Ajuści, waćpanna dobrze prawi, archaizm, ale nie na tym archaicznym forum.
To się czyta
Regulamin forum
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
- Hebius
- Posty: 15536
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: To się czyta
Kto należy do rasy ludzkiej, ten chodzi do opery.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
- Cepelia
- Posty: 11
- Rejestracja: 07-10-2021 14:31:06
- Lokalizacja: Łódź
Re: To się czyta
Zali wżdy
A co by nie było że tu tylko spamuje poza tematem. Czytam "Hrabinę de Charny". Czytam to powoli, kawałkami od lipca jakoś? Co ten Dumas? Jakby mi ktoś powiedział przed tą lekturą, że jakąś powieść Dumasa utożsamię z cierpieniem to bym pomyślała, że ten ktoś łże. A miałby rację. Kto by pomyślał, że publikowanie wypocin jako powieści w odcinakch w gazetach działało w przypadku tego autora na korzyść.
A co by nie było że tu tylko spamuje poza tematem. Czytam "Hrabinę de Charny". Czytam to powoli, kawałkami od lipca jakoś? Co ten Dumas? Jakby mi ktoś powiedział przed tą lekturą, że jakąś powieść Dumasa utożsamię z cierpieniem to bym pomyślała, że ten ktoś łże. A miałby rację. Kto by pomyślał, że publikowanie wypocin jako powieści w odcinakch w gazetach działało w przypadku tego autora na korzyść.
- Achim
- Posty: 1382
- Rejestracja: 13-07-2019 19:29:55
- Lokalizacja: Wrocław
Re: To się czyta
„Konrad Swinarski. Biografia ukryta”
Blisko pół wieku po śmierci reżysera ukazało się opus magnum profesor Beaty Guczalskiej, pierwsza tak obszerna i wielowątkowa biografia Swinarskiego. Autorka wykonała tytaniczną pracę, czytając stosy dokumentów archiwalnych, lecz także konfrontując się z legendą mistrza polskiego teatru.
Swinarski stale obecny jest w micie, narracji, lecz także wspomnieniach współpracowników : Kazimierza Wiśniaka, Zygmunta Koniecznego, Anny Polony, Anny Dymnej, Jerzego Radziwiłowicza, Józefa Opalskiego czy Krystiana Lupy. Jego spektakle są częścią polskiej tradycji teatralnej, a ich twórca uchodzi za prekursora współczesnego teatru Jarzyny i Warlikowskiego.
Profesor Guczalska nie unika tematów trudnych, jak wojenne i powojenne losy rodziny reżysera, jego alkoholizmu, załamań nerwowych czy odrażającej moralnie postaci żony agentki SB i kryminalistki, Barbary Witek- Swinarskiej. Autorka biografii tworzy szerokie tło historyczno-społeczno- polityczno- obyczajowe i na nim opowiada o reżyserze. Są tu najwięksi współcześni twórcy jak Strzemiński, Brecht, Weiss, Pasolini czy Grotowski, lecz także bezdomni, którym Swinarscy pomagali.
Profesor Opalski wspomina, że „ cierpienie Swinarskiego/ a był to jeden z najbardziej nieszczęśliwych ludzi, jakich znałem/ rzutowało na jego spektakle”. Spektakle liczne i realizowane na całym świecie, bo Swinarski w pewnym okresie zrobił prawdziwą europejską karierę teatralną. Ten ciągły ruch, pośpiech, zaangażowanie w wiele projektów jednocześnie są świetnie pokazane w tej książce. To taka neurotyczna gonitwa, którą profesor Guczalska podsumowuje, że „Konrad Swinarski żył na poziomie intensywności, który nie jest dostępny normalnemu człowiekowi”. Nie wszystkie spektakle Swinarskiego okazały się sukcesami, część prób przerywał uciekając, jego europejska kariera w pewnym momencie się załamała, a pierwsze świetne spektakle w Starym Teatrze napotykały na pustki na widowni.
Autorka pisze, że Swinarskiego „zajmował przede wszystkim człowiek w wymiarze historycznym i społecznym- ludzkie indywiduum wplątane w sieć ideologii, warunków materialnych, w bezwzględne mechanizmy historii i polityki”. I taki był też jego pełen paradoksów los, powojennej sieroty, wnuka polskiego patrioty Franciszka Ksawerego Liczbińskiego, którego „ żadne z dzieci nie wybierze dla siebie polskiej tożsamości”. Jedynym ratunkiem od tych skomplikowanych uwikłań był dla Swinarskiego teatr. Profesor Guczalska pisze „ autentyczność i szczerość były dla reżysera w życiu mało dostępne, często nieosiągalne, toteż szukał ich w sztuce, w teatrze, gdzie- jak sam deklarował- czuł się wolny”. Ta wolność twórcza okupiona była kryzysami psychicznymi, bo jak pisał Swinarski ze Stanów do żony „ ze wszystkim sobie radzę, ale nie ze sobą” i znana jest jego deklaracja ,że jest wierny własnej zmienności”.
Oczywiście autorka jest świadoma, że pewnych rzeczy już nigdy się nie dowiemy. Brak informacji w archiwach bądź są one niekompletne.
Pozostaje fascynująca biografia .
Blisko pół wieku po śmierci reżysera ukazało się opus magnum profesor Beaty Guczalskiej, pierwsza tak obszerna i wielowątkowa biografia Swinarskiego. Autorka wykonała tytaniczną pracę, czytając stosy dokumentów archiwalnych, lecz także konfrontując się z legendą mistrza polskiego teatru.
Swinarski stale obecny jest w micie, narracji, lecz także wspomnieniach współpracowników : Kazimierza Wiśniaka, Zygmunta Koniecznego, Anny Polony, Anny Dymnej, Jerzego Radziwiłowicza, Józefa Opalskiego czy Krystiana Lupy. Jego spektakle są częścią polskiej tradycji teatralnej, a ich twórca uchodzi za prekursora współczesnego teatru Jarzyny i Warlikowskiego.
Profesor Guczalska nie unika tematów trudnych, jak wojenne i powojenne losy rodziny reżysera, jego alkoholizmu, załamań nerwowych czy odrażającej moralnie postaci żony agentki SB i kryminalistki, Barbary Witek- Swinarskiej. Autorka biografii tworzy szerokie tło historyczno-społeczno- polityczno- obyczajowe i na nim opowiada o reżyserze. Są tu najwięksi współcześni twórcy jak Strzemiński, Brecht, Weiss, Pasolini czy Grotowski, lecz także bezdomni, którym Swinarscy pomagali.
Profesor Opalski wspomina, że „ cierpienie Swinarskiego/ a był to jeden z najbardziej nieszczęśliwych ludzi, jakich znałem/ rzutowało na jego spektakle”. Spektakle liczne i realizowane na całym świecie, bo Swinarski w pewnym okresie zrobił prawdziwą europejską karierę teatralną. Ten ciągły ruch, pośpiech, zaangażowanie w wiele projektów jednocześnie są świetnie pokazane w tej książce. To taka neurotyczna gonitwa, którą profesor Guczalska podsumowuje, że „Konrad Swinarski żył na poziomie intensywności, który nie jest dostępny normalnemu człowiekowi”. Nie wszystkie spektakle Swinarskiego okazały się sukcesami, część prób przerywał uciekając, jego europejska kariera w pewnym momencie się załamała, a pierwsze świetne spektakle w Starym Teatrze napotykały na pustki na widowni.
Autorka pisze, że Swinarskiego „zajmował przede wszystkim człowiek w wymiarze historycznym i społecznym- ludzkie indywiduum wplątane w sieć ideologii, warunków materialnych, w bezwzględne mechanizmy historii i polityki”. I taki był też jego pełen paradoksów los, powojennej sieroty, wnuka polskiego patrioty Franciszka Ksawerego Liczbińskiego, którego „ żadne z dzieci nie wybierze dla siebie polskiej tożsamości”. Jedynym ratunkiem od tych skomplikowanych uwikłań był dla Swinarskiego teatr. Profesor Guczalska pisze „ autentyczność i szczerość były dla reżysera w życiu mało dostępne, często nieosiągalne, toteż szukał ich w sztuce, w teatrze, gdzie- jak sam deklarował- czuł się wolny”. Ta wolność twórcza okupiona była kryzysami psychicznymi, bo jak pisał Swinarski ze Stanów do żony „ ze wszystkim sobie radzę, ale nie ze sobą” i znana jest jego deklaracja ,że jest wierny własnej zmienności”.
Oczywiście autorka jest świadoma, że pewnych rzeczy już nigdy się nie dowiemy. Brak informacji w archiwach bądź są one niekompletne.
Pozostaje fascynująca biografia .
Es gibt ein Leben und ich lebe es . Romy Schneider.
- Dorian_Gray
- Posty: 2103
- Rejestracja: 18-07-2018 20:38:15
- Lokalizacja: Mazowsze
Re: To się czyta
prezent podchoinkowy
Ghiblioteka. Nieoficjalny przewodnik po świecie filmów studia Ghibli
Ghiblioteka. Nieoficjalny przewodnik po świecie filmów studia Ghibli
- uzytkownik_konta
- Posty: 5669
- Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11
Re: To się czyta
Skończyłem "W Alejach spacerują »Tygrysy«. Sierpień-wrzesień 1944" Elżbiety Ostrowskiej" (PIW 1973, ss. 340). W domu zawsze leżała na półce - i zawsze uważałem, że tytuł jest bardzo dobry. Ostatnio, kupując coś całkowicie innego, przypadkiem trafiłem w antykwariacie - i kupiłem. Jezus Maria, jakie to mocne. A jednocześnie bardzo ciekawe, bo pokazuje newralgiczny punkt powstania - "miejsce postoju" Składnicy Meldunkowej "S", którą kierowała autorka, znajdowało się bezpośrednio przy słynnej barykadzie/rowie przecinającym Aleje Jerozolimskie - funkcjonującym od samego początku aż do samego końca powstania. Jednocześnie autorka opisuje też mniej znany aspekt, w postaci biurokracji powstańczej. To na swój sposób budujące, że w takich warunkach ludzie byli w stanie zachować funkcjonowanie całej tej papierologii - nieodzownej części polskiej kultury, jaką są nasze pieprzone pieczątki i formularze (właśnie wróciłem z ZUS-u).
A potem zacząłem "Gdynię obiecaną. Miasto, modernizm, modernizację 1920-1939" Grzegorza Piątka (W.A.B. 2022, ss. 432) - dostałem w prezencie od szefa; z Gdynią nigdy nic mnie nie łączyło - byłem tam bardzo dawno i wiem o niej tyle, że (a) zbudowano ją w międzywojniu, (b) jest nad morzem, (c) jest tam stocznia i port, w tym Port Wojenny i (d) mają tam jakieś foki (?). Stąd wiem - i tylko tyle mogę na tym etapie powiedzieć - że książka jest naprawdę dobrze napisana - bo jest bardzo zajmująca pomimo mojego kompletnego dotychczasowego braku zainteresowania tematem.
A potem zacząłem "Gdynię obiecaną. Miasto, modernizm, modernizację 1920-1939" Grzegorza Piątka (W.A.B. 2022, ss. 432) - dostałem w prezencie od szefa; z Gdynią nigdy nic mnie nie łączyło - byłem tam bardzo dawno i wiem o niej tyle, że (a) zbudowano ją w międzywojniu, (b) jest nad morzem, (c) jest tam stocznia i port, w tym Port Wojenny i (d) mają tam jakieś foki (?). Stąd wiem - i tylko tyle mogę na tym etapie powiedzieć - że książka jest naprawdę dobrze napisana - bo jest bardzo zajmująca pomimo mojego kompletnego dotychczasowego braku zainteresowania tematem.
- marcin
- Posty: 14017
- Rejestracja: 25-07-2018 22:48:12
- Lokalizacja: PL
Re: To się czyta
Foki to raczej w fokarium w Helu
Notabene książkę kilka lat temu kupiłem, w Gdyni właśnie, ale póki co się za nią nie zabrałem
Notabene książkę kilka lat temu kupiłem, w Gdyni właśnie, ale póki co się za nią nie zabrałem
Jutro będzie nowy, długi dzień. Twój własny, od początku do końca. To przecież bardzo przyjemna myśl.
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
- jazzik
- Posty: 9522
- Rejestracja: 18-07-2018 22:26:03
Re: To się czyta
Chyba jakiś worek z "Gdynią obiecaną" się rozwiązał, bo też dostałam ją w prezencie.
"Nie bój się doskonałości. – Nigdy jej nie osiągniesz." Salvador Dali
- uzytkownik_konta
- Posty: 5669
- Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11
- marcin
- Posty: 14017
- Rejestracja: 25-07-2018 22:48:12
- Lokalizacja: PL
Re: To się czyta
Tak, gdyńska sieć jest dosyć rozbudowana, ale lubelska jest chyba jednak większa.
Jutro będzie nowy, długi dzień. Twój własny, od początku do końca. To przecież bardzo przyjemna myśl.
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
-
- Posty: 1553
- Rejestracja: 27-02-2024 00:43:29
- Lokalizacja: Polska
Re: To się czyta
Zejdę z książek, ale tematycznie gdzieś wciąż w czytelni będziemy.|"Wyborcza" podpatrzyła uzależniacz u konkurencji i zaimplantowała podobną funkcjonalność, która śledzi, obserwuje, zlicza, podlicza i coś tam wypluwa na końcu. Jeśli efektem miało być zaskoczenie, to przyznam, jestem zaskoczony podsumowaniem:
- xyz123
- Posty: 248
- Rejestracja: 28-07-2024 13:27:37
- Lokalizacja: Polska
Re: To się czyta
"Wyborcza" czasy swojej świetności ma już dawno za sobą. Czasami wchodzę na główną ich stronę i już czytając nagłówki się odechciewa.
Kiedyś mieli świetne reportaże w "Dużym Formacie". Teraz mam wrażenie, że sporo artykułów jest pisanych "na kolanie".
Moje "ulubione" to teksty o pokoleniu X, Y, Z, itp. - wejdę w sekcje komentarzy - i zabawa gwarantowana na cały wieczór.
Ostatnio też co chwila piszą o tym jakie ulgi w ZUS czekają przedsiębiorców. Kierunek -> sekcja komentarzy i znowu beka na całego.
Chociaż raz mnie bardzo zaskoczyli. Chodzi o głośny tekst na temat Homokomando:
https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290 ... -reku.html
Kto by pomyślał, że oni się zajmą tym tematem... a jednak.
Kiedyś mieli świetne reportaże w "Dużym Formacie". Teraz mam wrażenie, że sporo artykułów jest pisanych "na kolanie".
Moje "ulubione" to teksty o pokoleniu X, Y, Z, itp. - wejdę w sekcje komentarzy - i zabawa gwarantowana na cały wieczór.
Ostatnio też co chwila piszą o tym jakie ulgi w ZUS czekają przedsiębiorców. Kierunek -> sekcja komentarzy i znowu beka na całego.
Chociaż raz mnie bardzo zaskoczyli. Chodzi o głośny tekst na temat Homokomando:
https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290 ... -reku.html
Kto by pomyślał, że oni się zajmą tym tematem... a jednak.
- uzytkownik_konta
- Posty: 5669
- Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11
Re: To się czyta
Oni rzeczywiście mają jakąś obsesję ze składkami i podatkami informatyków. Jeśli pojawia się jakakolwiek informacja odnosząca się do tego tematu, wrzucają ją wszędzie gdzie się da TYGODNIAMI. Myślę, że określenie tego mianem spamu wcale by nie było nadużyciem. Rozumiem, że ten temat przyciąga kliknięcia od zainteresowanej grupy - ale żeby aż tak...? W szczególności dziwi mnie to, że żadnemu innemu tematowi - nawet najbardziej chodliwemu - nie poświęcają aż tyle uwagi. Nie rozumiem co sprawia, że akurat ten jest tak szczególny.
- xyz123
- Posty: 248
- Rejestracja: 28-07-2024 13:27:37
- Lokalizacja: Polska
Re: To się czyta
Już nawet sami prenumeratorzy (bo tylko oni mogą komentować artykuły) - śmieją się, że tydzień bez artykułu o składce zdrowotnej dla przedsiębiorców to tydzień stracony.
Ja przez jakość artykułów przestałem ich prenumerować. Czarę goryczy przelał słynny artykuł o Stanowskim, gdzie sam bohater wyjaśnił w długim filmie na YouTube jakie zostały w artykule popełnione błędy. Refleksji żadnej nie mieli.
Do tego sprawa Pana Kąckiego z początku roku. Jakie to były zachwyty nad Jego twórczością. A jak się pojawiły głosy, że za artykułem kryje się coś więcej nagle wszyscy zachwycający się - próbowali jakoś z tego wyjść. No... Tylko jakoś kiepsko im wyszło.
Oczywiście od czasu anulowania prenumeraty jestem co drugi dzień zachęcany do powrotu "promocjami". Dobre sobie.
Ja przez jakość artykułów przestałem ich prenumerować. Czarę goryczy przelał słynny artykuł o Stanowskim, gdzie sam bohater wyjaśnił w długim filmie na YouTube jakie zostały w artykule popełnione błędy. Refleksji żadnej nie mieli.
Do tego sprawa Pana Kąckiego z początku roku. Jakie to były zachwyty nad Jego twórczością. A jak się pojawiły głosy, że za artykułem kryje się coś więcej nagle wszyscy zachwycający się - próbowali jakoś z tego wyjść. No... Tylko jakoś kiepsko im wyszło.
Oczywiście od czasu anulowania prenumeraty jestem co drugi dzień zachęcany do powrotu "promocjami". Dobre sobie.
- uzytkownik_konta
- Posty: 5669
- Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11
Re: To się czyta
Prawdę mówiąc, sama kwestia składki zdrowotnej mnie nie dziwi - są powody, aby akurat na to kłaść nacisk. Zarówno polityczne, jak i marketingowe (Polska działalnościami jednoosobowymi stoi). Przy czym nie mówię, czy to dobrze, czy źle - zaznaczam tylko, że da się to zrozumieć na racjonalnym poziomie. Dziwi mnie natomiast, że kładą tak wielki nacisk właśnie na informatyków - i to nie tylko w odniesieniu do składki zdrowotnej. Nawet jeśli pojawia się po prostu informacja, która odnosi się do ogółu przedsiębiorców, "GW" i tak pisze leady w stylu "Informatycy i inni samozatrudnieni mogą..." itd. Zawsze akcentują tych informatyków. W koszu zachowały mi się akurat dwa takie przykłady - idealnie ilustrujące to, o czym mówię. Tytuły całych newsletterów były następujące:
Więc o co, do cholery, im chodzi. Co to jest za absurdalna obsesja.
Informatycy i inni samozatrudnieni okradają pracowników na etacie?
W pierwszym przypadku chodziło oczywiście o to, że "przedsiębiorcy i pracownicy nie mają identycznych zasad rozliczania składek i podatków". W drugim przypadku o pisma dotyczące wakacji składkowych (zainteresowani domyślają się zapewne, że chodziło o przesyłane przez ZUS zawiadomienia o wszczęciu postępowania, którymi w grudniu ZUS chronił się przed zarzutem tzw. bezczynności organu). Innymi słowy, w obu tych tematach informatycy nie byli pod żadnym względem szczególną grupą. To samo dotykało bowiem np. kurierów, hostess czy - dajmy na to - sprzątaczek albo ogrodników.Informatycy i inni samozatrudnieni dostają pisma od ZUS.
Więc o co, do cholery, im chodzi. Co to jest za absurdalna obsesja.
- xyz123
- Posty: 248
- Rejestracja: 28-07-2024 13:27:37
- Lokalizacja: Polska
Re: To się czyta
Ogólnie click-bait to mega problem w dzisiejszym internecie.
O ile jeszcze rozumiem te bezpłatne strony tak te, które pobierają opłaty za tzw. "Premium" już nie rozumiem. Skoro ktoś decyduje się zapłacić to chyba nie po to, żeby czytać click-baity.
A niestety, tak jest i w Wyborczej i w Onecie.
Co gorsza, click-baiciarstwo włazi też do tzw. "mediów branżowych", skupiających daną grupę zainteresowanych, gdzie przyciągać powinna tematyka portalu, a nie chwytliwe teksty.
Coraz trudniej o rzetelne strony. Człowiek jest zmęczony przeglądaniem tych "click-baitów".
O ile jeszcze rozumiem te bezpłatne strony tak te, które pobierają opłaty za tzw. "Premium" już nie rozumiem. Skoro ktoś decyduje się zapłacić to chyba nie po to, żeby czytać click-baity.
A niestety, tak jest i w Wyborczej i w Onecie.
Co gorsza, click-baiciarstwo włazi też do tzw. "mediów branżowych", skupiających daną grupę zainteresowanych, gdzie przyciągać powinna tematyka portalu, a nie chwytliwe teksty.
Coraz trudniej o rzetelne strony. Człowiek jest zmęczony przeglądaniem tych "click-baitów".
- uzytkownik_konta
- Posty: 5669
- Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11
Re: To się czyta
Tylko odnotuję, że dzisiaj przyszło kolejne:
Chodzi o to, że od "2025 r. wejdą w życie zmiany w przypadku przedsiębiorców rozliczających się liniowo. Zapłaconą składkę zdrowotną mogą zaliczać do kosztów uzyskania przychodów lub odliczać od podstawy opodatkowania. Ustawodawca jednak ograniczył roczną wartość odliczenia. Co roku ustalana jest na nowym poziomie. Obecnie to 11,6 tys. zł. W 2025 r. będzie wynosić 12,9 tys. zł, a więc wzrośnie o 1,3 tys. zł. Nowy limit w drodze obwieszczenia ogłosił właśnie minister finansów". Oznacza to, że ponownie informatycy nie są tutaj żadną szczególną grupą - a jednak zostali wyeksponowani w tytule.Informatycy i inni samozatrudnieni będą mogli obniżyć sobie podatki
- Czartogromski
- Posty: 6437
- Rejestracja: 22-07-2018 10:10:25
- Lokalizacja: Kufszynek
- Kontakt:
Re: To się czyta
Nawiązanie do lektury już wspominanej,
Benjamin Alire Sáenz: Arystoteles i Dante przepadają w toni życia. Przełożyła Matylda Biernacka.
Trzeba przyznać, że autor postarał się, żeby kontynuacja nie znaczyła, że dostajemy kilkaset stron dokładnie tego samego. Owszem, jest podobnie, ale i nie jest, bo trochę zmienia się perspektywa. Choć znów mamy do czynienia z "powieścią historyczną" z późnych lat 80., to zmienia się tło, jest nim dotykająca środowisko gejowskie epidemia AIDS widziana z perspektywy amerykańskiej prowincji.
Bohater mówi:
***
Gdyby ktoś chciał, to książka jest obecnie do nabycia w takiej oto galanteryjnej wersji,
co akurat do tej powieści zupełnie nie pasuje.
czyli znów czytam gejowskie young adult.Czartogromski pisze: ↑18-12-2024 18:54:25 Benjamin Alire Sáenz: Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata. Przełożyła Agnieszka Brodzik.
Benjamin Alire Sáenz: Arystoteles i Dante przepadają w toni życia. Przełożyła Matylda Biernacka.
Trzeba przyznać, że autor postarał się, żeby kontynuacja nie znaczyła, że dostajemy kilkaset stron dokładnie tego samego. Owszem, jest podobnie, ale i nie jest, bo trochę zmienia się perspektywa. Choć znów mamy do czynienia z "powieścią historyczną" z późnych lat 80., to zmienia się tło, jest nim dotykająca środowisko gejowskie epidemia AIDS widziana z perspektywy amerykańskiej prowincji.
Bohater mówi:
To bardzo dobrze streszcza psychologiczną sytuację, jakiej doświadczało w tym czasie wiele osób LGBT, również w Polsce. Niektórzy z forumowej starszyzny mogą więc przeczytać książkę i odnaleźć własne emocje sprzed lat. Młodsi - jako "powieść historyczną" o czasach przed pojawieniem się mediów społecznościowych, gdy bycie gejem oznaczało strach i samotność; dziesięć lat później opisywana historia wyglądałaby już inaczej."[...] jestem gejem. Mam siedemnaście lat i się boję".
„Przez ułamek sekundy pragnąłem być kim innym albo jakąś inna wersją siebie – taką, która lubi dziewczyny – i poczuć, jak to jest być częścią świata i nie chować się po jego kątach”.
***
Gdyby ktoś chciał, to książka jest obecnie do nabycia w takiej oto galanteryjnej wersji,
co akurat do tej powieści zupełnie nie pasuje.
- Achim
- Posty: 1382
- Rejestracja: 13-07-2019 19:29:55
- Lokalizacja: Wrocław
Re: To się czyta
„ Ludzie z nieba „
Najnowsza powieść Ignacego Karpowicza ma niezwykle precyzyjną strukturę. Tu wszystko się z wszystkim łączy, a powtarzające się motywy, jak struny fortepianowe, wracają.
W warstwie fabularnej to jakby „ Orlando” Virginii Woolf , przeniesiony w realia początku XX. wieku i Pierwszej Wojny Światowej. Kora, u progu wojny, sama wybiera sobie nową płeć i tożsamość, uciekając nie tylko przed kataklizmem, lecz także wyrywając się z ograniczeń płci. Dziewczyna jest wybitnie inteligentna, świadoma, że jako kobieta ma bardzo ograniczone prawo samorealizacji. Brat bliźniak poucza ją „uważaj na siebie, mów mało, nie realizuj swoich pomysłów”. „Czemu w zanadto jednej osobie? Tej a nie innej? I co tu robię? „ może zapytać Kora słowami Szymborskiej. W rewolucyjnej Rosji to właśnie podwójna tożsamość płciowa uratuje Korze i jej ukochanemu Andriejowi życie.
Ta podwójność, dwoistość jest w stale w powieści obecna. Losy Kory i jej brata bliźniaka lotnika Franciszka Żwirko/ postaci autentycznej/ splatają się nieustannie. Oboje wybrali latanie, obojgu wielka historia zmieniła biografię. Oboje znaleźli w życiu miłość. „ Ludzie z nieba” to także opowieść o różnych obliczach uczucia : Kora/ od pewnego momentu/ i Andriej, Franciszek i Pola, a także tradycyjny patriarchalny model małżeństwa państwa Żwirków z umęczoną nieustannym macierzyństwem i pracami domowymi żoną i mężem, wymykającym się z kolegami na karty.
„ Ludzie z nieba” są także narracją o kobiecym szaleństwie. Opiekująca się umierającą Bunią Kora popada w rodzaj obłędu i alienacji społecznej. Pomoc znajduje u przyjaciółki Kasi i psa, bo kobieca solidarność np. także Pola- Kora to także wielki temat tej powieści. Również solidarność z naturą, która, w przeciwieństwie do zwodniczej techniki, nie jest zagrożeniem. Pies Bucefał, nietoperze na strychu, dokarmiane przez Korę gryzonie w Moskwie to jej sprzymierzeńcy. Podobnie szalona jest siostra Kory i Franka, Hiacynta, jawiąca się jako żydowska kapłanka.
Oczywiście bohaterki zdają sobie nieustannie sprawę z ograniczeń płci. Już w dwudziestoleciu międzywojennym Pola, pracująca zarobkowo, uważa :’ nie czuła się swobodnie w świecie, w którym przyszło jej się urodzić. Kobietom nie wolno było realizować rzeczywistych pragnień. Musiały dochodzić swego opłotkami, dłuższą drogą, sprytem. Wyrażanie opinii wprost traktowano jako przejaw impertynencji i zagrożenie dla męskiego status quo./…/ Pragnęła urodzić się w przyszłości, w świecie sprawiedliwszym, lepszym dla kobiet, dla dzieci i zwierząt./…/ Gdzie jej zdanie brano by pod uwagę.”.
Paradoks życia Kory polega na tym, że odrzucenie płci przyniosło jej ratunek, spełnienie i realizację marzeń, a życie poza opresyjną cywilizacją spokój i szczęście.
Piękna i mądra proza.
Najnowsza powieść Ignacego Karpowicza ma niezwykle precyzyjną strukturę. Tu wszystko się z wszystkim łączy, a powtarzające się motywy, jak struny fortepianowe, wracają.
W warstwie fabularnej to jakby „ Orlando” Virginii Woolf , przeniesiony w realia początku XX. wieku i Pierwszej Wojny Światowej. Kora, u progu wojny, sama wybiera sobie nową płeć i tożsamość, uciekając nie tylko przed kataklizmem, lecz także wyrywając się z ograniczeń płci. Dziewczyna jest wybitnie inteligentna, świadoma, że jako kobieta ma bardzo ograniczone prawo samorealizacji. Brat bliźniak poucza ją „uważaj na siebie, mów mało, nie realizuj swoich pomysłów”. „Czemu w zanadto jednej osobie? Tej a nie innej? I co tu robię? „ może zapytać Kora słowami Szymborskiej. W rewolucyjnej Rosji to właśnie podwójna tożsamość płciowa uratuje Korze i jej ukochanemu Andriejowi życie.
Ta podwójność, dwoistość jest w stale w powieści obecna. Losy Kory i jej brata bliźniaka lotnika Franciszka Żwirko/ postaci autentycznej/ splatają się nieustannie. Oboje wybrali latanie, obojgu wielka historia zmieniła biografię. Oboje znaleźli w życiu miłość. „ Ludzie z nieba” to także opowieść o różnych obliczach uczucia : Kora/ od pewnego momentu/ i Andriej, Franciszek i Pola, a także tradycyjny patriarchalny model małżeństwa państwa Żwirków z umęczoną nieustannym macierzyństwem i pracami domowymi żoną i mężem, wymykającym się z kolegami na karty.
„ Ludzie z nieba” są także narracją o kobiecym szaleństwie. Opiekująca się umierającą Bunią Kora popada w rodzaj obłędu i alienacji społecznej. Pomoc znajduje u przyjaciółki Kasi i psa, bo kobieca solidarność np. także Pola- Kora to także wielki temat tej powieści. Również solidarność z naturą, która, w przeciwieństwie do zwodniczej techniki, nie jest zagrożeniem. Pies Bucefał, nietoperze na strychu, dokarmiane przez Korę gryzonie w Moskwie to jej sprzymierzeńcy. Podobnie szalona jest siostra Kory i Franka, Hiacynta, jawiąca się jako żydowska kapłanka.
Oczywiście bohaterki zdają sobie nieustannie sprawę z ograniczeń płci. Już w dwudziestoleciu międzywojennym Pola, pracująca zarobkowo, uważa :’ nie czuła się swobodnie w świecie, w którym przyszło jej się urodzić. Kobietom nie wolno było realizować rzeczywistych pragnień. Musiały dochodzić swego opłotkami, dłuższą drogą, sprytem. Wyrażanie opinii wprost traktowano jako przejaw impertynencji i zagrożenie dla męskiego status quo./…/ Pragnęła urodzić się w przyszłości, w świecie sprawiedliwszym, lepszym dla kobiet, dla dzieci i zwierząt./…/ Gdzie jej zdanie brano by pod uwagę.”.
Paradoks życia Kory polega na tym, że odrzucenie płci przyniosło jej ratunek, spełnienie i realizację marzeń, a życie poza opresyjną cywilizacją spokój i szczęście.
Piękna i mądra proza.
Es gibt ein Leben und ich lebe es . Romy Schneider.
- Czartogromski
- Posty: 6437
- Rejestracja: 22-07-2018 10:10:25
- Lokalizacja: Kufszynek
- Kontakt:
Re: To się czyta
Motyw tożsamości płciowej i czas akcji pozwalają też zestawić tę powieść z "Empuzjonem".
- Czartogromski
- Posty: 6437
- Rejestracja: 22-07-2018 10:10:25
- Lokalizacja: Kufszynek
- Kontakt:
Re: To się czyta
Gdy czytałem poprzednie książki ze świata fikcyjnej gry zespołowej exi,
The Sunshine Court / Nora Sakavic ; tłumaczenie Mateusz Grzywa. Wydawnictwo Niezwykłe Zagraniczne.
Powieść w większości relacjonuje wydarzenia z tomu 3., tyle że z perspektywy innej postaci. Jak i w poprzednich tomach pojawia się przemoc (w tym homoseksualna), głównie relacjonowana jako zdarzenie przeszłe i przyczyna opisywanej traumy bohatera. Na pierwszym planie mamy gejów, ale do sytuacji romansowych nie dochodzi. W tle sporo osób nieheteronormatywnych. I tym razem wydawca asekuracyjnie oznacza powieść jako 18+. Bohaterami są jednak 18-19 latkowie, a i sądzę, że to bardziej 16+, czyli jak najbardziej young adult.
okazało się, że trylogia już nie jest trylogią, bo pojawiła się część następna.Czartogromski pisze: ↑12-12-2024 20:47:44 Nora Sakavic: The Foxhole Court.The Raven King. The King's Men. (All for the game. Tom 1-3). Tłumaczenie: Mateusz Grzywa. Wydawnictwo Niezwykłe Zagraniczne.
[...]
The Sunshine Court / Nora Sakavic ; tłumaczenie Mateusz Grzywa. Wydawnictwo Niezwykłe Zagraniczne.
Powieść w większości relacjonuje wydarzenia z tomu 3., tyle że z perspektywy innej postaci. Jak i w poprzednich tomach pojawia się przemoc (w tym homoseksualna), głównie relacjonowana jako zdarzenie przeszłe i przyczyna opisywanej traumy bohatera. Na pierwszym planie mamy gejów, ale do sytuacji romansowych nie dochodzi. W tle sporo osób nieheteronormatywnych. I tym razem wydawca asekuracyjnie oznacza powieść jako 18+. Bohaterami są jednak 18-19 latkowie, a i sądzę, że to bardziej 16+, czyli jak najbardziej young adult.