Replika powinna wziąć to pod uwagę. Niech zmienią nazwę na:
Replika. Dwumiesięcznik tych, co mogą dostać po ryju
Problemem redakcji Repliki jest (chyba) głównie to, że nie nadążają (ale czy muszą?) za tymi wszystkimi nowymi elementami dot. tożsamości i że patrzą na rzeczywistość przez pryzmat bańki G i L, i też bańki szczególnej, chwilami mam wrażenie agresywnej i roszczeniowej (no nie mogę zapomnieć ich reakcji na prezent od Netflixa). Z jednej strony ci, co sobie tę Replikę tworzą, mają prawo robić ją sobie tak, jak chcą i jest to fakt. Trywialne, ale jednak. Z drugiej strony współcześnie przetrwa na rynku ten, kto bierze pod uwagę potrzeby i możliwości swoich odbiorców, i ten rynek też obserwuje, zmiany na nim, i tak dalej. Jak widać z wielu długich dyskusji choćby na tym forum – Replika od lat nie brała pod uwagę tego, co mówią jej odbiorcy, bawiąc się w medium jednokierunkowe, a nie faktycznie społecznościowe – czyli redakcja ma rację, a jak ktoś w komentarzach na FB wskazywał problem, to w najlepszym wypadku został zignorowany. Z trzeciej strony jak już chcą być jednokierunkowi i wyrażać tylko to, co oni chcą wyrazić (a jak pisałem w po pierwsze – w sumie mają prawo) – to mogliby zmienić ten mylący podtytuł i ograniczyć się do LGB. Albo nawet LG. GL. LG+. Jakkolwiek. Ba – myślę, że nawet z ciekawością kupowałbym magazyn stricte dla LG+, bo w końcu jak coś jest dla wszystkich, to jest dla nikogo. A Repliki po kilku latach prenumeraty rok temu już nie przedłużyłem, jak co najmniej kilka osób tutaj – wnioskując po Waszych komentarzachjazzik pisze: ↑27-12-2021 16:59:25 Racja Walp, mnie dziwi znajdywanie skomplikowanych nazw na stare zjawiska, no bo to, że ktoś się nie zakochuje (aromantyzm) to nie jest zjawisko powstałe wczoraj a i niewiadomo ile takich osób w ogóle jest. Już nie mówię o różnych tożsamościach genderowych, jakichś demiboy, demigirl itp. bo to nie ma opcji żeby to powiedziało coś komuś spoza bańki queer. Chętnie poczytałabym czasopismo LGB a T niech sobie wydaje swoje inkluzywne czasopismo z uwzględnieniem każdej micro tożsamości rodem z Tumblra.
Bo nie wiem, czy zauważyliście, ale to T wywołuje
praktycznie wszystkie gównoburze, jakie mają miejsce wokół "Repliki".
Ludziom trzeba w końcu jakoś wytłumaczyć, że mogą robić co chcą i nie muszą szukać na to nazwy. Właśnie przeczytałem, co to znaczy być aromantycznym. Że szukasz przyjemności, ale nie stałych relacji. Nie jestem psychologiem, psychiatrą etc. – ale myślałem, że to się bardziej wpisuje w styl życia i potrzeby codzienności, a nie kolejną tożsamość... Przy czym wszystkie aromantyczne osoby na tym forum przepraszam, jeśli ten komentarz nie jest na miejscu, bo faktycznie zatrzymałem się kilka lat temu na LGBTQIA, a potem już zacząłem się gubić.
W końcu uważam (pozwalając sobie zwerbalizować to, co uważam), że wszystko to można by było zamknąć w szeroko pojętym QUEER. I przestać już tworzyć kolejne gatunki i podgatunki ludzi, które wzajemnie zaczynają się deprecjonować i napędzać karuzelę niezrozumienia, pogardy i wykluczenia. Bo o to właśnie chodziło, gdy części facetów w XIX wieku naklejono etykietkę HOMOSEKSUALISTA Dziś, zamiast się tych etykietek pozbyć albo wybrać jedną wspólną (ewentualnie z gwiazdką: cis i/lub trans, bo tak jak osoby cis są LGB, tak i osoby trans są też LGB), to sami nalepiamy sobie tych etykietek w chu* tyle, że nie unosimy. TYLE