miejsca, pomysłu na aranżacje i dodatkowych środków.

Tak to wyglądało, pan konserwator i jego dzieło.

Na spotkaniu było około dwudziestu osób (na zdjęciu nie widać, ale do ściany są jeszcze ze cztery rzędy krzeseł). Oprócz stałego zestawu znajomych twarzy (Tytus, Pucołowaty, Połomski, Sprytna, Chudy Emeryt) zauważyłem też jednego wysokiego i ładnego nastolatka (16-17 lat), ewenement.
Piękny (a może wystarczy - atrakcyjny?) Szymon chyba był przeziębiony, bo dość mocno śmierdziało od niego czosnkiem, co poczułem od razu, gdy się przysiadł, by zaprosić mnie (poinformować) na środowe spotkanie w Loży (Dekada - lata 80. w Kętrzynie).
"Ale i tal bym całował na pierwszy sygnał zachęty" pomyślałem od razu.
A teraz się zastanawiam, co by sobie chłopak pomyślał, gdyby kiedyś, nie daj Boże!, trafił na to moje wyznanie, którego nie powinienem przelewać nawet na papier. Bardzo by go obrzydziło takie zainteresowanie ze strony obleśnego pedała?