Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutorach.
Regulamin forum
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
- Hebius
- Posty: 17926
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
Najgorzej jak słuchacz przyśnie w trakcie lektury - nie wiadomo wtedy, do którego momentu wracać.

- Hebius
- Posty: 17926
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
W zapowiedziach na wrzesień:
Monika Ksieniewicz-Mil
Mira. Kobieta światowa. Opowieść o Mirze Michałowskiej
Wydawnictwo W.A.B.
Data premiery: 2025-09-24

Monika Ksieniewicz-Mil
Mira. Kobieta światowa. Opowieść o Mirze Michałowskiej
Wydawnictwo W.A.B.
Data premiery: 2025-09-24

Mira Michałowska, z domu Zandel (1914–2007) – polska pisarka, dziennikarka, satyryczka i tłumaczka literatury amerykańskiej, m.in. Ernesta Hemingwaya, Sylvii Plath, George’a Bernarda Shawa czy Joan Didion. Na podstawie jej książki powstał kultowy dla kilku pokoleń serial Wojna domowa. Pisała powieści, książki dla dzieci, felietony, opowiadania oraz sztuki teatralne, po polsku i po angielsku. Wprowadziła do Telewizji Polskiej program „Tele-Echo”. Zaczynała pisać w latach pięćdziesiątych dla „Przekroju”, a kończyła na publikowaniu w „Twoim Stylu”. Żona ambasadora, intelektualistka mówiąca kilkoma językami, zaprzyjaźniona z pisarzami, politykami, krótko mówiąc: kobieta światowa.
Mało kto wiedział, że jednocześnie przez całe życie cierpiała na depresję i PTSD, ponieważ cała jej rodzina zginęła w Zagładzie. Monika Ksieniewicz-Mil kreśli wnikliwy portret tej niezwykłej postaci, wyraźnie zaznaczając tło epoki, okresu wojny i czasów komunizmu w Polsce, i pokazując, że historia nigdy nie jest czarno-biała.
"Mira Michałowska wymyka się jednoznacznym opisom i ocenom. Była dziennikarką i ceniła fakty, a jednocześnie jako pisarka lubiła konfabulację. Mieszanka prawdy i zmyśleń mogłaby charakteryzować jej biografię. A jednak Monika Ksieniewicz-Mil mozolnie rozwikłuje wszelkie niedopowiedzenia i paradoksy, zostawiając nam możliwość wyboru co do losów „kobiety światowej”, która miała mimo wszystko tak bardzo polską historię."
Sylwia Chutnik
"W życie Miry Michałowskiej niemal trudno uwierzyć. Kto by pomyślał, że można być jednocześnie żoną dyplomaty i scenarzystką kultowej Wojny domowej, kobietą luksusową zarówno w PRL-u, jak i w Nowym Jorku, mentorką Jerzego Kosińskiego i przyjaciółką Antoniego Słonimskiego. Osobą dowcipną, błyskotliwą i serdeczną, choć skrywającą przed wszystkimi prawdę o swoim życiu. Jak to dobrze, że Monika Ksieniewicz-Mil postanowiła ocalić od zapomnienia postać Michałowskiej i zrobiła to w sposób brawurowy. Od książki trudno się oderwać, polecam gorąco."
Magdalena Grzebałkowska

- Czartogromski
- Posty: 7020
- Rejestracja: 22-07-2018 10:10:25
- Lokalizacja: Kufszynek
- Kontakt:
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
Ciekawe może być dowiedzieć się, jak żona ambasadora to zrobiła, że nie umoczyła się w komunizmie
A może jednak coś było?

- Hebius
- Posty: 17926
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
Biografia Michałowskiej to pierwsza książka autorki.Dr Monika Ksieniewicz-Mil
Dziennikarka, redaktorka, ekspertka w zakresie równości i polityki społecznej. Absolwentka UMCS w Lublinie, stypendystka Jacka Kuronia, New School for Social Research w Nowym Jorku i Bluffton College w Ohio. Kilkanaście lat pracowała w administracji rządowej. Miłośniczka Japonii, w której spędziła dwa lata.
Nie mam zbyt wielkich oczekiwań. Ale mogę być nieobiektywny, bo jestem trochę uprzedzony do biografki za ocenę mojego bloga


- jazzik
- Posty: 10198
- Rejestracja: 18-07-2018 22:26:03
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
Jaką ocenę?
"Nie bój się doskonałości. – Nigdy jej nie osiągniesz." Salvador Dali
- Hebius
- Posty: 17926
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
Nieadekwatną oczywiście 
(a właściwie taką całkiem od czapy, ale nie chcę się wdawać w szczegóły; że ten mój blog jest gówniany, to mogę sam pisać i ewentualnie mogę jeszcze takie oceny wybaczyć Konradowi T. Lewandowskiemu, bo wiem, że to jest niesympatyczny chujek, jak mu się nadepnie na odcisk, a nadepnąłem, więc się nie mogę obrażać, że przywalił cepem)

(a właściwie taką całkiem od czapy, ale nie chcę się wdawać w szczegóły; że ten mój blog jest gówniany, to mogę sam pisać i ewentualnie mogę jeszcze takie oceny wybaczyć Konradowi T. Lewandowskiemu, bo wiem, że to jest niesympatyczny chujek, jak mu się nadepnie na odcisk, a nadepnąłem, więc się nie mogę obrażać, że przywalił cepem)

- Hebius
- Posty: 17926
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
Tekst skopiowany ze strony https://rynek-ksiazki.pl/aktualnosci/pa ... anie-2025/ | Rynek książkiRynek książki pisze:Para Prezydencka zaprasza na Narodowe Czytanie 2025
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Karol Nawrocki wraz z Małżonką Martą Nawrocką zapraszają do udziału w Narodowym Czytaniu poezji Jana Kochanowskiego. Finał akcji odbędzie się 6 września.
– Poezja Jana Kochanowskiego towarzyszy nam od pokoleń. Głęboka, napisana wspaniałą polszczyzną opowiada o czasach dawnych, ale przecież bez trudu odnajdziemy w niej samych siebie – współczesnych Polaków – zaznaczył Prezydent RP, zapraszając do wspólnej lektury.
– Jest w tych utworach radość i smutek. Jest pocieszenie i wielka pochwała życia – przypomniała Pierwsza Dama, zachęcając do odkrywania na nowo fraszek, pieśni i trenów Mistrza z Czarnolasu.
Prezydent podkreślił także, że w utworach Jana Kochanowskiego zawarta jest mądra refleksja o Polsce – troska o dobro wspólne i pomyślność Rzeczypospolitej. – Ja i moja Małżonka czytamy i będziemy czytać polskie lektury. To powinno być nasze wspólne wielkie zadanie, by uczeń wychodzący z polskiej szkoły rzeczywiście czuł dumę z bycia Polakiem – podkreślił Prezydent.
Narodowe Czytanie poezji Jana Kochanowskiego odbędzie się w sobotę 6 września.
U mnie akcja będzie chyba 4 września, ale chyba znowu to zbojkotuję.
Jan Kochanowski ma zachęcać do czytania?


- Hebius
- Posty: 17926
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
I nie poszedłem na to czytanie u siebie.
Tradycyjnie zresztą.
Może gdyby było na zamku, bym się przemógł. Ale u mnie tradycyjnie czytali w towarzystwie Kętrzyńskiego, który ma swoją ławeczkę na dawnym placu Wolności (ob. Marszałka Józefa Piłsudskiego, przed 1945 Kaiser Wilhelmplatz).
Tradycyjnie zresztą.
Może gdyby było na zamku, bym się przemógł. Ale u mnie tradycyjnie czytali w towarzystwie Kętrzyńskiego, który ma swoją ławeczkę na dawnym placu Wolności (ob. Marszałka Józefa Piłsudskiego, przed 1945 Kaiser Wilhelmplatz).

- Hebius
- Posty: 17926
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
Tekst skopiowany ze strony https://rynek-ksiazki.pl/aktualnosci/fi ... emka-nike/ | Rynek książkiRynek książki pisze:Piątek, 5 września 2025
Finałowa siódemka Nike
Ogłoszono książki finalistki Nagrody Literackiej Nike. Finałowa gala już 5 października w gmachu Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie.
Zwycięzca lub zwyciężczyni otrzyma 100 tys. zł i statuetkę zaprojektowaną przez Gustawa Zemłę. Swoją nagrodę przyznają też czytelnicy i czytelniczki „Gazety Wyborczej”, która jest współorganizatorem nagrody.
Oto tytuły, które mają szansę na nagrodę:Nagroda przyznawana jest od 1997 roku za najlepszą książkę wydaną w roku poprzednim. Do Nagrody mogą być zgłaszane książki reprezentujące wszystkie gatunki literackie. Nie można zgłaszać książek napisanych przez więcej niż jedną osobę. Nie można też przyznać nagrody pośmiertnie, podzielić na kilku zwycięzców ani też nie przyznać.
- Beata Guczalska, „Konrad Swinarski. Biografia ukryta”, biografia, Wydawnictwo Literackie,
- Ignacy Karpowicz, „Ludzie z nieba”, powieść, Wydawnictwo Literackie,
- Eliza Kącka, „Wczoraj byłaś zła na zielono”, esej, Karakter,
- Kora Tea Kowalska, „Patrz pod nogi. O zbieraniu rzeczy”, esej, Karakter
- Dorota Masłowska, „Magiczna rana”, opowiadania, Karakter,
- Tomasz Różycki, „Hulanki & Swawole”, poezja, wyd. a5,
- Paweł Sołtys, „Sierpień”, esej, wydawnictwo Czarne.
W jury Nagrody Literackiej Nike 2025 zasiadają: Anna Arno, Witold Bereś, Bogdan Białek, Andrzej Brzeziecki, Justyna Jaworska (przewodnicząca), Zbigniew Mentzel, Radosław Romaniuk, Katarzyna Sawicka-Mierzyńska i Krzysztof Siwczyk.
W ubiegłym roku Nagrodę Literacką Nike – za tom poezji „Raptularz” – otrzymała Urszula Kozioł. W plebiscycie czytelników „Wyborczej” tryumfował Michał Witkowski i jego „Wiara. Autobiografia”.
Przy głosowaniu w plebiscycie można wziąć też udział w konkursie na recenzję jednej z książek-finalistek. Nagrodą jest voucher na wycieczkę (o wartości 5 tys. zł) do wykorzystania do końca 31.12.2025 roku. Głosy można oddawać TUTAJ
Organizator Nagrody: Fundacja Nagrody Literackiej Nike.
Tradycyjnie nie czytałem żadnej z nominowanych pozycji, ale w tym roku przynajmniej kojarzę zadziwiająco wielu autorów


- Czartogromski
- Posty: 7020
- Rejestracja: 22-07-2018 10:10:25
- Lokalizacja: Kufszynek
- Kontakt:
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
"Głucho wszędzie, ciemno wszędzie, co to będzie, co to będzie?" - będziemy czytać "Dziady". Pasuje. 

- Hebius
- Posty: 17926
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
- Hebius
- Posty: 17926
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
Magazyn Książki
https://wyborcza.pl/7,75517,32255125,sm ... ytali.html
Biserka Cejović: Śmieciowe young adult. Nieważne, co czytają, byle czytali?
Kiedyś wierzyłam w słuszność tego zdania. Teraz już nie.
Czy słyszeliście o Eadwinie z Canterbury, Hildebercie z Lavardin czy Alkuinie z Yorku? Byli gwiazdami branży generalnie anonimowej, za to dającej niewyobrażalną dziś satysfakcję. Byli mianowicie średniowiecznymi skrybami, którzy nad jednym manuskryptem pracowali miesiące lub lata. Produkt, który wychodził spod ich rąk, był cenny oraz jedyny w swoim rodzaju. Wprawdzie tego typu książka była przywilejem tylko dla wąskiej grupy społecznej, a sam skryba pracował ku chwale Bożej i nie zbijał na tym majątku, jednak mógł mieć przynajmniej świadomość, że jego żmudna praca jest potrzebna i szanowana.
10 tysięcy książek dziennie
Eadwin z Canterbury przeżyłby szok, gdyby się dowiedział, że obecnie na świecie wydaje się każdego dnia około dziesięciu tysięcy książek. Prawdopodobnie każdego dnia dziesięć tysięcy autorów budzi się z nadzieją, że ich książka spodoba się czytelnikom i stanie się czymś więcej niż plikiem zadrukowanych kartek.
W samej Polsce rocznie wydaje się jakieś trzydzieści tysięcy tytułów, ale większości z nich prawie nikt nie czyta. Tylko 7 proc. Polaków czyta powyżej siedmiu książek rocznie – ale za to w tej grupie ponad połowę stanowi młodzież.
To rynek young adult jest tym, który rozwija się najszybciej, i odpowiada za jedną czwartą wszystkich sprzedawanych w Polsce książek.
Liczby robią wrażenie: seria „Rodzina Monet" Weroniki Marczak sprzedała się w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Bestsellery Aleksandry Negrońskiej, Weroniki Ancerowicz czy Joanny Balickiej to nakłady rzędu dziesiątek tysięcy. Zachwycony Mariusz Szczygieł podziwia kolejkę fanek ustawiającą się do P.S. Herytiery, autorki cyklu „Hell", prosi autorkę o wspólne zdjęcie i przepowiada, że to właśnie dzięki niej dzisiejsi nastolatkowie za dwadzieścia lat będą w ogóle czytać książki. Szczęśliwi rodzice kupują dzieciom (głównie dziewczynkom) kolejne tomy bestsellerowych cykli. W mediach pojawiają się entuzjastyczne wzmianki o rosnących nakładach książek i wzroście poziomu czytelnictwa. Wydawcy liczą zyski. Średniowieczni skrybowie przybijają sobie piątki w zaświatach.
I tutaj pojawia się problem, którego nie znał ani Eadwin z Canterbury, ani jego koledzy z Lavardin i Yorku: jakich właściwie czytelników najpierw stworzy, a potem ukształtuje słaba, a niekiedy po prostu bardzo zła literatura młodzieżowa?
Spod ławki i z Wattpada
„Nieważne, co czytają, byle czytali" – kiedyś wierzyłam w słuszność tego zdania. Powtarzałam je, gdy moi uczniowie przestawali czytać lektury szkolne, ale widziałam, że podczytują „swoje" książki, pełne szybkich przygód, zwrotów akcji i nieśmiało zarysowanych miłosnych wątków. Ja mimo kolejnych reform edukacji mogłam im zaoferować co najwyżej „Zemstę" lub „Syzyfowe prace" – pozostawało mi więc kibicowanie ich wyborom i podsuwanie kolejnych tytułów spoza listy lektur obowiązkowych. Dorastając, porzucali przygodówki na rzecz fantastyki i romansów, przechodząc płynnie od Harry’ego Pottera do Percy’ego Jacksona, od „Zmierzchu" do „Igrzysk śmierci", od książek Johna Greena do powieści Jenny Han.
Potem pojawiły się bestsellery z Wattpada (platformy służącej do publikowania własnej twórczości), które zrewolucjonizowały światowy rynek książki. Od teraz to nie wydawnictwa wyznaczały trendy wśród czytelników, tylko czytelnicy zmuszają wydawców do wydawania tego, co im się najbardziej podobało. Autorkami, które rozpoczynały swoje kariery na Wattpadzie, były np. Anna Todd („After"), Beth Reekles („The Kissing Booth") czy Claudia Tan („Perfect Addiction"). Ich książki najpierw stały się bestsellerami, a zaraz potem były ekranizowane przez platformy streamingowe.
W Polsce nie inaczej: na Wattpadzie debiutowały Weronika Marczak, Kasia Barlińska (P.S. Herytiera), Julia Biel czy Monika Marszałek. Potem w księgarniach zaczęły się pojawiać powieści pisane lub promowane przez internetowe influencerki: Natsu, Sylwię Lipkę, Martę Łabęcką. Czy wszystkie były pisane samodzielnie, czy z pomocą wyspecjalizowanego ghost writera, to już zupełnie inna historia.
Wiele polskich wydawnictw stworzyło własne imprinty z książkami przeznaczonymi dla młodych czytelników. Jak grzyby po deszczu wyrastają też oficyny całkowicie skoncentrowane na młodzieżówkach, wypuszczając na rynek w sumie kilka tysięcy książek rocznie.
Tym, co wyróżnia polski rynek na tle zagranicznych, jest dominująca – również na listach bestsellerów – liczba powieści napisanych przez polskich autorów i autorki (z ogromną przewagą tych drugich). To pod wieloma względami bardzo specyficzny rodzaj literatury, który czytelnikowi przyzwyczajonemu do anglosaskiej wersji young adult przynieść może wyjątkowe i szczególne doznania.
(Uczciwy, skromny, pracowity i rzetelny Eadwinie z Canterbury, proszę cię, zamknij teraz oczy.)'
Jodłujący ogórek
Lektura polskich książek young adult przypomina rozpakowywanie prezentów, które kupiło się wysyłkowo w Chinach. Zamawiałeś trzyosobowy namiot, a otrzymałeś ortalionową budkę dla psa. Marzył ci się pierścionek z kamieniem szlachetnym, a dostałeś tombak i wysypkę w gratisie. Chciałeś szczypty erotyzmu, a wyjąłeś z koperty nieokreślonego rozmiaru poliestrowe majtki dla dwojga. Oczywiście możesz się pocieszać, że to tylko taka zabawa, rodzaj loterii, i są przecież tacy, którzy otrzymują z Chin przepiękne rzeczy. Ale przecież wiesz, że ty niemal na pewno dostaniesz jodłującego ogórka zamiast długo oczekiwanej subtelnej ozdoby na ścianę.
Oczywiście na świecie nie brak wielbicieli jodłujących ogórków, ale w przypadku literatury młodzieżowej – tej tworzącej i kształtującej czytelnika – oczekiwałoby się czegoś więcej. Ja oczekuję, bo uważam, że młodzi ludzie zasługują na coś lepszego niż niepełnowartościowe buble z Temu. Nawet jeśli sami nie zdają sobie z tego sprawy.
Grzech pierwszy: wieje nudą
Specyfiką większości polskich młodzieżówek jest fatalny język, jakim zostały napisane. Uważam, że większość osób podpisanych jako redaktorzy to tak naprawdę postacie fikcyjne. Oni nie istnieją! Trudno inaczej wytłumaczyć drewniany styl, wybrakowane słownictwo, literówki, błędy rzeczowe. Najbardziej upiorną manierą, która pojawia się niemal zawsze, jest stosowanie „zamienników" zastępujących imiona bohaterów. Chłopak staje się brunetem, siostra blondynką, a przyjaciółka niebieskooką. Kiedy postacie ze sobą rozmawiają, w pewnym momencie już nie wiemy, ile osób siedzi razem z nimi w pokoju, bo mnożą się w oczach. Rażą ciągłe powtórki tych samych wyrazów i zwrotów.
Mierzi nadmiar wulgaryzmów oraz niezrozumienie nawet tej skąpej liczby słów, których się używa. Bohaterowie rozmawiają ze sobą jak zaprogramowane maszyny. Może dlatego, że zazwyczaj nie mają nic ciekawego do powiedzenia.
Dominuje nuda. To nieprawdopodobne, ale w znużenie może wprowadzić nawet opis tsunami, gonitw czy scen przemocy. Lektura opisów czynności wykonywanych przez bohaterów jest jak sen, z którego nie możemy się obudzić, a bardzo byśmy chcieli. Nie tylko dowiadujemy się, co każdego dnia zakłada na siebie bohaterka. Poznajemy szczegóły wyglądu garderoby jej rodziny, przyjaciół, a nawet sąsiadów. Odnotowane zostają wejścia po schodach, wszystkie posiłki i wyjścia do łazienki. Jeśli do bohaterki przychodzi koleżanka z czekoladą, to dowiemy się o jej bieżących losach wszystkiego. Literatura naśladuje życie niemal w stu procentach!
Czy już rozumiecie, dlaczego te książki są takie grube? Te wszystkie puste gesty dałoby się może znieść, ale często stają się one JEDYNĄ aktywnością bohaterów. Okazuje się, że da się napisać książkę pozbawioną jakiejkolwiek intrygi i tajemnicy.
Grzech drugi: przemoc romantyzowana
Ciekawie skonstruowane postacie to najrzadszy z gatunków w tym ekosystemie. Zadziwiające, że nawet główna bohaterka może być nie tylko niesympatyczna, ale po prostu pusta i pozbawiona jakichkolwiek zainteresowań. Wprawdzie niekiedy otrzymujemy zdawkową informację, że ktoś lubi np. fotografować, nigdy jednak nie dowiadujemy się niczego więcej na ten temat. Bohaterowie najczęściej zajmują się scrollowaniem smartfona i oglądaniem zdjęć na Instagramie. Niekiedy zostaną wmieszani w jakąś skomplikowaną intrygę, ale i wtedy chyba tylko opatrzność, bo nie inteligencja, czuwa nad ich życiem i zdrowiem.
Szczególne wrażenie zrobiła na mnie bohaterka, która intensywnie szukała tajemniczego kryminalisty, bo doszła do wniosku, że mordercę jej siostry może odnaleźć tylko inny morderca. Warto dodać, że postaci tych powieści rzadko dzwonią na policję, nawet jeśli próbuje je rozjechać samochodem nauczyciel literatury angielskiej.
W polskich młodzieżówkach bez przerwy się pije. „Driny", „kielony", imprezy, śpiewanie, kac, rzyganie, kolejne imprezy. Piją i palą wszyscy – i niemal wszyscy się upijają. Biznesmeni sączą z grubych szklanek, a młodzież prosto z butelki. Tęgo pijąca dziewczyna martwi się o innych pijących i zwraca uwagę, że chyba mają problem z alkoholem.
Choć czytam naprawdę dużo literatury młodzieżowej, nie kojarzę tego motywu w powieściach zagranicznych autorów. Jeśli pojawia się w nich alkohol, to naprawdę marginalnie. Jeżeli częściej – to zwiastuje problemy, które należy jakoś rozwiązać.
Książka bez przemocy nie istnieje. Przemoc ta przybiera różne formy: wyrwanie komuś telefonu, bicie, szarpanie, bójka, siłowe rozwiązywanie konfliktów, stalkowanie, wydzwanianie nocami, zazdrość, obrażanie, podnoszenie głosu, dokuczanie.
Co najmniej połowa z tej listy uważana jest przez bohaterów za… dowody miłości. Przemoc jest nieustannie i bezkrytycznie romantyzowana i idealizowana.
Nie zapominajmy o poważnych problemach: chorobie, biedzie, porzuceniu bez bliskich, osieroceniu, samotności, życiu z traumą. Owszem, są obowiązkowo obecne, ale znikają, gdy tylko pojawi się „prawdziwa" miłość. Nawet bulimia zniknie, gdy będzie się zdrowo jadło pod okiem troskliwych braci.
Grzech trzeci: w Polsce, czyli w Kalifornii
Często zarzuca się polskiej literaturze young adult, że bezmyślnie kopiuje zagraniczne bestsellery. Jest w tym sporo prawdy, bo przecież niemal w każdej książce pojawia się przynajmniej jeden z popularnych gdzie indziej motywów: relacja od nienawiści do miłości, toksyczny związek, bohater z tajemniczą przeszłością, szkoła, internat. Ba, niemal wszyscy „nasi" bohaterowie mieszkają za granicą, najchętniej w Kalifornii albo pod Londynem.
A jednak sądzę, że dorobiliśmy się własnego gatunku, na miarę naszych możliwości. Choć bohaterowie noszą zagraniczne imiona i uczęszczają do zachodnich szkół, to upijają się po polsku i boją się lekcji matematyki też po polsku.
Należą do świata, o którym kompletnie niczego nie wiedzą, bo zostali wymyśleni przez autorki, które również mają skromną wiedzę o świecie.
Mówią do siebie prostymi zdaniami, bo tak się mówi w social mediach. Mieszkają w „wypasionych" rezydencjach, w których kelnerka (!) na śniadanie przyrządza „jajeczniczkę", albo są kopciuszkami pracującymi w sklepie z odzieżą używaną, choć luksusową.
I taka wersja literatury młodzieżowej sprzedaje się u nas najlepiej. Nie mam wątpliwości, że dobry redaktor potrafiłby napisać na nowo niemal każdą źle napisaną książkę i poprawić w niej wszystkie błędy i kalki. Zlikwidować absurdy i uproszczenia. Pogłębić wizerunki postaci. To nie kosztuje aż tak wiele. Ale po co, skoro odbiorcy nie zgłaszają uwag. W takim zwykłym-niezwykłym świecie czują się chwilowo dobrze i bezpiecznie.
Kilka sekund na TikToku
Dziś sprzedaje się nie tyle książka, ile cały wykreowany wokół niej świat: trzydziestosekundowe filmy na TikToku i Instagramie, internetowy kontakt z autorką, wspólne wycieczki, nawet kolonie letnie, fandomy, fanfiki, virale, pełne emotikonek recenzje filmowe i fotografowanie się z bajkowo (czyli kiczowato) wydanymi książkami. Nastolatki nie czytają recenzji książkowych, wybierają bezpośredni kontakt z ulubioną autorką albo słuchają krótkich, uproszczonych, ale emocjonalnych rekomendacji na BookToku.
Na tym się zarabia. Pojawia się krytyka? Tym lepiej, to również jakaś forma promocji. Nawet jeśli dostaje im się za promowanie przemocy wobec kobiet, seksizmu czy używek.
Oczywiście w ten sam sposób można promować również dobrą literaturę. Nie żyjemy w średniowieczu – nawet najlepszy rzemieślnik potrzebuje reklamy. Nagrody i plebiscyty są ważne, ale już nie odgrywają tak opiniotwórczej roli jak kiedyś. Nobel? Kto to taki?
Ponarzekaliśmy, a teraz…
Wszystko mija, więc najgorzej napisana literatura młodzieżowa także. Co nas czeka? Jeśli polscy wydawcy i autorzy czujnie śledzą internetowe trendy, być może już wiedzą, że marginalnie obecnym w literaturze problemem zdrowia psychicznego trzeba będzie się zająć w poważniejszy sposób. Nie da się dłużej leczyć książkowych depresji i problemów z odżywianiem jedynie miłością i jednozdaniowymi poradami.
Wierzę, że literatura young adult, również w polskim wydaniu, zacznie dojrzewać i zajmie się problemami społecznymi, katastrofą klimatyczną, życiem w większej zgodzie z naturą. Pojawi się więcej zwykłego – ale nie uproszczonego – życia, związków pozbawionych toksyczności i przemocy. Dojrzewający czytelnicy poczują się zmęczeni kliszami i zapragną bardziej skomplikowanych fabuł oraz ciekawszej struktury opowieści.
Na rynku mamy od dawna sporo takiej literatury. Piszemy o niej w każdym numerze „Książek" w rubrykach dziecięcych i młodzieżowych. Wspomnę tu tylko o kilku z nich.
Przecież to Katarzyna Ryrych umieściła akcję swojej kameralnej powieści psychologicznej „Lato na RODOS" na terenie podmiejskich ogródków działkowych. Roksana Jędrzejewska-Wróbel w „Stanie splątania" połączyła światy młodzieży i podopiecznych domu spokojnej starości, jednocząc ich we wspólnej ucieczce z dusznego miasta. Dominika Słowik przeniosła nas w „Rybim oku" do lat 90., pokazując, jak wyglądało dorastanie w tamtych lekko dzikich czasach. Sasza Hady w „Samych dobrych wróżbach" pokazała zróżnicowaną grupę nastolatków przenoszących znajomość z internetu do świata realnego, a Herzyk w historycznym komiksie „Wolność albo śmierć" oddała głos aseksualnej postaci.
Autorzy, których książki rekomendujemy, czują się odpowiedzialni za to, co piszą. Stoją po stronie czytelnika. Martwią się o niego i kibicują mu. A jednocześnie nie wciskają mu na siłę wyrobu książkopodobnego, wmawiając, że to literatura skrojona specjalnie dla niego.
W wyprzedzaniu światowych trendów jesteśmy świetni – teraz wystarczy tylko dotrzeć do potencjalnie bardzo licznej grupy chętnych odbiorców.
***
Piątka lepszych YA
We wrześniu poznamy werdykt jury 5. edycji Nagrody Literacka Podróż Hestii dla czytelników i czytelniczek w wieku 10-15 lat. Do finału nominowano pięć książek. Są to: „Rybie oko" Dominiki Słowik (Wydawnictwo Literackie), „Same dobre wróżby" Saszy Hardy (Wydawnictwo Literackie),
„Makabrama" Marcina Szczygielskiego (Bajka), „Kosma, kopacz i leśna szkoła" Agnieszki Misiak (Druganoga) i „Chłopiec z lasu" Cezarego Harasimowicza (Agora dla Dzieci).
Więcej o nominowanych tytułach oraz nagrodzie na: literackapodrozhestii.pl
=======
Fani wiedza (i w sumie nie było to chyba dla nich zbyt wielkim zaskoczeniem), że wspominaną nagrodę zgarnął Marcin Szczygielski. W sumie trochę szkoda, bo nadal nie będzie miał motywacji, by wrócić do pisania dla bardziej dorosłych czytelników.
https://wyborcza.pl/7,75517,32255125,sm ... ytali.html
Biserka Cejović: Śmieciowe young adult. Nieważne, co czytają, byle czytali?
Kiedyś wierzyłam w słuszność tego zdania. Teraz już nie.
Czy słyszeliście o Eadwinie z Canterbury, Hildebercie z Lavardin czy Alkuinie z Yorku? Byli gwiazdami branży generalnie anonimowej, za to dającej niewyobrażalną dziś satysfakcję. Byli mianowicie średniowiecznymi skrybami, którzy nad jednym manuskryptem pracowali miesiące lub lata. Produkt, który wychodził spod ich rąk, był cenny oraz jedyny w swoim rodzaju. Wprawdzie tego typu książka była przywilejem tylko dla wąskiej grupy społecznej, a sam skryba pracował ku chwale Bożej i nie zbijał na tym majątku, jednak mógł mieć przynajmniej świadomość, że jego żmudna praca jest potrzebna i szanowana.
10 tysięcy książek dziennie
Eadwin z Canterbury przeżyłby szok, gdyby się dowiedział, że obecnie na świecie wydaje się każdego dnia około dziesięciu tysięcy książek. Prawdopodobnie każdego dnia dziesięć tysięcy autorów budzi się z nadzieją, że ich książka spodoba się czytelnikom i stanie się czymś więcej niż plikiem zadrukowanych kartek.
W samej Polsce rocznie wydaje się jakieś trzydzieści tysięcy tytułów, ale większości z nich prawie nikt nie czyta. Tylko 7 proc. Polaków czyta powyżej siedmiu książek rocznie – ale za to w tej grupie ponad połowę stanowi młodzież.
To rynek young adult jest tym, który rozwija się najszybciej, i odpowiada za jedną czwartą wszystkich sprzedawanych w Polsce książek.
Liczby robią wrażenie: seria „Rodzina Monet" Weroniki Marczak sprzedała się w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Bestsellery Aleksandry Negrońskiej, Weroniki Ancerowicz czy Joanny Balickiej to nakłady rzędu dziesiątek tysięcy. Zachwycony Mariusz Szczygieł podziwia kolejkę fanek ustawiającą się do P.S. Herytiery, autorki cyklu „Hell", prosi autorkę o wspólne zdjęcie i przepowiada, że to właśnie dzięki niej dzisiejsi nastolatkowie za dwadzieścia lat będą w ogóle czytać książki. Szczęśliwi rodzice kupują dzieciom (głównie dziewczynkom) kolejne tomy bestsellerowych cykli. W mediach pojawiają się entuzjastyczne wzmianki o rosnących nakładach książek i wzroście poziomu czytelnictwa. Wydawcy liczą zyski. Średniowieczni skrybowie przybijają sobie piątki w zaświatach.
I tutaj pojawia się problem, którego nie znał ani Eadwin z Canterbury, ani jego koledzy z Lavardin i Yorku: jakich właściwie czytelników najpierw stworzy, a potem ukształtuje słaba, a niekiedy po prostu bardzo zła literatura młodzieżowa?
Spod ławki i z Wattpada
„Nieważne, co czytają, byle czytali" – kiedyś wierzyłam w słuszność tego zdania. Powtarzałam je, gdy moi uczniowie przestawali czytać lektury szkolne, ale widziałam, że podczytują „swoje" książki, pełne szybkich przygód, zwrotów akcji i nieśmiało zarysowanych miłosnych wątków. Ja mimo kolejnych reform edukacji mogłam im zaoferować co najwyżej „Zemstę" lub „Syzyfowe prace" – pozostawało mi więc kibicowanie ich wyborom i podsuwanie kolejnych tytułów spoza listy lektur obowiązkowych. Dorastając, porzucali przygodówki na rzecz fantastyki i romansów, przechodząc płynnie od Harry’ego Pottera do Percy’ego Jacksona, od „Zmierzchu" do „Igrzysk śmierci", od książek Johna Greena do powieści Jenny Han.
Potem pojawiły się bestsellery z Wattpada (platformy służącej do publikowania własnej twórczości), które zrewolucjonizowały światowy rynek książki. Od teraz to nie wydawnictwa wyznaczały trendy wśród czytelników, tylko czytelnicy zmuszają wydawców do wydawania tego, co im się najbardziej podobało. Autorkami, które rozpoczynały swoje kariery na Wattpadzie, były np. Anna Todd („After"), Beth Reekles („The Kissing Booth") czy Claudia Tan („Perfect Addiction"). Ich książki najpierw stały się bestsellerami, a zaraz potem były ekranizowane przez platformy streamingowe.
W Polsce nie inaczej: na Wattpadzie debiutowały Weronika Marczak, Kasia Barlińska (P.S. Herytiera), Julia Biel czy Monika Marszałek. Potem w księgarniach zaczęły się pojawiać powieści pisane lub promowane przez internetowe influencerki: Natsu, Sylwię Lipkę, Martę Łabęcką. Czy wszystkie były pisane samodzielnie, czy z pomocą wyspecjalizowanego ghost writera, to już zupełnie inna historia.
Wiele polskich wydawnictw stworzyło własne imprinty z książkami przeznaczonymi dla młodych czytelników. Jak grzyby po deszczu wyrastają też oficyny całkowicie skoncentrowane na młodzieżówkach, wypuszczając na rynek w sumie kilka tysięcy książek rocznie.
Tym, co wyróżnia polski rynek na tle zagranicznych, jest dominująca – również na listach bestsellerów – liczba powieści napisanych przez polskich autorów i autorki (z ogromną przewagą tych drugich). To pod wieloma względami bardzo specyficzny rodzaj literatury, który czytelnikowi przyzwyczajonemu do anglosaskiej wersji young adult przynieść może wyjątkowe i szczególne doznania.
(Uczciwy, skromny, pracowity i rzetelny Eadwinie z Canterbury, proszę cię, zamknij teraz oczy.)'
Jodłujący ogórek
Lektura polskich książek young adult przypomina rozpakowywanie prezentów, które kupiło się wysyłkowo w Chinach. Zamawiałeś trzyosobowy namiot, a otrzymałeś ortalionową budkę dla psa. Marzył ci się pierścionek z kamieniem szlachetnym, a dostałeś tombak i wysypkę w gratisie. Chciałeś szczypty erotyzmu, a wyjąłeś z koperty nieokreślonego rozmiaru poliestrowe majtki dla dwojga. Oczywiście możesz się pocieszać, że to tylko taka zabawa, rodzaj loterii, i są przecież tacy, którzy otrzymują z Chin przepiękne rzeczy. Ale przecież wiesz, że ty niemal na pewno dostaniesz jodłującego ogórka zamiast długo oczekiwanej subtelnej ozdoby na ścianę.
Oczywiście na świecie nie brak wielbicieli jodłujących ogórków, ale w przypadku literatury młodzieżowej – tej tworzącej i kształtującej czytelnika – oczekiwałoby się czegoś więcej. Ja oczekuję, bo uważam, że młodzi ludzie zasługują na coś lepszego niż niepełnowartościowe buble z Temu. Nawet jeśli sami nie zdają sobie z tego sprawy.
Grzech pierwszy: wieje nudą
Specyfiką większości polskich młodzieżówek jest fatalny język, jakim zostały napisane. Uważam, że większość osób podpisanych jako redaktorzy to tak naprawdę postacie fikcyjne. Oni nie istnieją! Trudno inaczej wytłumaczyć drewniany styl, wybrakowane słownictwo, literówki, błędy rzeczowe. Najbardziej upiorną manierą, która pojawia się niemal zawsze, jest stosowanie „zamienników" zastępujących imiona bohaterów. Chłopak staje się brunetem, siostra blondynką, a przyjaciółka niebieskooką. Kiedy postacie ze sobą rozmawiają, w pewnym momencie już nie wiemy, ile osób siedzi razem z nimi w pokoju, bo mnożą się w oczach. Rażą ciągłe powtórki tych samych wyrazów i zwrotów.
Mierzi nadmiar wulgaryzmów oraz niezrozumienie nawet tej skąpej liczby słów, których się używa. Bohaterowie rozmawiają ze sobą jak zaprogramowane maszyny. Może dlatego, że zazwyczaj nie mają nic ciekawego do powiedzenia.
Dominuje nuda. To nieprawdopodobne, ale w znużenie może wprowadzić nawet opis tsunami, gonitw czy scen przemocy. Lektura opisów czynności wykonywanych przez bohaterów jest jak sen, z którego nie możemy się obudzić, a bardzo byśmy chcieli. Nie tylko dowiadujemy się, co każdego dnia zakłada na siebie bohaterka. Poznajemy szczegóły wyglądu garderoby jej rodziny, przyjaciół, a nawet sąsiadów. Odnotowane zostają wejścia po schodach, wszystkie posiłki i wyjścia do łazienki. Jeśli do bohaterki przychodzi koleżanka z czekoladą, to dowiemy się o jej bieżących losach wszystkiego. Literatura naśladuje życie niemal w stu procentach!
Czy już rozumiecie, dlaczego te książki są takie grube? Te wszystkie puste gesty dałoby się może znieść, ale często stają się one JEDYNĄ aktywnością bohaterów. Okazuje się, że da się napisać książkę pozbawioną jakiejkolwiek intrygi i tajemnicy.
Grzech drugi: przemoc romantyzowana
Ciekawie skonstruowane postacie to najrzadszy z gatunków w tym ekosystemie. Zadziwiające, że nawet główna bohaterka może być nie tylko niesympatyczna, ale po prostu pusta i pozbawiona jakichkolwiek zainteresowań. Wprawdzie niekiedy otrzymujemy zdawkową informację, że ktoś lubi np. fotografować, nigdy jednak nie dowiadujemy się niczego więcej na ten temat. Bohaterowie najczęściej zajmują się scrollowaniem smartfona i oglądaniem zdjęć na Instagramie. Niekiedy zostaną wmieszani w jakąś skomplikowaną intrygę, ale i wtedy chyba tylko opatrzność, bo nie inteligencja, czuwa nad ich życiem i zdrowiem.
Szczególne wrażenie zrobiła na mnie bohaterka, która intensywnie szukała tajemniczego kryminalisty, bo doszła do wniosku, że mordercę jej siostry może odnaleźć tylko inny morderca. Warto dodać, że postaci tych powieści rzadko dzwonią na policję, nawet jeśli próbuje je rozjechać samochodem nauczyciel literatury angielskiej.
W polskich młodzieżówkach bez przerwy się pije. „Driny", „kielony", imprezy, śpiewanie, kac, rzyganie, kolejne imprezy. Piją i palą wszyscy – i niemal wszyscy się upijają. Biznesmeni sączą z grubych szklanek, a młodzież prosto z butelki. Tęgo pijąca dziewczyna martwi się o innych pijących i zwraca uwagę, że chyba mają problem z alkoholem.
Choć czytam naprawdę dużo literatury młodzieżowej, nie kojarzę tego motywu w powieściach zagranicznych autorów. Jeśli pojawia się w nich alkohol, to naprawdę marginalnie. Jeżeli częściej – to zwiastuje problemy, które należy jakoś rozwiązać.
Książka bez przemocy nie istnieje. Przemoc ta przybiera różne formy: wyrwanie komuś telefonu, bicie, szarpanie, bójka, siłowe rozwiązywanie konfliktów, stalkowanie, wydzwanianie nocami, zazdrość, obrażanie, podnoszenie głosu, dokuczanie.
Co najmniej połowa z tej listy uważana jest przez bohaterów za… dowody miłości. Przemoc jest nieustannie i bezkrytycznie romantyzowana i idealizowana.
Nie zapominajmy o poważnych problemach: chorobie, biedzie, porzuceniu bez bliskich, osieroceniu, samotności, życiu z traumą. Owszem, są obowiązkowo obecne, ale znikają, gdy tylko pojawi się „prawdziwa" miłość. Nawet bulimia zniknie, gdy będzie się zdrowo jadło pod okiem troskliwych braci.
Grzech trzeci: w Polsce, czyli w Kalifornii
Często zarzuca się polskiej literaturze young adult, że bezmyślnie kopiuje zagraniczne bestsellery. Jest w tym sporo prawdy, bo przecież niemal w każdej książce pojawia się przynajmniej jeden z popularnych gdzie indziej motywów: relacja od nienawiści do miłości, toksyczny związek, bohater z tajemniczą przeszłością, szkoła, internat. Ba, niemal wszyscy „nasi" bohaterowie mieszkają za granicą, najchętniej w Kalifornii albo pod Londynem.
A jednak sądzę, że dorobiliśmy się własnego gatunku, na miarę naszych możliwości. Choć bohaterowie noszą zagraniczne imiona i uczęszczają do zachodnich szkół, to upijają się po polsku i boją się lekcji matematyki też po polsku.
Należą do świata, o którym kompletnie niczego nie wiedzą, bo zostali wymyśleni przez autorki, które również mają skromną wiedzę o świecie.
Mówią do siebie prostymi zdaniami, bo tak się mówi w social mediach. Mieszkają w „wypasionych" rezydencjach, w których kelnerka (!) na śniadanie przyrządza „jajeczniczkę", albo są kopciuszkami pracującymi w sklepie z odzieżą używaną, choć luksusową.
I taka wersja literatury młodzieżowej sprzedaje się u nas najlepiej. Nie mam wątpliwości, że dobry redaktor potrafiłby napisać na nowo niemal każdą źle napisaną książkę i poprawić w niej wszystkie błędy i kalki. Zlikwidować absurdy i uproszczenia. Pogłębić wizerunki postaci. To nie kosztuje aż tak wiele. Ale po co, skoro odbiorcy nie zgłaszają uwag. W takim zwykłym-niezwykłym świecie czują się chwilowo dobrze i bezpiecznie.
Kilka sekund na TikToku
Dziś sprzedaje się nie tyle książka, ile cały wykreowany wokół niej świat: trzydziestosekundowe filmy na TikToku i Instagramie, internetowy kontakt z autorką, wspólne wycieczki, nawet kolonie letnie, fandomy, fanfiki, virale, pełne emotikonek recenzje filmowe i fotografowanie się z bajkowo (czyli kiczowato) wydanymi książkami. Nastolatki nie czytają recenzji książkowych, wybierają bezpośredni kontakt z ulubioną autorką albo słuchają krótkich, uproszczonych, ale emocjonalnych rekomendacji na BookToku.
Na tym się zarabia. Pojawia się krytyka? Tym lepiej, to również jakaś forma promocji. Nawet jeśli dostaje im się za promowanie przemocy wobec kobiet, seksizmu czy używek.
Oczywiście w ten sam sposób można promować również dobrą literaturę. Nie żyjemy w średniowieczu – nawet najlepszy rzemieślnik potrzebuje reklamy. Nagrody i plebiscyty są ważne, ale już nie odgrywają tak opiniotwórczej roli jak kiedyś. Nobel? Kto to taki?
Ponarzekaliśmy, a teraz…
Wszystko mija, więc najgorzej napisana literatura młodzieżowa także. Co nas czeka? Jeśli polscy wydawcy i autorzy czujnie śledzą internetowe trendy, być może już wiedzą, że marginalnie obecnym w literaturze problemem zdrowia psychicznego trzeba będzie się zająć w poważniejszy sposób. Nie da się dłużej leczyć książkowych depresji i problemów z odżywianiem jedynie miłością i jednozdaniowymi poradami.
Wierzę, że literatura young adult, również w polskim wydaniu, zacznie dojrzewać i zajmie się problemami społecznymi, katastrofą klimatyczną, życiem w większej zgodzie z naturą. Pojawi się więcej zwykłego – ale nie uproszczonego – życia, związków pozbawionych toksyczności i przemocy. Dojrzewający czytelnicy poczują się zmęczeni kliszami i zapragną bardziej skomplikowanych fabuł oraz ciekawszej struktury opowieści.
Na rynku mamy od dawna sporo takiej literatury. Piszemy o niej w każdym numerze „Książek" w rubrykach dziecięcych i młodzieżowych. Wspomnę tu tylko o kilku z nich.
Przecież to Katarzyna Ryrych umieściła akcję swojej kameralnej powieści psychologicznej „Lato na RODOS" na terenie podmiejskich ogródków działkowych. Roksana Jędrzejewska-Wróbel w „Stanie splątania" połączyła światy młodzieży i podopiecznych domu spokojnej starości, jednocząc ich we wspólnej ucieczce z dusznego miasta. Dominika Słowik przeniosła nas w „Rybim oku" do lat 90., pokazując, jak wyglądało dorastanie w tamtych lekko dzikich czasach. Sasza Hady w „Samych dobrych wróżbach" pokazała zróżnicowaną grupę nastolatków przenoszących znajomość z internetu do świata realnego, a Herzyk w historycznym komiksie „Wolność albo śmierć" oddała głos aseksualnej postaci.
Autorzy, których książki rekomendujemy, czują się odpowiedzialni za to, co piszą. Stoją po stronie czytelnika. Martwią się o niego i kibicują mu. A jednocześnie nie wciskają mu na siłę wyrobu książkopodobnego, wmawiając, że to literatura skrojona specjalnie dla niego.
W wyprzedzaniu światowych trendów jesteśmy świetni – teraz wystarczy tylko dotrzeć do potencjalnie bardzo licznej grupy chętnych odbiorców.
***
Piątka lepszych YA
We wrześniu poznamy werdykt jury 5. edycji Nagrody Literacka Podróż Hestii dla czytelników i czytelniczek w wieku 10-15 lat. Do finału nominowano pięć książek. Są to: „Rybie oko" Dominiki Słowik (Wydawnictwo Literackie), „Same dobre wróżby" Saszy Hardy (Wydawnictwo Literackie),
„Makabrama" Marcina Szczygielskiego (Bajka), „Kosma, kopacz i leśna szkoła" Agnieszki Misiak (Druganoga) i „Chłopiec z lasu" Cezarego Harasimowicza (Agora dla Dzieci).
Więcej o nominowanych tytułach oraz nagrodzie na: literackapodrozhestii.pl
=======
Fani wiedza (i w sumie nie było to chyba dla nich zbyt wielkim zaskoczeniem), że wspominaną nagrodę zgarnął Marcin Szczygielski. W sumie trochę szkoda, bo nadal nie będzie miał motywacji, by wrócić do pisania dla bardziej dorosłych czytelników.

- Czartogromski
- Posty: 7020
- Rejestracja: 22-07-2018 10:10:25
- Lokalizacja: Kufszynek
- Kontakt:
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
Autorka tekstu wrzuciła do worka z napisem Young Adult wszystko, co nie jest już dla dzieci, a jeszcze nie jest dla dorosłych. Po czym pod szyldem YA opublikowała zestaw książek, po które czytelniczki i czytelnicy raczej nie sięgną.
- Hebius
- Posty: 17926
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
Wrzuciłem to głównie dla akapitu o chińskich zakupach 


- marcin
- Posty: 16182
- Rejestracja: 25-07-2018 22:48:12
- Lokalizacja: PL
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
No ale generalnie to bardzo trafna diagnoza dzisiejszej "literatury" YA. Ci autorzy maja nawet dobre chęci i czasem nawet nienajgorszy pomysł, cóż kiedy językowo jest to koszmarne i czytanie tego to męka. Zaraz mi się przypomina "przesunął głowę niżej i ustami zadał mu rozkosz"
(to z Mostu Ikara).



Jutro będzie nowy, długi dzień. Twój własny, od początku do końca. To przecież bardzo przyjemna myśl.
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
- Hebius
- Posty: 17926
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Stan czytelnictwa w Polsce: o czytelnikach, autorach, tłumaczach, rynku wydawniczym, polityce cenowej i dystrybutora
Laureatką Nagrody Literackiej Nike 2025 oraz Nike Czytelników 2025 została Eliza Kącka za esej "Wczoraj byłaś zła na zielono", Wydawnictwo Karakter.
