Dziś oficjalnie ministra kultury Hanna Wróblewska ogłosiła wyniki postępowania konkursowego na stanowisko dyrektora Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie:
— Mogę już powiedzieć, że w piątek odbyło się drugie posiedzenie sądu konkursowego, który większością głosów wskazał panią Dorotę Ignatjew jako osobę rekomendowaną na stanowisko dyrektorki Teatru Starego w Krakowie. Pani Dorota wskazała jako dyrektora artystycznego pana Jakuba Skrzywanka — przekazała dziennikarzom ministra.
Przypomnę, że Dorota Ignatjew to dotychczasowa dyrektorka Teatru Nowego w Łodzi. To ona zatrudniła na etacie pierwszego w Polsce transpłciowego aktora Edmunda Krępińskiego.
A Jakub Skrzywanek wiele już razy współpracował jako reżyser że Starym. To ten od poznańskiego spektaklu o umieraniu Jana Pawła II.
Sądzę, że to fajny tandem, który ma szansę otworzyć kolejny wielki rozdział w historii tego wyjątkowego teatru.
„ Życie Galileusza”
Teatr Dramatyczny im. Szaniawskiego w Wałbrzychu
Dyrektor wrocławskiego Teatru Capitol przypomniał tekst Brechta. Zgodnie z prawami autorskimi nie wolno w nim dokonywać żadnych skrótów. Wałbrzyską inscenizację trzeba było więc jakoś „ uatrakcyjnić” wizualnie: stąd instalacje wideo, fantastyczna muzyka Kuby Suchara, kostiumy Agaty Bartos i scenografia Anny Haudek. Przedstawienie zachwyca plastycznie malarskim pięknem poszczególnych scen. W centrum pozostaje jednak dramat człowieka, naukowca/ Piotr Charniecki/ . Galileusz, trochę hipster, trochę mistrz, zmuszony jest odwołać swe nauki, aby móc dalej pracować. Postać Galileusza jest bardzo współczesna. To guru, uwikłany w rozmaite zależności/ inkwizycja/ . Osoba Galileusza pokazana jest szalenie wieloaspektowo: porusza jako ojciec Wirginii/ fantastyczna Dorota Furmaniuk/ i ich relacja przypominać może Leara i Kordelię. To córka z dworskiej celebrytki stanie się oddaną towarzyszką samotni ojca. Sceny z wiolonczelą i taneczne układy Furmaniuk są dla mnie najpiękniejsze w spektaklu.
„ Życie Galileusza” w Wałbrzychu to przedstawienie bardzo współczesne, przywołuje dzisiejsze pytania o głoszenie prawdy i ponoszenie tego konsekwencji, dominację rozmaitych „ izmów” nad wolnością i niezależnością jednostki.
Spektaklem Imieli pożegnano długoletnią dyrektor naczelną wałbrzyskiej sceny panią Danutę Marosz, postać niezwykłą, która z prowincjonalnego teatru do likwidacji uczyniła ważny teatralny ośrodek. To przecież tutaj zaczynali swoje kariery Klata, duet Strzępka/ Demirski, Świeżewski, Skrzywanek………………….
Es gibt ein Leben und ich lebe es . Romy Schneider.
„ Kolejność fal „
Wrocławski Teatr Współczesny
Na kameralnej Scenie na Strychu oglądamy sytuacje z życia trzech par : młodej, w wieku średnim i dojrzałej. Utarczki słowne, animozje, pretensje, ale i miłość, czułość, partnerstwo, akceptacja. To nie są jedynie monologi, bo reżyserka Daria Kopiec zrobiła wiele, by tekst Filipa Zawady „ ożywić” . Stąd świetna choreografia Anety Jankowskiej, muzyka chóralna Aleksandry Gronowskiej czy grana na żywo muzyka Dominiki Korzenieckiej. „ Fale” w związku mają więc swoją formę muzyczną i ruchową. Sam tekst daleki jest tylko od obyczajowości . Wiele tu metaforyki, iluzji, związek jawi się tu jako symbioza, dawanie i branie, nieustanna wymiana energii.
Es gibt ein Leben und ich lebe es . Romy Schneider.
Trailer widziałem wcześniej i wydał mi się bardzo zachęcający.
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
Lol... Zmęczony byłem i cały czas myślałem o Haendlu ... Oczywiście, że Vivaldiego.
Ciekawe jestem jak dokładnie rozpisane są w partyturze recytatywy (tylko tekst i które akordy, czy wszystkie dźwięki.... Bo gdzieś słyszałem, że w tamtym okresie zostawiało się część interpretatorów do wypełnienia). W każdym razie kilka brzmiało dużo zbyt współcześnie na Vivaldiego
odkurzacz pisze: ↑26-06-2024 07:33:03
Bo gdzieś słyszałem, że w tamtym okresie zostawiało się część interpretatorów do wypełnienia).
Nie do końca zrozumiałeś. Była taka technika kompozytorska, która nazywała się bass continuo. Dla instrumentu klawiszowego, który realizował akompaniament (jako, że to stosowano głównie w baroku, to tym instrumentem był zwykle klawesyn, czasami organy) pisana była jedynie linia basu (najniższego głosu) i pisano cyfry nad tymi dźwiękami, które oznaczały z jakich składników miał składać się akord. Jeżeli nie było żadnej cyfry, to trzeba było zagrać akord z dźwięków gamowłaściwych (należących do tonacji), a dźwięk zapisany w basso continuo był prymą akordu, jeśli było napisane 6, to akord trzeba zagrać w pierwszym przewrocie, a podany dźwięk to była tercja akordu
Mam nadzieję, że za bardzo tego nie skomplikowałem
Polska potrzebuje Europy, ale także Europa potrzebuje Polski - Elżbieta II
Tak jest, że jak się wiele spodziewa, jak się ma duże oczekiwania, i kiedy zderzy się z czymś, co tychże nie spełnia, to rozczarowanie jest większe niż byłoby bez tych oczekiwań. I bynajmniej nie dotyczy to samych aktorek i aktorów, ale tym razem scenariusza, którego twórca zapomniał, że to jest PANTOMIMA a nie teatr dramatyczny. W ten sposób pantomimy w pantomimie było niewiele, niestety. Gdzieś ta pantomima się w pantomimie zgubiła.Przegadała, och, przepaplała wręcz. A SZKODA BARDZO! Bo sam pomysł był nawet ciekawy, gdyby umieć go wpisać w ramy charakterystyczne dla tego rodzaju teatru. NIEMNIEJ, i tak nie żałujemy, bo to zawsze jakieś doświadczenie, nawet jeśli podszyte rozczarowaniem. Doświadczenie, które możemy teraz zderzać z recenzjami, które od wczoraj czytamy/słuchamy (zastanawiając się przy tym, czy gdybyśmy do nich wcześniej zajrzeli, czy byśmy się na ten spektakl pantomimy zdecydowali ).
Przyznaję, ostatni raz byłem tam jeszcze przed pandemią. Ale i tak ogólnie jedynie trzy razy + teraz na Chopinie. Poprzednie trzy, w tym "Café Panique", które było moim pierwszym zderzeniem z WTP, były udane. Chociaż (niestety) nie miałem okazji doświadczyć tej legendarnej Pantomimy Tomaszewskiego.
„ Mary Poppers „
Teatr Dramatyczny im. Szaniawskiego w Wałbrzychu
Paweł Soszyński napisał ten niezwykły tekst dla fantastycznej wałbrzyskiej aktorki Angeliki Cegielskiej. Tę bliskość między autorem i aktorką czuć na scenie. To opowieść , z echami „ Lubiewa”, Almodovara czy „ Kurewn” o Wałbrzychu innym, alternatywnym, queerowym, mieście z kosmiczną wręcz energią. Dwie aktorki : Angelika Cegielska i Mirella Burcewicz pokazują świat równoległy dolnośląskiego miasta. To świat poetycki, niedosłowny, pełen gejowskich div, ale i brutalny. Poza brokatem i spermą jest tam jeszcze krew i przemoc. Są w przedstawieniu fragmenty liryczne, są komediowe. Aktorki przez blisko godzinę trzymają widzów w małej przestrzeni Sceny Kameralnej w napięciu. Widzowie podążają za przewodniczkami do świata poza obskurnymi barami i ulicami. Ten świat fascynuje i czaruje.
Bardzo mocne zakończenie sezonu w wałbrzyskim Teatrze .
Es gibt ein Leben und ich lebe es . Romy Schneider.
Jerzy Stuhr w 1985 roku po raz pierwszy wystąpił w Starym Teatrze w monodramie "Kontrabasista" Patricka Suskinda.
Po 30 latach grania spektaklu, w 2015 roku zagrał go po raz 708 w Radio Kraków. Transmisji wysłuchało około 60 tys. słuchaczy.
Dzisiaj Radio Kraków przypomnimy zapis tego spektaklu sprzed 9 lat. Oczywiście można słuchać ONLINE.
„ Rewizor „
Teatr Bagatela w Krakowie
Mikołaj Grabowski przeniósł klasyczny tekst Gogola do współczesnej Polski i pokazuje, jako Chlestakowa, wszystkich tych obajtków, dukających po angielsku.
Polska prowincjonalna z ambicjami, kompleksami i łapówkami. Świetnie się to ogląda, a przesłanie oryginału : „ Z czego się śmiejecie ? Sami z siebie się śmiejecie.” jest aktualne tu i teraz.
Es gibt ein Leben und ich lebe es . Romy Schneider.