Świat Młodych
nr 150 – wtorek 16 grudnia 1975 r.
Pięć minut z Magdą
Zastrzeliła mnie wieczorem moja rodzicielka dokumentnie. Słuchajcie, przychodzi wieczorem do domu, zamyka się z tatą w pokoju i wiodą tam „ściśle tajną dyskusję”. „Ściśle tajną”, to znaczy, że nie była ona przeznaczona dla moich uszu. Z tym, że przeznaczenie przeznaczeniem, a nowe budownictwo nowym budownictwem — słyszałam zupełnie dokładnie. A słuchając, zdębiałam! Bo ni mniej, ni więcej, dowiedziałam się, że… mama chce mi zafundować korepetytora. Z matematyki!
Pomysł powstał w czasie pogawędki mojej mamy z mamą Kryśki — siedzi dwie ławki przede mną. Mama się w czasie tej pogawędki dowiedziała, że Kryśka właśnie takowe korepetycje pobiera. Ja o tym nie wiedziałam. Zresztą, do głowy by mi nie przyszło — Kryśka nie jest głupia, uczy się zupełnie przyzwoicie, z matematyki miewa trójki i czwórki, czasami piątkę dostanie, no, normalnie! Przynajmniej mnie się tak wydaje. Ale nie rodzicom Kryśki. I nie rodzicom moim.
To jest wzruszające z ich strony, że nie chcą, abym była gorsza. Kryśka ma korepetytora, to dlaczego ja mam nie mieć? Ich też stać, nie będą dla swojego dziecka (niby dla mnie) żałowali tych paru groszy. To jest takie krótkie streszczenie tej „ściśle tajnej” narady.
I na razie to wszystko. Kropka. Koniec. Mowy na ten temat więcej nie było, ale czuję, że jeszcze będzie, bo mama poprosiła mnie, żebym wzięła w szkole od Kryśki telefon do jej mamy do pracy. Że niby ma sprawę jakąś. Nie wie, że ja wiem, iż się będzie o adres korepetytora pytała. I nie wie, że jestem w ciężkiej kropce — powiedzieć z góry, że nie potrzeba, czy dopiero potem, jak już oficjalnie się o sprawie dowiem. Tylko… czy to ma znaczenie jakieś, czy moja opinia zostanie tutaj wzięta pod uwagę?!
Moi rodzice są w ogóle fajni, ale boję się, że to będzie najcięższa z ciężkich spraw. Zostali po prostu z a h i p n o t y z o w a n i. Tak jak zostali zahipnotyzowani już przedtem rodzice Kryśki, jak zostaną zahipnotyzowani rodzice Hanki, Jagody, Marka… Bo na pewno, gdy się dowiedzą, że inni już korepetycje mają, to n i e p o ż a ł u j ą ich własnym dzieciom.
Znałam takie klasy, gdzie ponad połowa była w ten sposób prywatnie douczana. Rozśmieszało mnie to, nie przypuszczałam, że i nas to może spotkać. No, głupia sprawa! Przecież chodzi o niezłych uczniów. Protestować w pojedynkę? Gdyby tak wszyscy takie veto założyli…
MAGDA