ciekawe co autor miał na myśli... odruchowo pomyślałem o punkcie usługowym, ale to by było niedorzeczne, więc zapewne chodzi o osobne pomieszczenie w jednorodzinnym domkunoszenia bielizny do pralni,
Pięć minut z Magdą
Regulamin forum
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
- bolevitch
- Posty: 5489
- Rejestracja: 22-07-2018 14:45:00
Re: Pięć minut z Magdą
- marcin
- Posty: 13486
- Rejestracja: 25-07-2018 22:48:12
- Lokalizacja: PL
Re: Pięć minut z Magdą
Podziwiam że chce ci się to tak rozkmniniać
Gdy ludzie spotykają się z górami, dzieją się wielkie rzeczy.
(William Blake)
(William Blake)
- Hebius
- Posty: 15097
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Pięć minut z Magdą
Magda mieszkała raczej w bloku. Nie wiem, jak to wyglądało w Warszawie, ale w moim - zbudowanym w latach 60. w piwnicy była pralnia, specjalne pomieszczenie z węglową kuchnią, na której można było zagrzać wodę, czy wygotować bieliznę oraz betonowymi (lastrik)... hmmm... pojemnikami, w których można było prać.
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
- Hebius
- Posty: 15097
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Pięć minut z Magdą
Sąsiedzi niestety strasznie zagracili pomieszczenie, więc nie wiem, czy z tych zdjęć się zorientujecie, jak ta prania wyglądała w czasach świetności. Pralnia nie funkcjonuje już od dziesięcioleci jako pralnia, ale nadal jest z prawie pełnym wyposażeniem, bo były pilniejsze wydatki i wspólnota nie zdążyła przerobić jej na klasyczną wózkownię/rowerownię.
Na drzwiach wejściowych zachował się jeszcze REGULAMIN, z którego właśnie doczytałem, że te betonowe (lastriko) to wanny.
Regulamin można powiększyć.
Widok ogólny.
Pomieszczenie ma około 20 metrów kwadratowych.
Kuchnia węglowa i stół z blatem obitym blachą ocynkowaną - można rzucić zabrudzoną sztukę odzieży i wygodnie szorować.
Kuchnia jak widać nie ma płyty, tylko wmurowany kocioł - do grzania wody, czy gotowania bielizny.
Wanien nie udało mi się dobrze uchwycić. Są trzy obok siebie. Jedna płytka, z lewej pod rowerami.
I dwie głębokie.
Na wyposażeniu była jeszcze taka niska drewniana ławka.
Na drzwiach wejściowych zachował się jeszcze REGULAMIN, z którego właśnie doczytałem, że te betonowe (lastriko) to wanny.
Regulamin można powiększyć.
Widok ogólny.
Pomieszczenie ma około 20 metrów kwadratowych.
Kuchnia węglowa i stół z blatem obitym blachą ocynkowaną - można rzucić zabrudzoną sztukę odzieży i wygodnie szorować.
Kuchnia jak widać nie ma płyty, tylko wmurowany kocioł - do grzania wody, czy gotowania bielizny.
Wanien nie udało mi się dobrze uchwycić. Są trzy obok siebie. Jedna płytka, z lewej pod rowerami.
I dwie głębokie.
Na wyposażeniu była jeszcze taka niska drewniana ławka.
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
- uzytkownik_konta
- Posty: 5404
- Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11
Re: Pięć minut z Magdą
Najbardziej mi to przypomina średniowieczną chrzcielnicę.
- bolevitch
- Posty: 5489
- Rejestracja: 22-07-2018 14:45:00
Re: Pięć minut z Magdą
moim bloku, oddanym chyba w 1981 czy 82 bylo w piwnicy osobne pomieszczenie z przeznaczeniem na suszarnię i ono tak funkcjonuje do tej pory, oraz pomieszczenie, które z założenia miało być pralnią, ale od razu stało się graciarnią, Założenia Le Corbusiera zapewne szczytne i logiczne, bo łazienki mają tam wielkość 1,5x1,5 m, ale nie chce mi się wierzyć, że gdziekolwiek taka wspólna pralnia została uruchomiona. Każdy wciskał do tej łazieneczki franię, a później ustawiał w kuchni automat.
Skąd pewność, że Magda mieszka w bloku? Jej ojciec to przecież ktoś ważny w przedsiębiorstwie prowadzącym wymianę z krajami kapitalistycznymi
- Nathi
- Posty: 15650
- Rejestracja: 14-04-2019 19:03:47
- Lokalizacja: PL/FR
Re: Pięć minut z Magdą
Ten bajzel to i tak lepiej u mnie w prali schodzili się okoliczni narkomani i ćpali.
Anektowali klucze niczym Rosjanie Krym i nikt nie mógł się dostać.
Trzeba było pisać pisma do spółdzielni, że tam ćpają i po iluś tam pismach przyszli i wywarzyli drzwi żeby zmienić zamki.
Więc burdel jest dużo lepszy.
Anektowali klucze niczym Rosjanie Krym i nikt nie mógł się dostać.
Trzeba było pisać pisma do spółdzielni, że tam ćpają i po iluś tam pismach przyszli i wywarzyli drzwi żeby zmienić zamki.
Więc burdel jest dużo lepszy.
- Hebius
- Posty: 15097
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Pięć minut z Magdą
Mieszkam w zapewne o wiele mniejszym bloku. To jest pralnia na 12 rodzin (tyle, ile mieszkań w klatce schodowej - każda klatka w bloku miała swoją pralnię).
@bolevitch
Pewności nie mam, ale takie jakoś odniosłem wrażenie z lektury. Jej rodzina musiała mieć raczej dość przeciętny status materialny, bo Magda nie odstawała od swoich koleżanek. Dziecko zamożnych rodziców miałoby inny statut w klasie. Coś tak jak ta jej koleżanka, która popularność zdobyła dzięki wakacjom w Anglii.
@bolevitch
Pewności nie mam, ale takie jakoś odniosłem wrażenie z lektury. Jej rodzina musiała mieć raczej dość przeciętny status materialny, bo Magda nie odstawała od swoich koleżanek. Dziecko zamożnych rodziców miałoby inny statut w klasie. Coś tak jak ta jej koleżanka, która popularność zdobyła dzięki wakacjom w Anglii.
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
- bolevitch
- Posty: 5489
- Rejestracja: 22-07-2018 14:45:00
Re: Pięć minut z Magdą
to raczej poszlaki... miałem w podstawówce kolegów mieszkających w domach jednorodzinnych, jeden był synem nauczycielki, drugi bibliotekarki, co najmniej jeden z ojców pracujący fizycznie, bo w piekarni. Nie odstawali statusem. Ale jeśli masz rację, to pani czy panu redaktorowi piszącemu te felietony przytrafił się błąd w narracji
- Hebius
- Posty: 15097
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Pięć minut z Magdą
Tym razem Magda ma do rozstrzygnięcia interesujący dylemat moralny.
Świat Młodych
nr 27 - wtorek 4 marca 1975 r.
Pięć minut z Magdą
STOPIEŃ ze sprawowania jest teraz bardzo skomplikowany i dla ułatwienia funkcjonuje u nas zwyczaj obniżania go w zależności od załapanych uwag. Trzy uwagi równają się jednemu punktowi, a jeden punkt… to zresztą też wcale nie jest najprostsze, ale w każdym razie jak ktoś ma dużo uwag to i stopień ze sprawowania niższy. Dla większości specjalnego znaczenia to nie ma, bo uwagi związane są z takimi bardziej poważnymi „przestępstwami”, które nie są popełniane przez wszystkich na co dzień. Ale jest paru takich, którzy i uwag, i punktów kolekcjonują sporo. Wśród tych rozrabiaków typowych jest jedna ofiara… rodzonego pecha, Arek.
Tym razem posprzeczał się o coś z Bogdanem. Nie była to żadna bójka ani bijatyka, ot, takie towarzyskie nieporozumienie. Tak nieszczęśliwie zamachnął się na Bogdana, że strącił mu z nosa okulary, które uległy rozbiciu. Przypadkowość tej kraksy była dla wszystkich jasna, nawet dla poszkodowanego Bogdana. W tym momencie weszła do klasy nasza wychowawczyni. „Kto to zrobił?” „Kto stłukł Bogdanowi okulary?” Arek zmartwiał. Nie dlatego, że okulary ileś tam kosztują, ale od razu przeliczył odłamki szkła na uwagi i punkty, których i bez tego miał sporo.
Wychowawczyni domagała się, aby winowajca przyznał się. Myśmy stali bez słowa, Bogdan też. I wtedy odezwała się Agata, najcichsza i najspokojniejsza dziewczyna w klasie. Że to ona, niechcący. Rozumiem ją. Chciała ratować Arka z tarapatów. To było bardzo ładne, chociaż poświęcenie ze strony Agaty niezbyt wielkie, bo nie ryzykowała niczym. Jej nikt nie mógł posądzić o złe wobec Bogdana zamiary. Na tym skończyła się dramatu część pierwsza.
Część drugą rozpętało… sumienie Arka. Ofiara jedna, nie wytrzymał i poszedł po paru dniach do wychowawczyni przyznać się, że to on, że to było w czasie bójki. Jego szlachetność odbiła się na Agacie, bo wyszło na jaw, że wtedy skłamała. Agata zarobiła więc swoją pierwszą w życiu uwagę. Arek też zarobił, tyle że nie pierwszą ani chyba nie ostatnią.
Myślę, że Agata miała bardzo szlachetne zamiary, ale Arek czuł się nieswojo, że dziewczyna bierze na siebie jego winę. To, że się w końcu przełamał i przyznał, dobrze świadczy o jego poczuciu odpowiedzialności, ale trudno, żeby tym, co się potem stało, była zachwycona Agata.
Więc czyżby w ogóle nie warto było być szlachetnym? Fakty świadczą że niby nie, ale to chyba coś się w tym wszystkim pokićkało. Nie wiem, śmieszna historia, nie?!
MAGDA
Świat Młodych
nr 27 - wtorek 4 marca 1975 r.
Pięć minut z Magdą
STOPIEŃ ze sprawowania jest teraz bardzo skomplikowany i dla ułatwienia funkcjonuje u nas zwyczaj obniżania go w zależności od załapanych uwag. Trzy uwagi równają się jednemu punktowi, a jeden punkt… to zresztą też wcale nie jest najprostsze, ale w każdym razie jak ktoś ma dużo uwag to i stopień ze sprawowania niższy. Dla większości specjalnego znaczenia to nie ma, bo uwagi związane są z takimi bardziej poważnymi „przestępstwami”, które nie są popełniane przez wszystkich na co dzień. Ale jest paru takich, którzy i uwag, i punktów kolekcjonują sporo. Wśród tych rozrabiaków typowych jest jedna ofiara… rodzonego pecha, Arek.
Tym razem posprzeczał się o coś z Bogdanem. Nie była to żadna bójka ani bijatyka, ot, takie towarzyskie nieporozumienie. Tak nieszczęśliwie zamachnął się na Bogdana, że strącił mu z nosa okulary, które uległy rozbiciu. Przypadkowość tej kraksy była dla wszystkich jasna, nawet dla poszkodowanego Bogdana. W tym momencie weszła do klasy nasza wychowawczyni. „Kto to zrobił?” „Kto stłukł Bogdanowi okulary?” Arek zmartwiał. Nie dlatego, że okulary ileś tam kosztują, ale od razu przeliczył odłamki szkła na uwagi i punkty, których i bez tego miał sporo.
Wychowawczyni domagała się, aby winowajca przyznał się. Myśmy stali bez słowa, Bogdan też. I wtedy odezwała się Agata, najcichsza i najspokojniejsza dziewczyna w klasie. Że to ona, niechcący. Rozumiem ją. Chciała ratować Arka z tarapatów. To było bardzo ładne, chociaż poświęcenie ze strony Agaty niezbyt wielkie, bo nie ryzykowała niczym. Jej nikt nie mógł posądzić o złe wobec Bogdana zamiary. Na tym skończyła się dramatu część pierwsza.
Część drugą rozpętało… sumienie Arka. Ofiara jedna, nie wytrzymał i poszedł po paru dniach do wychowawczyni przyznać się, że to on, że to było w czasie bójki. Jego szlachetność odbiła się na Agacie, bo wyszło na jaw, że wtedy skłamała. Agata zarobiła więc swoją pierwszą w życiu uwagę. Arek też zarobił, tyle że nie pierwszą ani chyba nie ostatnią.
Myślę, że Agata miała bardzo szlachetne zamiary, ale Arek czuł się nieswojo, że dziewczyna bierze na siebie jego winę. To, że się w końcu przełamał i przyznał, dobrze świadczy o jego poczuciu odpowiedzialności, ale trudno, żeby tym, co się potem stało, była zachwycona Agata.
Więc czyżby w ogóle nie warto było być szlachetnym? Fakty świadczą że niby nie, ale to chyba coś się w tym wszystkim pokićkało. Nie wiem, śmieszna historia, nie?!
MAGDA
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
- bolevitch
- Posty: 5489
- Rejestracja: 22-07-2018 14:45:00
Re: Pięć minut z Magdą
zdarzyło mi się coś takiego w siódmej albo ósmej klasie. Strąciłem jednemu z bliższych kolegów okulary właśnie w trakcie ni to kłótni ni to wygłupów, sam już nie wiem. Jedno szkło pękło. Siedział na jednej czy dwu ostatnich lekcjach z tym rozbitym szkłem, ale nie poskarżył się nauczycielom. Po szkole dałem mu pieniądze za szkło, tyle ile chciał.
w czasie ostatniej wizyty u mamy, sam już nie wiem czemu, zgadaliśmy się nt. pomieszczeń w piwnicy i powiedziała, że przez jakiś czas po zasiedleniu jedna rodzina faktycznie prała w blokowej pralni używając Frani
- Elfin
- Posty: 1188
- Rejestracja: 27-02-2024 00:43:29
- Lokalizacja: Polska
Re: Pięć minut z Magdą
Dzisiaj mógłby być problem i mogłoby zaboleć takie zwracania kasy. Szkła korekcyjne to czasem 3-4 tys, oprawki za 2 to też nie niewiadomo co, a już nie daj boshe komuś zgnieść/zmiażdyć czy strącić telefon (iPhone 16pro 512GB to jakieś 6,5 tys.), albo maca (8 koła). Dlatego warto mieć ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej w życiu prywatnym. To kosztuje jakieś totalne grosze, serio, więc ja mam ubezpieczenie na 2 mln, tak na wszelki wypadek.
- Hebius
- Posty: 15097
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Pięć minut z Magdą
Mam już pełen rocznik "Świata Młodych" z 1974, mogę więc wrzucić brakujące odcinki Magdy. Zacznę niechronologicznie od tekstu o tym, jak poznała swojego pierwszego chłopaka i uroczych dylematach nastoletniej miłości
Przypomnę, że Magda ma tu jeszcze czternaście lat (urodziła się 15 lipca 1960) i chodzi do ósmej klasy (VIII b) szkoły podstawowej.
Świat Młodych
nr 97 – wtorek 12 listopada 1974 r.
Pięć minut z Magdą
JESTEM romantycznie nastawiona. Ma czarne włosy, zabawne, takie śmiejące się oczy, na imię Tadeusz, Trochę staroświecko, ale mnie się podoba. W ogóle chłopak mi się podoba.
Poznaliśmy się w ubiegłą niedzielę. Szłam przez park i przyplątał mi się taki mały kudłaty piesek, zaczął się łasić, przykucnęłam, zaczęłam go głaskać. Za chwilę zjawił się jego właściciel. „Lubisz psy?” — spytał. Tak to się właśnie zaczęło. Byliśmy potem raz w kinie, a przedwczoraj na długim spacerze z Fugą. Fuga to imię tego pieska.
Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Tadeusz chodzi do I licealnej i podobnie jak ja uwielbia fizykę. W ogóle zgadzamy się w różnych sprawach. Fajnie jest. Miło, tak jakoś przyjemnie. Cieszę się, że się poznaliśmy.
l trochę się boję. Może to i głupio z mojej strony, że już w tej chwili zaczynam wynajdywać różne czarne strony, ale mam taki zwyczaj, że często wyobrażam sobie różne rzeczy, które jeszcze nie istnieją, a chciałabym, żeby istniały. I tak mi się pomyślało, że… Tadeusz jest moim chłopakiem, a ja jego dziewczyną. Że on się we mnie zakochał, a ja w nim. Nie byłoby w tym wszystkim nic strasznego, gdyby nie to, że… z miłością związane są pocałunki. Tak jest w każdej książce. Tak jest i w życiu. Moje koleżanki, te które mają swoich chłopaków całują się z nimi. A ja, ja się jeszcze nigdy nie całowałam i po prostu nie umiem. Boję się więc co to będzie? Najgorsze, że nie mam na to naprawdę żadnej ochoty.
Jedna z moich koleżanek, Bogna, miała cudownego chłopca. Wszystkie go jej zazdrościły, ale… rozstali się. Właśnie z powodu pocałunków. Chłopiec chciał się całować, Bogna nie miała ochoty. Obraził się na nią, przestali się spotykać.
Nie wiem więc jak postąpić. Z jednej strony strasznie bym chciała, żeby Tadeusz był kiedyś moim chłopakiem. Z drugiej strony boję się, że jeśli by się to stało, to będzie chciał się całować. I co wtedy?! Szkoda by mi było, żeby się też tak w ogóle obraził, ale przecież…
Więc może lepiej unikać go, nie stwarzać okazji do częstszych spotkań, do dłuższych rozmów?! Tego też by mi było żal. Polubiłam go, podoba mi się.
Śmieszne, byłam taka zadowolona, szczęśliwa niemal, a teraz… Co zrobić, nie mogę się zgodzić z tym zwyczajem, że jak już para, to musi się całować. Po prostu nie mam ochoty, i już. Ciekawe, co powie na to mój chłopiec?!
Magda
Przypomnę, że Magda ma tu jeszcze czternaście lat (urodziła się 15 lipca 1960) i chodzi do ósmej klasy (VIII b) szkoły podstawowej.
Świat Młodych
nr 97 – wtorek 12 listopada 1974 r.
Pięć minut z Magdą
JESTEM romantycznie nastawiona. Ma czarne włosy, zabawne, takie śmiejące się oczy, na imię Tadeusz, Trochę staroświecko, ale mnie się podoba. W ogóle chłopak mi się podoba.
Poznaliśmy się w ubiegłą niedzielę. Szłam przez park i przyplątał mi się taki mały kudłaty piesek, zaczął się łasić, przykucnęłam, zaczęłam go głaskać. Za chwilę zjawił się jego właściciel. „Lubisz psy?” — spytał. Tak to się właśnie zaczęło. Byliśmy potem raz w kinie, a przedwczoraj na długim spacerze z Fugą. Fuga to imię tego pieska.
Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Tadeusz chodzi do I licealnej i podobnie jak ja uwielbia fizykę. W ogóle zgadzamy się w różnych sprawach. Fajnie jest. Miło, tak jakoś przyjemnie. Cieszę się, że się poznaliśmy.
l trochę się boję. Może to i głupio z mojej strony, że już w tej chwili zaczynam wynajdywać różne czarne strony, ale mam taki zwyczaj, że często wyobrażam sobie różne rzeczy, które jeszcze nie istnieją, a chciałabym, żeby istniały. I tak mi się pomyślało, że… Tadeusz jest moim chłopakiem, a ja jego dziewczyną. Że on się we mnie zakochał, a ja w nim. Nie byłoby w tym wszystkim nic strasznego, gdyby nie to, że… z miłością związane są pocałunki. Tak jest w każdej książce. Tak jest i w życiu. Moje koleżanki, te które mają swoich chłopaków całują się z nimi. A ja, ja się jeszcze nigdy nie całowałam i po prostu nie umiem. Boję się więc co to będzie? Najgorsze, że nie mam na to naprawdę żadnej ochoty.
Jedna z moich koleżanek, Bogna, miała cudownego chłopca. Wszystkie go jej zazdrościły, ale… rozstali się. Właśnie z powodu pocałunków. Chłopiec chciał się całować, Bogna nie miała ochoty. Obraził się na nią, przestali się spotykać.
Nie wiem więc jak postąpić. Z jednej strony strasznie bym chciała, żeby Tadeusz był kiedyś moim chłopakiem. Z drugiej strony boję się, że jeśli by się to stało, to będzie chciał się całować. I co wtedy?! Szkoda by mi było, żeby się też tak w ogóle obraził, ale przecież…
Więc może lepiej unikać go, nie stwarzać okazji do częstszych spotkań, do dłuższych rozmów?! Tego też by mi było żal. Polubiłam go, podoba mi się.
Śmieszne, byłam taka zadowolona, szczęśliwa niemal, a teraz… Co zrobić, nie mogę się zgodzić z tym zwyczajem, że jak już para, to musi się całować. Po prostu nie mam ochoty, i już. Ciekawe, co powie na to mój chłopiec?!
Magda
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
- Hebius
- Posty: 15097
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Pięć minut z Magdą
Czyli całość rocznika będzie wyglądała tak:
Pięć minut z Magdą („Świat Młodych” 1974)
Pięć minut z Magdą („Świat Młodych” 1974)
- nr 6 (2310) piątek, 18 stycznia 1974 r. – Jestem Magda.
- nr 9 (2313) wtorek, 29 stycznia 1974 r. – Pokłóciłam się z Hanką…
- nr 13 (2317) wtorek, 12 lutego 1974 r. – Mam taką ogromnie odległą kuzynkę…
- nr 17 (2321) wtorek, 26 lutego 1974 r. – GOSPODYNI naszej klasy wróciła…
- nr 20 (2324) piątek, 8 marca 1974 r. – BUDZĘ SIĘ każdego 8 marca…
- nr 25 (2329) wtorek, 26 marca 1974 r. – Pisałam już raz na temat filmu…
- nr 30/31 (2334/5) 12-16 kwietnia 1974 r. – (Klub Nastolatka) dyskusja Właśnie ten!
- nr 34 (2368) piątek, 26 kwietnia 1974 r. – W poniedziałek mamy…
- nr 42 (2376) piątek, 24 maja 1974 r. – Maj w kalendarzu…
- program festynu 1-2 czerwca 1974 r. Kalisz (VI. Święto Prasy Młodzieżowej i Sportowej) – Magda opowiada o „Świecie Młodych”
- nr 53 (2387) wtorek, 2 lipca 1974 r. – Cześć! Nudzę się!
- nr 57 (2391) wtorek, 16 lipca 1974 r. – Znowu się dzisiaj poprztykałam…
- nr 58 – do uzupełnienia
- nr 62 – piątek, 2 sierpnia 1974 r. – Przyjechała do nas koleżanka mamy…
- nr 69 – do uzupełnienia
- nr 71 (2405) wtorek, 3 września 1974 r. – Radość była nieprzytomna…
- nr 73 (2407) wtorek, 10 września 1974 r. – Alina była na wakacjach w…
- nr 79 – do uzupełnienia
- nr 82 – wtorek, 8 października 1974 r. – KIEDYŚ bardzo lubiłam kasztany.
- nr 85 – do uzupełnienia
- nr 88 – wtorek, 22 października 1974 r. – HANKA ma szalenie wygórowane…
- nr 91 – do uzupełnienia
- nr 94 – wtorek, 5 listopada 1974 r. – JESTEM zła na… samą siebie!
- nr 97 – wtorek, 12 listopada 1974 r. – JESTEM romantycznie nastawiona.
- nr 100 – wtorek, 19 listopada 1974 r. – W szkole burza.
- nr 103 – wtorek, 26 listopada 1974 r. – POCIESZAŁYŚMY wczoraj z Hanką…
- nr 106 – wtorek, 3 grudnia 1974 r. – W sobotę urządzałyśmy Andrzejki.
- nr 109 – wtorek, 10 grudnia 1974 r. – Kilka dni temu byliśmy całą klasą…
- nr 112 – wtorek, 17 grudnia 1974 r. – Instytucja, w której pracuje mój rodzic…
- nr 115/116 święta 24-26 grudnia 1974 r. – ŚWIĘTA zawsze…
- nr 118 – wtorek, 31 grudnia 1974 r. – Ostatnie godziny starego roku..
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
- Hebius
- Posty: 15097
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
(11/1974) Pięć minut z Magdą
Lećmy dalej, dopóki mam zapał.
Świat Młodych
nr 58 (2392) piątek, 19 lipca 1974 r.
Prezent na 22 lipca – pierwszy kolorowy numer „Świata Młodych”¹.
Pięć minut z Magdą
WCZORAJ po południu tata zaprosił mnie do cukierni na ciacha z lodami. Gdyśmy tak sobie siedzieli i gadali, podszedł do nas jeden pan, taty kolega z pracy. „Moja córka” – przedstawił mnie tata. „O, to dorosła panna!” – powiedział tamten i… pocałował mnie w rękę. Fakt! Mnie zatkało, tata się roześmiał, a potem już do wieczora nie mówił do mnie inaczej jak „panno Magdo”.
Dwa dni temu wróciłam z kolonii, na której traktowano nas jak malutkie dzieci – do lasu tylko z wychowawczynią, do świetlicy parami, mleko, witaminy… A tu ciach – taki numer!
Dzisiaj całe przedpołudnie zastanawiałam się nad tym wczorajszym wydarzeniem. Ten taty znajomy pewnie sobie zażartował. Wolno mu, obcym wolno, ale tata? Dlaczego on żartował, bo ta „panna Magda”, to były żarty. Więcej – to były kpiny, kpiny z tego, że ktoś potraktował mnie jako dorosłą.
Moi rodzice traktują mnie różnie. Czasami jestem dorosła, poważna, odpowiedzialna, np. gdy trzeba coś załatwić, a oni nie mają czasu albo gdy trzeba zrobić zakupy… Kiedy indziej jestem jeszcze dzieckiem, któremu trzeba zabraniać lub które trzeba ciągle pilnować. Zauważyłam, że te dwa rodzaje ich stosunku do mnie są zależne od paru spraw zupełnie z moją dorosłością lub jej brakiem nie związanych, przede wszystkim z ich nastrojem dobrym lub złym (dobry – jestem dorosła, zły – jestem dzieciak) lub z tym, czy są mniej lub bardziej zajęci (bardzo zajęci – jestem dorosła, mają dużo czasu – jestem dzidziuś).
W domach większości moich koleżanek lub kolegów jest bardzo podobnie. Iwona na przykład ma dwuletniego braciszka i jej rodzice są zdania, że jest dostatecznie dorosła na to, żeby pojechać z nim sama na letnisko w charakterze całej opieki, ale za smarkata na to, żeby być na prywatce dłużej niż do 20.30. Iwona ma na szczęście bardzo spokojny charakter i pogodnie znosi te wszystkie wahania, ale u niektórych są z tego powodu różne draki.
Ja się dotychczas nie buntowałam, mój dom jest w sumie ogromnie fajny, ale te wczorajsze kpiny wyprowadziły mnie trochę z równowagi.
Maciek (to taki mój kolega jeszcze z przedszkola) powiedziałby pewnie, że nie mam racji. Maciek w ogóle często mnie krytykuje za to, że… jestem dziecinna. Kiedyś poryczałam się w domu, gdy koleżanka która ściągała ode mnie na klasówce, dostała piątkę, a ja tylko czwórkę. Nie o stopień mi chodziło, ale o sprawiedliwość: rozżalona byłam ogromnie. Akurat przyszedł Maciek i zamiast mnie pocieszyć i powiedzieć, że rzeczywiście stała mi się krzywda, zaczął na mnie wrzeszczeć, że jestem kompletna Dusia-przedszkolak, bo wcale nie jest ważny stopień, bo nauczyciel nie jest duchem świętym, aby wiedzieć jak naprawdę było, bo skoro tamta ściągała, to i tak wiem, że umie mniej ode mnie, a w ogóle dorosły człowiek nie rozczula się nad sobą tak, jak ja wtedy.
Maciek, choć mój rówieśnik, jest zresztą inny niż my, jakiś taki bardziej siedzący sam w sobie; po prostu wie, czego chce. I u niego w domu też jest inaczej. Gdy kiedyś powiedział swojej mamie – byłam tego świadkiem – że nie wróci na noc, bo będzie pomagał jednej koleżance z klasy sprzątać mieszkanie (mamę tej koleżanki zabrano do szpitala, a tata miał właśnie wrócić z 2-miesięcznej delegacji), to wcale wypytywała go kto? co? po co? dlaczego? tylko powiedziała, że przyda im się coś do przegryzienia i dała całą torbę kruchych ciasteczek.
Chciałabym, żeby i mnie traktowano w domu tak jak maćka, żeby nikt nie kpił ze mnie mówiąc „panna Magda”. Chociaż… chociaż, gdy jeszcze chwilę pomyślę, to wydaje mi się, że jego przywileje wcale nie przewyższają jego obowiązków. Czy ja bym tylu obowiązkom podołał, czy by mi się chciało? Albo czy chciałoby się Iwonie? Bo z tym braciszkiem, to niezupełnie jest tak – ona najzwyczajniej uwielbia się nim opiekować. A Maciek po prostu musi być dorosły, bo odkąd nie żyje jego ojciec, stał się jakby głową rodziny. To wymaga tej odpowiedzialności, tej rozwagi i umiejętności podejmowania decyzji. I wcale nie jest mu lekko.
Więc jak? – Ciężko mi zdecydować.
MAGDA (panna)
_______
¹
Świat Młodych
nr 58 (2392) piątek, 19 lipca 1974 r.
Prezent na 22 lipca – pierwszy kolorowy numer „Świata Młodych”¹.
Pięć minut z Magdą
WCZORAJ po południu tata zaprosił mnie do cukierni na ciacha z lodami. Gdyśmy tak sobie siedzieli i gadali, podszedł do nas jeden pan, taty kolega z pracy. „Moja córka” – przedstawił mnie tata. „O, to dorosła panna!” – powiedział tamten i… pocałował mnie w rękę. Fakt! Mnie zatkało, tata się roześmiał, a potem już do wieczora nie mówił do mnie inaczej jak „panno Magdo”.
Dwa dni temu wróciłam z kolonii, na której traktowano nas jak malutkie dzieci – do lasu tylko z wychowawczynią, do świetlicy parami, mleko, witaminy… A tu ciach – taki numer!
Dzisiaj całe przedpołudnie zastanawiałam się nad tym wczorajszym wydarzeniem. Ten taty znajomy pewnie sobie zażartował. Wolno mu, obcym wolno, ale tata? Dlaczego on żartował, bo ta „panna Magda”, to były żarty. Więcej – to były kpiny, kpiny z tego, że ktoś potraktował mnie jako dorosłą.
Moi rodzice traktują mnie różnie. Czasami jestem dorosła, poważna, odpowiedzialna, np. gdy trzeba coś załatwić, a oni nie mają czasu albo gdy trzeba zrobić zakupy… Kiedy indziej jestem jeszcze dzieckiem, któremu trzeba zabraniać lub które trzeba ciągle pilnować. Zauważyłam, że te dwa rodzaje ich stosunku do mnie są zależne od paru spraw zupełnie z moją dorosłością lub jej brakiem nie związanych, przede wszystkim z ich nastrojem dobrym lub złym (dobry – jestem dorosła, zły – jestem dzieciak) lub z tym, czy są mniej lub bardziej zajęci (bardzo zajęci – jestem dorosła, mają dużo czasu – jestem dzidziuś).
W domach większości moich koleżanek lub kolegów jest bardzo podobnie. Iwona na przykład ma dwuletniego braciszka i jej rodzice są zdania, że jest dostatecznie dorosła na to, żeby pojechać z nim sama na letnisko w charakterze całej opieki, ale za smarkata na to, żeby być na prywatce dłużej niż do 20.30. Iwona ma na szczęście bardzo spokojny charakter i pogodnie znosi te wszystkie wahania, ale u niektórych są z tego powodu różne draki.
Ja się dotychczas nie buntowałam, mój dom jest w sumie ogromnie fajny, ale te wczorajsze kpiny wyprowadziły mnie trochę z równowagi.
Maciek (to taki mój kolega jeszcze z przedszkola) powiedziałby pewnie, że nie mam racji. Maciek w ogóle często mnie krytykuje za to, że… jestem dziecinna. Kiedyś poryczałam się w domu, gdy koleżanka która ściągała ode mnie na klasówce, dostała piątkę, a ja tylko czwórkę. Nie o stopień mi chodziło, ale o sprawiedliwość: rozżalona byłam ogromnie. Akurat przyszedł Maciek i zamiast mnie pocieszyć i powiedzieć, że rzeczywiście stała mi się krzywda, zaczął na mnie wrzeszczeć, że jestem kompletna Dusia-przedszkolak, bo wcale nie jest ważny stopień, bo nauczyciel nie jest duchem świętym, aby wiedzieć jak naprawdę było, bo skoro tamta ściągała, to i tak wiem, że umie mniej ode mnie, a w ogóle dorosły człowiek nie rozczula się nad sobą tak, jak ja wtedy.
Maciek, choć mój rówieśnik, jest zresztą inny niż my, jakiś taki bardziej siedzący sam w sobie; po prostu wie, czego chce. I u niego w domu też jest inaczej. Gdy kiedyś powiedział swojej mamie – byłam tego świadkiem – że nie wróci na noc, bo będzie pomagał jednej koleżance z klasy sprzątać mieszkanie (mamę tej koleżanki zabrano do szpitala, a tata miał właśnie wrócić z 2-miesięcznej delegacji), to wcale wypytywała go kto? co? po co? dlaczego? tylko powiedziała, że przyda im się coś do przegryzienia i dała całą torbę kruchych ciasteczek.
Chciałabym, żeby i mnie traktowano w domu tak jak maćka, żeby nikt nie kpił ze mnie mówiąc „panna Magda”. Chociaż… chociaż, gdy jeszcze chwilę pomyślę, to wydaje mi się, że jego przywileje wcale nie przewyższają jego obowiązków. Czy ja bym tylu obowiązkom podołał, czy by mi się chciało? Albo czy chciałoby się Iwonie? Bo z tym braciszkiem, to niezupełnie jest tak – ona najzwyczajniej uwielbia się nim opiekować. A Maciek po prostu musi być dorosły, bo odkąd nie żyje jego ojciec, stał się jakby głową rodziny. To wymaga tej odpowiedzialności, tej rozwagi i umiejętności podejmowania decyzji. I wcale nie jest mu lekko.
Więc jak? – Ciężko mi zdecydować.
MAGDA (panna)
_______
¹
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
- bolevitch
- Posty: 5489
- Rejestracja: 22-07-2018 14:45:00
Re: Pięć minut z Magdą
Magda jest aseksualna?
Jaka składna, poprawna, dobrze zredagowana ta notatka o druku kolorowym. A teraz ludzie na kierowniczych stanowiskach nie potrafią kilku zdań tak napisać...
- Hebius
- Posty: 15097
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Pięć minut z Magdą
Nie, Magda po prostu nie była jeszcze gotowa na całowanie i seksualna inicjację. Nie każda czternastolatka musi, a wręcz nie powinna jeszcze być, bo wg prawa to dozwolone dopiero od piętnastego roku życia.
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?