Ciekawe, czy jest gejsz?

To znaczy wiem, że jest męski odpowiednik, ale ciekawe jak z tym sobie radzą tłumacze, bo jakoś nie spotkałem się chyba.
Ciekawe, czy jest gejsz?
Wes ma wszystko, o czym można zamarzyć – jest młody, przystojny, bogaty i uchodzi za nową nadzieję kanadyjskiego hokeja. Kibice go uwielbiają, a jeśli nadal będzie strzelał gole, ma szansę na nagrodę dla najlepszego debiutanta. Do tego wprowadził się do wymarzonego mieszkania z mężczyzną, którego kocha. Jest tylko jeden problem: o ich związku nikt nie może się dowiedzieć. Jeśli prawda wyjdzie na jaw, rozpęta się medialna burza, która może wszystko zniszczyć.
Jamie zostawił swoje dawne życie, by być z Wesem. Ale ciągłe ukrywanie się? To zupełnie nie jego bajka. Jedyną ulgę stanowi fakt, że w ich mieszkaniu mogą być sobą. A przynajmniej mogli. Bo gdy pewnego dnia najbardziej wścibski kolega z drużyny Wesa wprowadza się do tego samego budynku, sieć kłamstw, którą para utkała wokół siebie, zaczyna się rozpadać.
Przed nimi najtrudniejsza rozgrywka, ale w końcu Jamie i Wes doskonale czują się na lodzie. Jak poradzą sobie tym razem
Barwna narracja splata losy grupy mężczyzn urodzonych pod koniec XIX wieku, ukazując, jak wyglądało życie homoseksualnych aktorów w II Rzeczypospolitej i w czasie wojny. Książka odsłania kulisy teatru, kina i kabaretu, gdzie w subtelny sposób przemycano wątki nienormatywnej seksualności. Wśród fascynujących bohaterów znajdziemy m.in. sekretarza Poli Negri, syna zamożnego
warszawskiego architekta, kochanka Eugeniusza Bodo oraz pierwszego aktora, który w
polskim teatrze pojawił się nago na scenie. Ich biografie pełne są wielkich romansów, prób
podbicia stolicy, wyjazdów do Paryża i Hollywood, ale także dramatycznych wydarzeń – od
samobójstwa z powodu nieszczęśliwej miłości po śmiertelny zawał serca podczas
spektaklu. Czy w polskiej historii istniało „homolobby” – wpływowa sieć homoseksualnych aktorów
wspierających się nawzajem? Odpowiedź znajdziecie w tej książce.
Jacek Dehnel o książce pisze:Imponująca jest zaciekłość, z jaką Krzysztof Tomasik tropi queerową historię Polski i polskiej kultury. Z zapisów prasowych, pamiętnikarskich, wspomnieniowych, z plotek, donosów, złośliwostek, nawet z ulicznych wierszyków wydobywa pamięć przemilczaną, celowo zacieraną, wymazywaną. Tymczasem historia scen słynnych („Reduty” Osterwy, „Qui Pro Quo”) i niepozornych (teatru „8.30” czy kabaretu „Sfinks”) była również historią nieheteronormatywną. Romanse, związki, podrywy na jedną noc, dramatyczne zerwania, samobójstwa.
Autor prowadzi nas przez szalone lata dwudzieste z ich fascynacją kinem, nowymi technologiami (kostiumy z żaróweczkami!) i reformami teatralnymi, przez lata trzydzieste, które zmiatają kino nieme, a za to przywracają operetkę, kończą się zaś wybuchem wojny; przez lata czterdzieste, gdy przez Europę i teatr przetacza się walec dwóch totalitaryzmów; i wreszcie doprowadza nas do PRLu, gdzie kolejni bohaterowie odgrywają swoje ostatnie role: role starców. Nikogo nie usprawiedliwia, nikogo nie wybiela, niczego nie lukruje.
Tomasik koncentruje się na sześciu wybranych bohaterach, ale przy okazji przywołuje zarówno najsłynniejsze nazwiska polskich twórców teatralnych i filmowych tamtych lat (och, to podwójne życie Osterwy czy Bodo!), jak i tych, których dawno zapomniano, jak Jean de Kuharski, Joshua Kean albo Edward Żero vel Raquello. Nie poprzestaje jednak na samej biografistyce, na wskrzeszeniu barwnego światka aktorów teatralnych, filmowych, operetkowych, kabaretowych w stolicy i na prowincji, w Paryżu i w Hollywood. Pokazuje całą panoramę ówczesnego stosunku do elgiebetów: od pomstowania, histerii i polecania pomysłów Hitlera, przez wyparcie, niezrozumienie kontekstu, ślepotę, po – rzadką – akceptację w wąskich kręgach (tak jak dziś tolerancja wzrasta na pożywce z międzynarodowych seriali, tak wówczas wprowadzały ją francuskie czy amerykańskie sztuki).
Pasjonująca, poruszająca książka, która niemal od podstaw rekonstruuje brakujący rozdział polskiej queerowej pamięci.
***
(za pracę nad blurbem dostałem pieniądze, ale polecam szczerze i entuzjastycznie)
https://www.facebook.com/dorota.kozinsk ... %2CO%2CP-RDorota Kozińska na FB pisze:
RANY BOSKIE!
Krytyka Polityczna wydała książkę Piotra Szaroty "Felicita! Psychobiografia Felicity Vestvali", a w niej (jak wynika z tekstu Izabelli Adamczewskiej w GW) takie rewelacje:
"W 1863 roku Felicita zrezygnowała z kariery śpiewaczki.
Dlaczego? Szarota spekuluje: złoty czas kontraltów to początek XIX wieku – zrezygnowano z niebezpiecznej praktyki kastracji, a wystarczającej liczby tenorów, którzy mogliby zastąpić brakujących kastratów, nie było. Oklaskiwano więc Josephinę Grassini, Geltrude Righetti, Mariettę Marcolini i Giudittę Pastę. Dobra passa nie trwała jednak długo. Już wczesne lata 50. XIX, kiedy Vestvali debiutowała w operze, były dla kontraltów trudne. Nowych pierwszoplanowych ról nie pisano, a dziewiętnastowieczny kanon kobiecości pisany był w opozycji do stereotypowo traktowanej męskości. Panie miały śpiewać sopranem – i kropka. „Od tej pory źle widziana była jakakolwiek niejednoznaczność czy ambiwalencja, której symbolem były nie tylko role en travesti, lecz także sam kontralt – głos kobiecy, który brzmieniem przypominał głos męski".
Czy te banialuki są produktem autorki artykułu, czy autora książki? Ma ktoś to dzieło i może sprawdzić? A jeśli tam istotnie stoją takie bzdury, to kto, na litość, to redagował? Za pieniądze z dofinansowania ze środków MKiDN?