To się czyta

Książka, kino, teatr, muzyka, telewizja...
Regulamin forum
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Ballordo
Posty: 1032
Rejestracja: 15-02-2021 17:45:20
Lokalizacja: kraina lodu

Re: To się czyta

Post: # 216655Post Ballordo »

uzytkownik_konta pisze: 30-07-2025 19:46:51 Nie no, to też absurdalne podejście i KATEGORYCZNIE się nie zgadzam; uważam, że takie stanowisko nie świadczy o niczym innym, jak o bardzo głębokiej ignorancji - gimnazjalista właśnie odkrył, że jest dobry z matematyki, ale nie radzi sobie z polskim, więc wymyśla dziecinną racjonalizację, nie zważając na to, że tak naprawdę gówno wie i o polskim, i o matematyce.

Nie każda wypowiedź na temat mieszczący się w sferze humanistyki jest wartościująca. Czy naprawdę sądzisz, że jedyne, co można powiedzieć na temat np. prozy Żeromskiego, architektury renesansowej albo poglądów Freuda, to że są dobre albo niedobre, wartościowe albo bezwartościowe? Jeśli mówimy o funkcjach jakiejkolwiek dyscypliny naukowej, mówimy o deskrypcji, eksplanacji i predykcji - czyli o opisie, wyjaśnianiu i przewidywaniu ("Jeśli A i B, to C"). Tymczasem "Jest dobre albo niedobre" to sfera normatywna, która w zasadzie się w tym w ogóle nie mieści (chyba że tylko z zastrzeżeniem "Jeśli chciałbyś osiągnąć efekt A, to powinieneś zrobić B").
Przechodzę obecnie głęboki kryzys wiary w jakiekolwiek autorytety. Mój światopogląd naukowy też się ostatnio chwieje. Może podtrzymam moje przekonania, może nie, nie wiem. Na razie nie chce mi się zaglądać do książek. Interesować się opisami i interpretacjami ekspertów. Ratują mnie jeszcze jakieś podcasty, ale i tak nie wiem co się ze mną dzieje od jakiegoś czasu. Zamiast żyć abstrakcjami, jak zawsze czyniłem, bardziej zaczyna mnie interesować ten zwyczajny, realny świat, dostrzegany i przeżywany za pomocą naszych zmysłów. A do tego nie potrzeba np. nauk humanistycznych. Większość ludzi doskonale się bez tego obywa.

Dlatego napisałem co napisałem. Nie chodziło mi o sferę normatywną, czy jakąkolwiek inną, tylko ogólnie - czy uprawianie pewnych nauk ma sens, skoro niewiele wnoszą do życia, poza zabijaniem czasu nerdów, którzy się tym interesują.
Awatar użytkownika
uzytkownik_konta
Posty: 6363
Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11

Re: To się czyta

Post: # 216686Post uzytkownik_konta »

Ballordo pisze: 01-08-2025 15:04:13Większość ludzi doskonale się bez tego obywa.
Po pierwsze, tak - pod warunkiem, że w pełni satysfakcjonuje ich "Być głodny, ale zimna skrzynka pusto. Może ja iść z domu, ja zjeść trochę ziemia".
Po drugie, nic dziwnego, że odczuwasz taką utratę zainteresowania, jeżeli dosłownie żyłeś abstrakcjami, tzn. postrzegałeś naukę jako teoretyczną i oderwaną od codziennego życia. Podobnie, jak nasze codzienne życie nie byłoby możliwe bez tysiącleci rozwoju, który doprowadził nauki ścisłe do dzisiejszego poziomu - tak samo nasze codzienne życie zupełnie by nie wyglądało tak, jak wygląda, bez analogicznego okresu rozwoju tego, co dzisiaj nazywamy naukami humanistycznymi. Zastanów się przez moment - przecież funkcjonowalibyśmy np. estetycznie na poziomie pierwszych wytworów człowieka, a więc jakichś malowideł w jaskiniach. Zupełnie niesłuszne jest też postrzeganie nauk humanistycznych jako takich, które nie kształtują nauk ścisłych czy społecznych - ich przenikanie się jest oczywiste i powszechnie znane.
Awatar użytkownika
uzytkownik_konta
Posty: 6363
Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11

Re: To się czyta

Post: # 216704Post uzytkownik_konta »

S. Twardoch, "Król", czyta M. Stuhr, Wydawnictwo Literackie - Audioteka, 14 godz. 5 min.

Jezus Maria, dlaczego nikt mi nie powiedział, że to takie dobre. Moja babcia to kiedyś czytała - leżało u niej na stole, podniosłem, przeczytałem co napisali z tyłu okładki - uznałem, że to o jakichś bokserach, więc pewnie mało ciekawe. Ostatnio przeglądałem sobie Audiotekę i zobaczyłem, że w moim pakiecie jest za darmo i że czyta Stuhr. Nigdy nie słyszałem książki przez niego czytanej, więc włączyłem z ciekawości. Od razu zatrzymało moją uwagę stylem, a treść jest bynajmniej nie gorsza. Owszem, główny bohater i jeden z antagonistów są bokserami, ale przede wszystkim to powieść gangsterska / apaszowska, przywodząca na myśl "Złego" Tyrmanda, czy - pod pewnymi względami - Dołęgę-Mostowicza (mam wręcz wrażenie, że Jakub Szapiro został zainspirowany Winklerem z "Prokurator Alicji Horn"). Różnica polega na tym, że "Złego" uważam za zbyt cukierkową, zbyt operetkową fabułę, podczas gdy "Król" dokładnie w takim stopniu nawiązuje do klisz noir, aby miejscami było to urocze, ale nadal wiarygodne (i zrównoważone obrzydliwością). Co więcej, Dołęga-Mostowicz i Tyrmand w "Złym" byli, moim zdaniem, zbyt "apolityczni" - u nich co najwyżej państwo było jakimś monolitem, który stanowił element wewnętrznie statyczny, który co najwyżej może egzekwować utrwalone prawo - u Twardocha odnosi się wręcz wrażenie, że w świecie przedstawionym istnieje dwuwładza, gdzie mafie i państwo to dwie etycznie równe sobie grupy, funkcjonujące równolegle i powiązane polityką właśnie. Do tego, jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi, czysto estetycznie dużym atutem jest osadzenie akcji bardzo mocno w kulturze II RP, z kulturą żydowską na czele.

Urzekła mnie też swoista szkatułkowa budowa tej powieści...
Spoiler
...ale w bardzo specyficznym sensie - zabieg polega na tym, że - jak się po pewnym czasie dowiadujemy - narrator ma demencję starczą, czy też jakąś podobną przypadłość, i wszystko miesza, przeinacza, nie wie do końca kim jest - początkowo opowiada jako Bernsztajn - nastolatek, którego pod swoje skrzydła bierze gangster Szapiro; dopiero później dowiadujemy się, że prawdziwy Bernsztajn nigdy pod protekcję Szapira nie trafił, lecz skończył w rynsztoku, po czym zginął. Później okazuje się do tego, że wyobrażenie Szapiro o swoich losach mających miejsce w końcowej części powieści zupełnie rozminęło się z rzeczywistością. To był ryzykowny manewr, bo Twardoch łatwo mógł wpaść w pułapkę w postaci dziecinnego "...ale to był tylko sen". Nie zrobił tego, bo poszczególne wersje historii, mimo że się różnią, są ze sobą na tyle zbieżne, że ujawnianie kolejnych konfabulacji narratora nie przekreśla istoty. Doceniam zręczność, z jaką sprawił, aby nawet usunięcie Bernsztajna z "prawdziwej" wersji początkowej części historii - jako, że był głównie biernym świadkiem - nie przekreśliło żadnego istotnego dla fabuły epizodu. Wreszcie, jestem też pod wrażeniem stosowania przez Twardocha "strzelby Czechowa", z braku lepszego określenia - tutaj w postaci drobnych nieścisłości, które później są nam wyjaśniane demencją narratora właśnie. To np. fakt, że Bernsztajn zna myśli Szapiro i zdarzenia z jego udziałem, przy których nie był obecny; a to ten Lochheed Electra pod sufitem; a to zapis na dyktafonie, który w początkowej części powieści powstaje z udziałem Bernsztajna, a pod koniec jest odtwarzany - i okazuje się, że głosu Bernsztajna tam nie ma. Doskonałe.

Przy czym, tak w ogóle, zaskakujące jest to, że do momentu, gdy dowiadujemy się, że to Szapiro mówi - wydawało się, że to będzie powieść o dorastaniu - inicjacji w szerokim rozumieniu. Człowiek kiwa głową ze zrozumieniem, a tu się nagle okazuje, że Twardoch temat ten opuszcza wraz z postacią Bernsztajna.
Toż to jest absolutnie światowy poziom.

Obrazek
Awatar użytkownika
Achim
Posty: 1469
Rejestracja: 13-07-2019 19:29:55
Lokalizacja: Wrocław

Re: To się czyta

Post: # 216707Post Achim »

Tak, to jest świetne !
Es gibt ein Leben und ich lebe es . Romy Schneider.
Awatar użytkownika
marcin
Posty: 15724
Rejestracja: 25-07-2018 22:48:12
Lokalizacja: PL

Re: To się czyta

Post: # 216708Post marcin »

Też mi się podobało.
Jutro będzie nowy, długi dzień. Twój własny, od początku do końca. To przecież bardzo przyjemna myśl.
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
ODPOWIEDZ