W ostatnich dniach obejrzałem sporo jego wywiadów na przestrzeni dwóch ostatnich dekad. Witkowski 30 latek ćwiczył śpiew przygotowując się do kariery muzycznej i dzisiejszy Witkowski 50-latek nadal ćwiczy śpiew myśląc o starcie w Mam Talent. Witkowski 30-latek to nie gej, bo geje go denerwują bo się trzymają w grupie i utożsamiają z kulturą gejowską, a w ogóle to on nie ma żadnej z klasycznych orientacji i równie dobrze może uprawiać seks z nogą taboretu. Witkowski 40-latek to już gej i to ten na maksa przegięty dumny autor Lubiewa, oprowadzający się na ściankach z kolejnymi po sobie ślicznotkami. Witkowski 50-latek to znów nie gej, tym razem to Człowiek, przy okazji tylko pisarz, który wypłynął na literaturze ciot z PRLu i z tej właśnie pozycji po dziś dzień jest najbardziej znany. I choć wciąż nie porzuca wizerunku zmanierowanej starzejącej się już cioty, czyni nieudolne starania aby ludzie kojarzyli go i podziwiali za wszystko inne tylko nie Lubiewo...
W ciągu ostatnich 10 lat zmarniał strasznie, niedobrze wygląda, źle się prowadzi, wszystko go przygnębia, a na dokładkę wystosował niby śmieszne ogłoszenie, w którym szuka dziada z grubym portfelem, co dla mnie jest jednak bardziej krzykiem rozpaczy. Jego odcięcie się od gayness traktuję jako akt protestu oraz desperacji, tzw. cry for help. Tylko kto mu przyjdzie z pomocą? Niby z nim macie jakiś tam kontakt na fejsie, a pewnie żaden nawet go nie zaprosił na forum... nie stricte gejowskie przecież, bo ogólnoszerokie LGBT.