Hebius pisze: ↑02-10-2024 13:56:14
Jeśli masz dostęp, to mogłeś wrzucić cały tekst. Albo chociaż najciekawsze fragmenty.
Prosisz, masz, ale bez multimediów, bo za dużo tego w artkule.
"Nagrywali tam, gdzie Adele i Coldplay. Płyta tak brawurowa, jak taniec na linie
Jakub Józef Orliński nagrał z Aleksandrem Dębiczem płytę, która jest wulkanem energii.
Jakub Józef Orliński to jeden z najbardziej rozpoznawanych śpiewaków operowych.
Anielskim kontratenorem śpiewa muzykę barokową i jest mistrzem autopromocji. 33-latek na Instagramie ma ćwierć miliona obserwatorów, a w dorobku już siedem płyt solowych, które wielokrotnie nagradzano w Niemczech i Wielkiej Brytanii.
Jego popularność wzrosła, po ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Przebrany w renesansowy strój śpiewał arię „Viens, Hymen" z opery „Les Indes Galantes" Jeana-Philippe’a Rameau. Wykonał też w deszczu kilka powermove’ów. Występ niesłychanie się podobał. Polski komentator telewizyjny powiedział nawet, że Orliński to reprezentant kraju w nowej konkurencji olimpijskiej, którą rzeczywiście był w tym roku breakdance.
Aleksander Dębicz jest z kolei pianistą, improwizatorem, kompozytorem i aranżerem. Nie boi się łączyć ze sobą różnych gatunków i stylów, co udowodnił na znakomitej płycie solowej „Magnolia", a wcześniej na takich krążkach, jak „Cinematic Piano", „Sideways" czy „Invention", na której zamieścił utwory inspirowane Bachem i hip-hopem.
Orliński i Dębicz. Dream team od lat
Orliński i Dębicz razem nagrali teraz nowy hit – płytę „#LetsBaRock" (Warner Classics/Erato).
Ich twórcza znajomość zaczęła się od przypadkowego spotkania na ulicy. Orliński wprawdzie znał Dębicza ze studiów na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina, ale nie była to wtedy bliska znajomość.
W roku pandemii kontratenor przebywał akurat w Warszawie. Wiedział, że Aleksander szuka swojej drogi, komponuje na fortepian utwory na motywach muzyki filmowej, klasycznej i własnych tematów, a wiele z nich wyprowadza z improwizacji.
Chwilę ze sobą porozmawiali i się rozeszli. Później był telefon od Dębicza i pierwsze spotkanie u niego w domu, w którym na środku salonu stał fortepian. Włączyli kamerę, zagrali pandemiczną piosenkę „Stay Home".
Szybko ją wymyślili – Aleksander muzykę, Jakub Józef słowa. Wrzucili to na YouTube’a. Widzów tysiące. Potem dorzucili „Prząśniczkę" Moniuszki we własnym opracowaniu i parę innych.
W 2021 r. Jakub Józef dołączył do płyty „Adela", którą Dębicz nagrał z gitarzystą klasycznym Łukaszem Kuropaczewskim. „Adela" była mało klasyczna, szła w stronę improwizacji, rozrywki, dobrego jazzu, a Jakub Józef dodawał do nich swoją wokalizę. Śpiewak i pianista wystąpili też na Męskim Graniu.
Nagrywali tam, gdzie Adele
W połowie ubiegłego roku weszli do studia nagraniowego w Londynie, aby zarejestrować materiał na wspólną płytę, właśnie „#LetsBaRock".
Barok, bo Orliński śpiewa głównie utwory z tej epoki, a rock, bo postanowili pójść w stronę rozrywki jak nigdy dotąd. I jakoś to ze sobą połączyć – nadać historycznym tematom współczesne brzmienie.
Na sesję zaprosili dwóch świetnych muzyków – basistę Wojciecha Gumińskiego i perkusistę Marcina Ułanowskiego. Nagrywali w znakomitych Church Studios. – Tam, gdzie Adele, Coldplay i wielu znakomitych muzyków – podkreśla z dumą Aleksander Dębicz.
Barok i "Moja i twoja nadzieja"
Na płycie "#LetsBaRock" jest 13 utworów opracowanych przez Aleksandra Dębicza. Natomiast trzy są przez niego skomponowane: otwierające płytę „Intro", zaskakująca rapowanym przez Orlińskiego tekstem własnym „Toccata 1" oraz „Finale".
Wszystkie są jak brawurowy taniec na linie, jeśli chodzi o łączenie stylów i muzycznych konwencji.
Kolejne dziewięć utworów to niczym nieskrępowane aranżacje arii kompozytorów doby baroku: Claudia Monteverdiego, Henry’ego Purcella, Antonia Vivaldiego i Georga Friedricha Händla. Jest też opracowanie odkrytego przez Orlińskiego sześć lat temu motetu Francesca Nicoli Fago „Alle gente a Dio diletta".
Płytę zamyka słynny przebój zespołu Hey „Moja i twoja nadzieja". To znów aranżacja Dębicza. Niezależna od tego, że parę dni temu w nowej wersji nagrały ją gwiazdy polskiego rocka z Katarzyną Nosowską na czele i była to forma solidarności dla powodzian i pomocy.
"Moja i twoja nadzieja" na "#LetsBaRock" ma inną historię. Aranżacja powstała dwa lata temu na zamówienie przy okazji eventu promującego serial Netflixa "Wielka woda".
– Postanowiliśmy dołączyć ją do płyty jako ukłon w stronę polskiej muzyki rockowej. To, że singiel wyszedł prawie w tym samym czasie, gdy południową Polskę opanowała powódź, było totalnym przypadkiem – mówi "Wyborczej" Aleksander Dębicz.
Orliński rapuje i śpiewa jak trąbka
Wszystkich utworów słucha się świetnie. Dębicz potrafi uchwycić nastrój. „Sound the Trumpet" na podstawie „Ody na urodziny Królowej Marii" Purcella zamienił się w jazzowy jam z rytmicznym basem, szalejącą perkusją i plamami harmonicznymi granymi przez fortepian.
Harmonie jak z filmów Disneya znajdziemy w „Alla Gente" na podstawie motetu Francesca Fago. Kołysanka Monteverdiego „Oblivion soave" to w wersji Dębicza utwór transowo-klubowy.
Nastrój grozy pojawia się w „Pena Tiranna", utworze opartym na arii „Pena tiranna io sento al core" z "Amadigi di Gaula" Händla.
W "Zefiro Torna" poetycko brzmi duet dwóch głosów: Orlińskiego i nowozelandzkiej sopranistki Madison Nonoa, które powtarzają po sobie jak echo i nachodzą na siebie na zasadzie kanonu.
Płytę stworzyli ludzie z poczuciem humoru, profesjonaliści, którzy świetnie się ze sobą bawili. Stąd takie pomysły, jak zabawy akustyczne z naprzemiennym efektem nagrania "w pokoju" i z pogłosem w utworze „Strike the viol". Stąd Orliński śpiewający partię trąbki w „Sound the Trumpet" i rapujący jak rasowy hiphopowiec w utworze „Toccata 1".
„#LetsBaRock" to wulkaniczny eklektyzm, być może wyraz tęsknoty muzyków klasycznych za jazzowo-rockowym czadem i luzem, a przecież zrobiony niezwykle błyskotliwie i ze znajomością rzeczy. Słuchanie tej płyty to świetna zabawa, a głos Orlińskiego jest jak kameleon.
Autobiograficzna płyta
Dla niego jest to po trosze autobiograficzna płyta. Kilka utworów towarzyszy temu artyście od dawna, oczywiście w oryginale.
„Vedrò con mio diletto" z opery „Giustino" Vivaldiego zapewniło mu pierwsze pięć minut sławy, gdy do sieci trafił filmik nakręcony w Aix-en-Provence ze śpiewającym tę arię Orlińskim ubranym tylko w szorty i sportową koszulę (filmik miał kilka milionów odtworzeń na YouTubie i Facebooku).
Motet „Alle gente a Dio diletta" znalazł się na jego pierwszej solowej płycie „Anima Sacra" (2018), a „Music for a while" Purcella nagrał Orliński na singiel razem ze słynnym brytyjskim zespołem The King’s Singers.
Z Dębiczem idzie przez wyznaczoną przez nich drogą łączenia klasyki z rozrywką, tyle że robi to dużo odważniej.
Szalona trasa koncertowa
łyta ukazała się 27 września tego roku nakładem wytwórni Warner Classics/Erato, a muzycy udali się w brawurową trasę koncertową po Polsce. Codziennie występują w innym mieście – zaczęli w piątek w Poznaniu, następnego dnia grali w katowickim NOSPR-ze, w niedzielę w ICE Kraków, dzień później w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu.
1 października zagrają dwa koncerty w Muzeum Historii Polski w Warszawie (godz. 17 i 20). 3 października usłyszy ich publiczność w Cavatina Hall w Bielsku-Białej, następnie w Łodzi i w Szczecinie. Trasa zakończy się 7 października w Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku.
– Owszem, jest intensywnie, ale w ogóle nie czujemy się zmęczeni. Jakub stara się oszczędzać głos, którego musi używać w warunkach koncertowych codziennie. A na początku września miał też całą serię koncertów w Niemczech. Już się umówiliśmy, że nie rozmawiamy ze sobą w drodze, do czasu próby, a potem koncertu – zdradza Aleksander Dębicz.
Zanim zaczęli swoje występy w kraju, zagrali dwa zagraniczne koncerty w niezwykle prestiżowych miejscach związanych z muzyką klasyczną – w słynącej z doskonałej akustyki sali Concertgebouw w Amsterdamie i w Filharmonii Berlińskiej.
– Zostaliśmy zaproszeni przez te dwie instytucje, nie musieliśmy wynajmować sali, jak często robią organizatorzy koncertów crossoverowych, z pogranicza klasyki i rozrywki. Dla tych instytucji było to pewne ryzyko, w końcu my w tym programie gramy jazz, rock, a nawet hip-hop. Entuzjastyczna reakcja publiczności pokazała, że to był dobry wybór – relacjonuje Dębicz.
----
Anna S. Dębowska
Od 2002 roku związana z „Gazetą Wyborczą”, pisze głównie o muzyce klasycznej. Z pasją relacjonowała Konkursy Chopinowskie w Warszawie."