uzytkownik_konta pisze: ↑21-02-2024 18:06:01
Korzystam z okazji, aby zadać pytanie:
Ballordo pisze: ↑21-02-2024 18:03:56Tak, brałem dwukrotnie udział wyzwaniu, o którym piszecie. Zawsze kończąc z liczbą przeczytanych książek dużo poniżej zakładanego celu, co było mega frustrujące.
Co cię skłoniło do tego, aby w ogóle spróbować?
W tamtych czasach (2-3 lata temu) dość dużo czytałem, więc pomyślałem sobie, że warto spróbować. Okazało się, że wciągnąłem się w to na tyle, że nie zwracałem uwagi na świat dookoła mnie. Zamknąłem się w jakimś swoim świecie i tylko czytałem i czytałem. Po czym okazało się, że zawsze znajdą się jakieś okoliczności, które sprawiają, że lektura się spowalnia, co napędzało mnie później dodatkowo, by jeszcze szybciej czytać kolejne pozycje. Skończyło się na tym, że zaniedbywałem różnego rodzaju zainteresowania i życie towarzyskie, a z lektur niewiele pozostało w głowie. Na szczęście książki, które czytam, na ogół kupuję i posiadam, bo nie trawię używanych, więc kiedyś, będąc na emeryturze, będę mógł do nich wrócić i zgłębić przeleciane po łebkach tematy
Ale dlaczego sądziłeś, że warto spróbować? Dlaczego czułeś potrzebę, żeby w ogóle dążyć do akurat 52 książek? Zrozumiałbym, gdybyś wcześniej uważał, że czytasz zbyt mało, toteż że potrzebujesz jakiejś motywacji, nawet w postaci arbitralnie ustalonej liczby. Ale skoro i tak czytałeś dużo, to dlaczego uznałeś, że 52 będzie lepsze niż np. 35?
Może chciałem się w ten sposób dowartościować? Że niby taki oczytany jestem, bo pochłaniam jedną książkę na tydzień. Nie wiem. To była jakaś podświadoma decyzja, bo racjonalnie nie umiem wytłumaczyć, co też mi strzeliło do łba.
Ja się za każdym razem podejmuje takich wyzwań z ciekawości (chociaż teraz już wiem, że jestem zbyt leniwy i nie dam rady)
52 tytuły to w sumie nie jest dużo. Jedna książka na tydzień - przecież to żaden problem tyle przeczytać, jeśli się czyta systematycznie
No i dzięki temu zacząłem sobie notować tytuły, które przeczytałem w ciągu roku.
Donald Tusk: To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi. Nie trzeba robić takiej obrzydliwej, ponurej propagandy wymierzonej w migrantów, bo to są ludzie, którzy potrzebują pomocy.
Jeśli książka miałaby 350 stron, co jest liczbą dość typową, to nie uważam tego za niemożliwe, nawet jeśli ktoś normalnie pracuje. Może nie po 50 stron za jednym razem, ale po 50 stron dziennie - da się przecież bez wielkiego problemu. Ale fakt faktem, że pewnie by mi się nie chciało.
No właśnie, brak chęci to podstawowa przyczyna słabego czytelnictwa.
Donald Tusk: To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi. Nie trzeba robić takiej obrzydliwej, ponurej propagandy wymierzonej w migrantów, bo to są ludzie, którzy potrzebują pomocy.
Czy robienie z czytania przykrego obowiązku jest rozwiązaniem tego problemu? Namawianie ludzi, aby sami wpędzali się w poczucie, że ktoś stoi nad nimi z batem? Ktoś, kto nie czytał wcale albo prawie wcale, a później weźmie się za czytanie na czas, wytrwa w tym może miesiąc, po czym porzuci to na dobre. Podejście, które do książek wpaja się dzieciom i młodzieży za pośrednictwem takiego a nie innego podejścia do lektur szkolnych, doskonale to pokazuje.
Nie wiem, ja zawsze lubię żeby treść książki trochę ze mną "pobyła", lubię o niej sobie porozmawiać, czy pomyśleć zanim wezmę następną.
W zasadzie to pewne książki siedzą mi w głowie tygodniami i nawet nie bardzo mam ochotę na czytanie wówczas czegoś nowego.
"Nie bój się doskonałości. – Nigdy jej nie osiągniesz." Salvador Dali
Przecież te challenge, to jest przede wszystkim zabawa. Przeczytam 52 książki, czy nie przeczytam, dla mnie to właściwie mało istotne. Nie obracam się w towarzystwie, które będzie mnie wyśmiewało z powodu klęski. Właśnie mnie znajoma pocieszyła, sprawdziwszy, że w tym roku przeczytałem dopiero jedną książkę, że w sumie nie jest źle, bo średnia nam wychodzi po osiem na głowę
Donald Tusk: To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi. Nie trzeba robić takiej obrzydliwej, ponurej propagandy wymierzonej w migrantów, bo to są ludzie, którzy potrzebują pomocy.
Może w cytowanym artykule, bo raczej nie od siebie.
Donald Tusk: To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi. Nie trzeba robić takiej obrzydliwej, ponurej propagandy wymierzonej w migrantów, bo to są ludzie, którzy potrzebują pomocy.
Aaa... Jedno nie kłoci się z drugim, bo rozpatrywałem to w kategoriach rozrywki. Czytanie przegrywa przez brak chęci z innymi formami spędzania wolnego czasu, takimi jak bezmyślne netowanie, granie, czy oglądanie seriali. Sam właśnie czytam mniej, niż bym mógł głownie przez przez nie wymagające żadnego wysiłku bezmyślne netowanie.
Donald Tusk: To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi. Nie trzeba robić takiej obrzydliwej, ponurej propagandy wymierzonej w migrantów, bo to są ludzie, którzy potrzebują pomocy.
„ Odrzania. Podróż po ziemiach odzyskanych”
Zbigniew Rokita , laureat „ Nike” za „ Kajś” niczym brat łata przemierza tzw.” ziemie odzyskane”, rozmawia z historykami i mieszkańcami, zwiedza, ogląda, przywołuje fakty i komentuje. Jako urodzony w Opolu i zamieszkały we Wrocławiu od początku wiedziałem, że jest to książka dla mnie, choć moja rodzina ma uwagę krytyczną, że akurat o Opolu jest tu bardzo niewiele. Rokita nie ukrywa emocjonalnego stosunku do tematu, to książka, według autora ” knajpiany poemat reporterski”, bardzo osobista, emocjonalna, wręcz miłosne wyznanie wiary do mitycznej krainy, zwanej Odrzanią. Dla niego „słowo „nasze” mogłoby zastąpić całą książkę”.
Autor opisuje temat z osobistej perspektywy , pisze : „ bo ja mieszczę w sobie i podbitego, i podbijającego, i śląskiego autochtona, i polskiego osadnika. Jestem z rodziny, w której byli i ci, i tamci”. To też moja perspektywa. Rokita pisze, że :” historia obiektywna to jedno z największych zmyśleń współczesności”. Autor pokazuje więc perspektywę małych ojczyzn, zgodnie z definicją profesora Stanisława Ossowskiego, który po wojnie prowadził badania na Opolszczyźnie, gdzie rozmawiał z autochtonami i zauważył, że dla Niemców istnieją dwie ojczyny: „ Heimat” czyli prywatny, kameralny krajobraz duszy, nasze pierwsze smaki, obrazy, dźwięki i to ona towarzyszyć nam będzie zawsze. I ta druga „ Vaterland”, dodana za sprawą edukacji, ideologii. Ta druga może się zmieniać. Mityczna Odrzania, eksperyment demograficzny na skalę światową mówi o przenikaniu się tych dwóch ojczyzn. Oczywiście to proces stały, ale „ to co się nie nazywa, z czasem blaknie, żadnieje i w końcu przestaje istnieć, a puste miejsce po nim prędko zarasta”.
Rokita nie unika tematów trudnych i bolesnych, bo przecież historia okrutnie się z Odrzanią obeszła, pokazuje brutalne /po/wojenne dziedzictwo i jego skutki. Podczas lektury przypomniała mi się gorzka refleksja, która na co dzień towarzyszy mi we Wrocławiu, a często przewija się podczas podróży do Wałbrzycha, Legnicy, Nysy, Świdnicy, Kłodzka czy innych miast i miasteczek „ odrzańskich” , a zwłaszcza, kiedy oglądam dawne, przedwojenne albumy czy zdjęcia, pokazujące blask i piękno tych ziem.
Es gibt ein Leben und ich lebe es . Romy Schneider.
Mnie też te wyzwania czytelnicze trochę śmieszą. Z jednej strony cieszę się,że ludzie czytają cokolwiek, bo sporo osób naprawdę NIC nie czyta i jest to także tzw. inteligencja. Z drugiej strony odczuwam lekki krindż, co ludzie czytają i uważają to za literaturę. Mam takie hobby, że wszędzie gdzie jesteśmy zagranicą odwiedzamy księgarnię i szukamy polskich autorów. O ile Szymborska, Tokarczuk czy Twardoch mnie nie dziwią i cieszą, to nawet w Grecji spotkaliśmy " prozę" Lipińskiej. Z trzeciej strony bardzo rzadko czytam tzw. " modne" pozycje. Nie czytałem nic ani Mroza, ani Bondy ani " Chłopek" ani nic takiego i " Odrzania" jest pierwszą pozycją z tzw. " mainsteamu", która mnie zainteresowała, ale mam do tematu osobisty stosunek. Ale czytam cały czas i pozostaje to dla mnie nałogiem, przyjemnością i chyba jednym z najlepszych sposobów spędzania czasu.
Es gibt ein Leben und ich lebe es . Romy Schneider.
Hebius pisze: ↑21-02-2024 18:56:50
52 tytuły to w sumie nie jest dużo. Jedna książka na tydzień - przecież to żaden problem tyle przeczytać, jeśli się czyta systematycznie
Nie czytam powieści, poezji itp. Głównie popularnonaukowe, naukowe lub literatura faktu w postaci biografii i jakichś pozycji z dziedziny samorozwoju, żywienia, stylu życia. Żeby tego typu treści przetrawić nie ma szans wyrobić się z jedną książką w tygodniu. A ostatnio mam fazę na czytanie po angielsku lub włosku i ten czas przerobienia pojedynczej książki jeszcze się wydłuża.
W związku z tym mam dodatkowe przemyślenia. Czelendże nie mają sensu choćby z tego powodu, że trzeba by zdefiniować co miałoby być zaliczone na poczet przeczytanej książki. Dla przykładu - przeczytam jakąś cienką broszurkę. Czy mam ją zaliczyć jako przeczytaną książkę? Ile stron minimum musi mieć książka i jaka ma być treść, by dana pozycja została zaliczona? Na portalach czytelniczych widzę ludzi, którzy mają przeczytane i 100 książek rocznie, ale co z tego, kiedy większość to jakieś nowele i inne eseje, zapewne z mnóstwem obrazków, które z zewnątrz, ze względu na formę wydania, mogą przypominać książkę, ale w rzeczywistości są puste w treści.
Życie też nie ma sensu, a człowiek i tak się przeważnie męczy do mniej czy bardziej naturalnego końca
Donald Tusk: To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi. Nie trzeba robić takiej obrzydliwej, ponurej propagandy wymierzonej w migrantów, bo to są ludzie, którzy potrzebują pomocy.