Właśnie byłem w kinie

Książka, kino, teatr, muzyka, telewizja...
Regulamin forum
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
uzytkownik_konta
Posty: 5957
Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11

Re: Właśnie byłem w kinie

Post: # 207735Post uzytkownik_konta »

"Flow" (2024, reż. Gints Zilbalodis, 84 min.).

Obrazek

Ten film jest bardzo zaskakujący, nie tylko dla mnie, ale i dla wielu innych osób - z tego co widzę w internecie. Ludzie piszą i mówią rzeczy w stylu: "Nie mogłem skupić się na treści filmu, bo zbyt obawiałem się o kota", "Niektóre momenty były tak smutne, że się popłakałem" lub "To tak piękne, że się popłakałem"; "Ten film może być zbyt mocny dla dzieci" itd.

Mają rację; nie sądziłem, że kiedykolwiek powiem coś takiego o animacji komputerowej, ale to mocne jak skurwysyn. Też się popłakałem. Po seansie, kiedy zapaliły się światła, D. pyta mnie beztrosko "Co się stało z tym ptakiem?", a ja nie odpowiadam, bo usiłuję nie wybuchnąć płaczem, kurczowo chwytając się oparcia fotela.

Po raz kolejny powracam do "Jeżyka we mgle", który moim zdaniem jest dokładnie o tym samym i który na pewno miał duży wpływ na mój sposób postrzegania świata. "Flow" jest filmem łotewskim i zastanawiam się, jak duży wpływ "Jeżyk..." miał na twórców. Niewątpliwie go oglądali; niewątpliwie uważają go za ważne dzieło; niewątpliwie bliskie im są podobne nurty. We "Flow" bardziej uwypuklone zostały elementy interpersonalne w życiu człowieka - w "Jeżyku..." to bardziej kotwica i cicha przystań; we "Flow" - współdziałanie, wsparcie; konieczność współpracy dla realizacji celu. Bez wątpienia celowo wybrano kota - element ten znalazł miejsce nawet w tekście promocyjnym:
Kot przyzwyczajony jest do spędzania dni we własnym towarzystwie. Wydreptuje swoje kocie ścieżki i śpi w ulubionych miejscach w domu, który, choć pełny śladów ludzkiej obecności, zdaje się należeć już tylko do niego… Jednak do czasu. (...)
Zostało to też wyartykułowane tutaj. Gdyby głównym bohaterem uczyniono tego psa, nie mielibyśmy elementu przełamywania samotniczego sposobu życia, indywidualizmu, izolacji, niezależności i - co również jest typowe dla kotów - funkcjonowania w ramach wysoce powtarzalnych schematów, których zaburzenie staje się źródłem dużego stresu. Drugi element, który różni "Flow" od "Jeżyka...", to stosunek do przemian i przemijania. W "Jeżyku..." miś sam stanowił dość wyraźnie element stałego rytuału - stanowił constans, wraz ze sposobem swojego funkcjonowania - i do niego jeżyk w końcu, choć okrężną drogą, dociera. Element typowy dla kultury rosyjskiej - motyw domu i powrotu do domu, zapewne wynikający ze środowiska, w którym Rosjanie funkcjonują od zawsze. We "Flow" nie tylko...
Spoiler
...nie mamy powrotu do domu, ale i utrata, zniszczenie domu, nie są szczególnie opłakiwane. Zastanawia mnie to o tyle, że stan, w którym ten dom zastaliśmy, może być interpretowany - jeśli przyjmiemy, że albo kot na rysunku we wnętrzu (i, co za tym idzie, przestawiony rzeźbami) to ten kot, albo przynajmniej, że kot ten znał właściciela, tj. był jego (jej) kotem - mielibyśmy do czynienia nie tylko z utratą dachu nad głową, ale i całego bagażu emocjonalnego.
Oba filmy mają jednak ten sam element - powtarzający się - dziwnego, tajemniczego, często groźnego piękna otaczającego świata, istniejącego niezależnie od nas - którego tylko czasami jesteśmy przypadkowym świadkiem i nawet go do końca nie rozumiemy. "Jeżyk..." nie wychodzi w tym poza interpretacje materialistyczne; "Flow" miejscami wędruje w rejony teistyczne w wydaniu - jak ktoś stwierdził - buddyjskim czy "new age". Przy czym - jak nietrudno zauważyć - elementy ponadnaturalne w zasadzie nie występują w tym filmie poza jedną sceną - a przynajmniej tylko w jednej scenie zostały ukazane wprost - więc, jak często w takich przypadkach bywa, widzowi pozostaje rozstrzygnięcie, czy jest to zobrazowanie dosłowne, czy jedynie symboliczne, mówiące o jakimś "bogu Spinozy" itp., itd. Interpretacja tej sceny z pewnością wpłynie na indywidualne rozumienie całego filmu, bo przez nią będziemy sobie tłumaczyć sens całości.

W każdym razie, bardzo polecam. Ponownie, warto być przygotowanym, że to mocne jak skurwysyn i że - w przeciwieństwie do jakiegoś tam "Korczaka" czy "Listy Schindlera" - uderza z zaskoczenia.
ODPOWIEDZ