Specjalnie dla Nathiego wybór z mojego zasobu archiwalnego (w pocztówkach akurat niedużego):
To małe pośrodku to pocztówka prywatna formatu pocztówki (1966 r., z tyłu nawet zapisana, jak to pocztówka).
A pocztówka z zającem to oczywiście Demis Rooussos
Mam takie większe formaty, więc raczej państwowe. I pamiętam, że kilka jest jednolitych, pomarańczowych, plastik bez żadnego obrazka.
A taką podobną z kwiatkiem formatu pocztówkowego mam jedną, ale porwaną, w czterech kawałkach. Z piosenką Szczepanika "Puste koperty". Babka dostała od syna, a mama puszczała piosenkę tak często, że dziadek się wreszcie zdenerwował i kartkę podarł. Historię znałem z rodzinnych opowieści, a po śmierci dziadka, jak porządkowaliśmy jego rzeczy, w jednej z szuflad znalazłem podartą pocztówkę.
Gryka zwyczajna. W miejscu znaczka pieczątka: Studio Listów Dźwiękowych. E. Kalinowska, Legionowo, Sienkiewicza 2. Dom wschodzącego słońca, The Animals.
Mogę jeszcze dorzucić, że moja pocztówka była odtwarzana na takim sprzęcie:
Nie wiem niestety, czy akurat na tym modelu, bo brat zabrał sprzęt do siebie (radio nadal działa).
Sonata – polski radioodbiornik lampowy z wbudowanym gramofonem GE-56, produkowany przez zakłady DIORA w Dzierżoniowie od roku 1961 do 1969 w dwóch wersjach:
SONATA typ 62012 (5-lampowa)
SONATA typ 62130 (6-lampowa, produkowana od 1965 roku)
Takie radia miały bardzo ładny dźwięk. I co zadziwiające, słuchało się wtedy radia na falach długich, na których dzisiaj odbiór jest gorszy, niż kiedyś na krótkich. Gramofon to zapewne adaptacja mechanizmu Bambino. Z igłą szafirową, duży nacisk na płytę, idealnie niszczyły potem płyty stereofoniczne.
No właśnie nie wiem gdzie tłoczone, więc oberwie Columbia Sony MUSIC. Cwaniaki napisali made in UE. Ale nawet boki są poszarpane. Jestem zniesmaczony, normalnie foch
To może zainteresuje cię Antologii polskiej muzyki elektronicznej
Wojtek Sedeńko pisze:Z opóźnieniem, spowodowanym brakiem surowca, wreszcie mamy wytłoczony drugi album Antologii polskiej muzyki elektronicznej. Podobne problemy z surowcem mają wszystkie tłocznie w Europie, co sprawdziłem pisząc do największych i kilku pomniejszych wytwórni na naszym kontynencie. A tymczasem zapotrzebowanie na winyle wzrasta, coraz więcej melomanów wraca do niepowtarzalnego, głębokiego brzmienia czarnych krążków. Są one zresztą dużo lepiej nagrane dzisiaj, niż przed laty.
Mamy więc po „Return To the Roots” zespołu Endorphine podwójny album Tomasza Pauszka, „LEM The Tales from Beside”, a na nim 18 cudownych utworów inspirowanych twórczością Stanisława Lema. Album zawiera wkładkę z odręcznym autografem kompozytora.