No nie wiem. To powracający motyw, że do dekoracji wnętrz używane są różne przedmioty o wartości kolekcjonerskiej, ale robią to często ludzie niemający orientacji w rynku kolekcjonerskim. W związku z czym sprawiają, że w ten sposób niszczeją obiekty, które dla kolekcjonerów są bardzo wartościowe - albo wręcz celowo je niszczą w celu "przystosowania". Widziałem to w przypadku maszyn do pisania, aparatów fotograficznych, mebli, elektroniki - jestem całkowicie pewny, że z płytami bywa tak samo.
Czartogromski pisze: ↑08-01-2025 21:03:29
To są półki z płytami, a płyty w niektórych odcinkach grają (w obu znaczeniach słowa)
A to zupełnie co innego! Rzeczywiście tak tam było - oglądałem kiedyś, a jednak od razu pomyślałem o ścianie wyłożonej płytami jak kafelkami, jak w podrzędnym pubie.
Harvey grał prawdziwego kolekcjonera, winyle traktował jak świętość.
To był faktycznie fajny wątek, oprócz płyt jeszcze jak to Amerykanin miał piłki do baseballa z autografami zawodników, które były równie ważne w jego biurze.
Ogólnie to był wizerunkowo dobry zabieg scenarzystów. Biuro było tak samo ważne dla niego jak kolekcje i pokazywało obraz bardzo poukładanego i zaangażowanego w pracę prawnika.
W końcu skarbów nie trzymał w domu tylko w pracy. To miejsce było dla niego najważniejsze.
Fajny serial, jeszcze bardzo lubiłem Lousia i jego kąpiele w błotku, były zabawne.
Z postaci drugoplanowych świetny będzie jego terapeuta.
Na dniach kolejny raz (drugi, ale niektóre odcinki trzeci ) oglądaliśmy Biały Lotos na HBO (teraz MAX). By mentalnie zbliżyć się do nadchodzącego w lutym trzeciego sezonu.
Co ciekawe, po takiej co najmniej rocznej przerwie albo wyłapaliśmy nowe szczegóły, albo po prostu niektórych z nich nie pamiętaliśmy, w każdym razie oglądaliśmy z ciekawością i uważnością taką, jak za pierwszym razem
Czarek90 pisze: ↑09-01-2025 16:10:14
Na dniach kolejny raz (drugi, ale niektóre odcinki trzeci ) oglądaliśmy Biały Lotos na HBO (teraz MAX). By mentalnie zbliżyć się do nadchodzącego w lutym trzeciego sezonu.
Co ciekawe, po takiej co najmniej rocznej przerwie albo wyłapaliśmy nowe szczegóły, albo po prostu niektórych z nich nie pamiętaliśmy, w każdym razie oglądaliśmy z ciekawością i uważnością taką, jak za pierwszym razem
Serial dla mnie sporo stracił po odejściu Jennifer Coolidge, natomiast w trzecim sezonie też ma być wątek homo, więc choćby z tego powodu zerknę.
Jeszcze nie wiadomo, czy stracił, bo Jennifer Coolidge była i w pierwszym, i w drugim sezonie
Dopiero się więc okaże Wg mnie wcale nie musi stracić, sam się do jej postaci nie przywiązałem, szczególnie że patrzę na tę produkcję z różnych perspektyw, z masową turystyką na czele. Co więcej, wydaje mi się nawet (ale to moje zdanie tylko), że mogłoby już być z nią nawet za ciężko, powtarzalnie, chociaż jakaś postać łącząca sezony zawsze spoko. Spoiler
*Przy czym szkoda mi bardzo, że tak tragicznie jej postać odeszła. Bo – choć to postać fikcyjna – wolałbym, by nadal żyła
Michał pisze: ↑09-01-2025 17:09:21
Nowy sezon Yellowstone. Moja ulubiona postać to Rip.
Tak, to jedna z najbardziej pozytywnych postaci tam. Oczywiście wszyscy tam są moralnie ambiwalentni - on ma wady charakterologiczne, ale też ogromne zalety.
Rip jest świetny, ale sezon bez Kevina Costnera lipa straszna.
Ten nowy najgorszy niestety. Oglądałem, tak już bez zapału i zaciekawienia.
Szkoda, że Kevin przygwiazdorzył i się pokłócił z reżyserem. Kiedy przeprosił i chciał wrócić już go nikt tam nie chciał i karawana jechała dalej bez niego.
Uwielbiam te książkę.
Zapomniałem iść do kina, znaczy pamiętałem, żeby iść ale jak znalazłem czas, to już nie było w kinie
Jakoś nie jestem fanem chodzenia do kina, więc nie spieszyłem się i wyszło jak wyszło. Wolne robić pauzy, sikać kiedy chce i leżeć na kanapie itd.
Więc oglądam w stremingu. Za każdym razem jakbym oglądał pierwszy raz.
Nowy sezon historii Natalii Grace, pt. „Ostatni rozdział". Mam bardzo mieszane uczucia, przerażają mnie jej „wybawcy", ostatnia rodzina, w której przebywała, wbrew pozorom jest najgorsza, bo najmocniej ją uprzedmiotawia, mimo, iż z założenia powinna najbardziej rozumieć.
Obejrzałem film romantyczny „Na samą myśl o tobie", z Anne Hathaway i Nicolasem Galitzine, o miłości 40 letniej kobiety z młodszym mężczyzną. Kobieta została napiętnowana przez społeczeństwo, do tego stopnia, że musieli zamrozić znajomość na okres kilku lat, jest to przerażające. Gdyby sytuacja była odwrotna, nikt by nie hejtował starszego faceta, podobnie gdyby to miało miejsce w związku homoseksualnym, różnica 16 lat jest uważana za normalną, zastanawiam się, czy nie wynika to ze sterotypu, że związki heteroseksualne są sprowadzone do prokreacji, a kobieta po 40 jest mniej płodna i stąd nieuświadomiona niezgoda społeczna i okrucieństwo wobec uczuć innych.