Na stronie Wyborczej można przeczytać wywiad Michała Nogasia z autorem:
Autor "Historii przemocy": O tym, co zrobił mi ten chłopak opowiadałem każdej napotkanej osobie. To jedna z reakcji na zło, którego doświadczyłem
Skąd odwaga, by opisać tak osobistą, intymną historię?
Nie nazwałbym tego odwagą. To była potrzeba, którą odczuwałem. Wiedziałem, że muszę opowiedzieć o tym, co mnie spotkało, by już nikt nigdy nie próbował robić tego za mnie. Czułem się odarty nie tylko z godności, ale także z prawa do przedstawienia swojej wersji wydarzeń i własnego zdania na temat tego, do czego doszło.
Co dokładnie się wydarzyło?
Cała historia opowiedziana w książce jest prawdziwa. W wigilijną noc 2012 r. wracałem piechotą ze świątecznej kolacji u przyjaciół. W okolicach placu Republiki w Paryżu zaczepił mnie bardzo przystojny chłopak. Reda. Byłem zafascynowany jego pięknem. Szedł za mną i choć prosiłem, by zostawił mnie w spokoju, był nieugięty. Nalegał na rozmowę, mówił, że mu się podobam i że chciałby się ze mną kochać. Byłem bardzo zmęczony i przez długi czas odmawiałem, z początku byłem nawet bardzo stanowczy. Ale w końcu uległem – ciekawy, podniecony, oszołomiony jego urodą.
Weszliśmy do mojego mieszkania i przez kolejne dwie, może trzy godziny uprawialiśmy seks. Ale nie tylko. Opowiedział mi również historię swojego życia. Był Kabylem, jego rodzina pochodziła z północno-wschodniej Algierii, z berberyjskiego narodu podbitego przez Arabów. Ojciec Redy przed kilkudziesięcioma laty przybył do Francji i tu zetknął się z piekłem rasizmu w obozie przejściowym dla uchodźców. Z trudem się odnalazł w nowej rzeczywistości, przystosowanie do życia we Francji całej rodzinie zajęło wiele lat.
Wzbudził moje zaufanie, opowiedziałem mu więc też kilka rzeczy na swój temat, choć nie tak otwarcie – wówczas jeszcze bardzo wstydziłem się tego, skąd pochodzę, miejsca, z którego musiałem uciekać.
Było nam razem naprawdę dobrze i nagle, w mgnieniu oka, gdy Reda powoli szykował się do wyjścia, sytuacja zmieniła się diametralnie. Zorientowałem się, że chciał ukraść kilka należących do mnie rzeczy. Stał się brutalny, gdy poprosiłem o ich zwrot. Zgwałcił mnie, dusił, wymachiwał pistoletem, który – jak się okazało – miał przy sobie. Uciekł.
Szukam odpowiedzi własnej, ponieważ każdy, kto poznał przebieg zdarzeń – policjanci, lekarze, przyjaciele – miał własne wyjaśnienie. Ale z żadnym z nich nie mogłem się zgodzić. Każdy przetwarzał moją opowieść we własny, wygodny dla siebie sposób. Musiałem to przerwać, inaczej bym oszalał.