Pięć minut z Magdą
Regulamin forum
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
- Michał
- Posty: 923
- Rejestracja: 06-11-2023 13:40:07
- Lokalizacja: Miasto
Re: Pięć minut z Magdą
Może to prawdziwe osoby będące inspiracją dla tego, kto to pisał.
- Hebius
- Posty: 15553
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Pięć minut z Magdą
Nie można tego wykluczyć. Potwierdzić chyba też się nie uda. Tekst był drukowany jedynie w Świecie Młodych, nie doczekały się wydania książkowego i nikogo już nie obchodzą.
Kto należy do rasy ludzkiej, ten chodzi do opery.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
- Hebius
- Posty: 15553
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
(14/1975) Pięć minut z Magdą
Świat Młodych
nr 42 wtorek 8 kwietnia 1975 r.
Pięć minut z Magdą
Czuję się mocno zażenowana. To przez babcię. Bardzo ją lubię. Naprawdę. Mimo tego, że ma do mnie często różne dziwne pretensje. W porządku, babcia się przed pierwszą wojną urodziła, ja 15 lat temu. Nie powiem, denerwują mnie czasem te uwagi, ale mówi się – trudno. Co innego jednak w rodzinnym gronie, a co innego publicznie. Głupio mi jest, że tak się stało. Każdemu byłoby chyba na moim miejscu głupio, nie?!
I tak dobrze, że przynajmniej jedną cechę pasującą do mnie w jej mniemaniu na dziewczynę babcia znalazła. To szydełkowanie. Zresztą z tym to cała komedia! Gdy byłam mała, babcia usiłowała mnie nauczyć robót na drutach, szydełkiem, haftowania… Nie dawałam się. A potem… bach! Nadeszła taka moda, umiejętność ta stała się koniecznością i tak jakoś, zresztą zupełnie szybko, nauczyłam się. Gdyby nie moda, pewnie nie umiałabym do dzisiaj i babcia uznałaby mnie za kompletne „zero”.
Z tym pieczeniem tortów to też przesada. Kiedyś upiekłam tort, który bardzo wszystkim smakował. Uważam więc że umiem. Ale przecież nie będę piekła tortu każdego dnia gdy wpadają do mnie Hanka z Jagodą. Zbankrutowałabym i czasowo i finansowo, a moim koleżankom przybyłoby w szybkim tempie po parę kilogramów. Wiec co za sens/! Nie rozumiem, że babcia tego nie rozumie!
Najbardziej rozczuliła mnie część „muzyczna”. Babcia jest kochana skoro spodobał jej się Tadeusz, ale… Ale naprawdę trudno mi jest opanować się przed wybuchem śmiechu, gdy wyobrażam sobie ten obrazek – Tadeusz popija naparzoną przeze mnie herbatkę, a ja przygrywam na pianinie. Babcia co prawda nie napisała p tym, ale na pewno widzi w tym „żywym obrazie” i rolę dla siebie – np. w fotelu z mruczącym kotem na kolanach. Przecież to takie retro, że bardziej już nie można! Ja wcale nie jestem do tego stopnia awangardowa, żebym coś podobnego była w stanie odegrać. Tadeusz też nie. Zresztą nie grozi to nam, nie umiem grać na pianinie. I stąd kolejne babcine ubolewanie. A mnie niestety „słoń na ucho nadepnął” i żeby nie wiem co – grania nie będzie.
A w ogóle, to muszę babci zasunąć najpiękniejszy bukiecik fiołków, jaki się tylko da. Wybaczam kompletną moją publiczną kompromitację i… zapraszam jutro Tadeusza do siebie do domu. Będą herbatniki posmarowane dżemem, jakieś fajne mocne nagranie, dyskusja o fizyce i herbata. O zaparzenie herbaty poproszę babcię. Boję się, że mnie by się nie udało.
MAGDA
Kto należy do rasy ludzkiej, ten chodzi do opery.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
- Hebius
- Posty: 15553
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
(15/1975) Pięć minut z Magdą
W dzisiejszym odcinku jest miejscami jak w barokowej operze.
Świat Młodych
nr 45 – wtorek 15 kwietnia 1975 r.
Pięć minut z Magdą
I było tak, jak zaplanowałam. No, może niezupełnie, bo babcia się jednak złamała i nie dopuściła do poczęstowania Tadeusza herbatnikami z dżemem – sama upiekła kruche ciasteczka. W każdym razie przedwczorajsze popołudnie mogę zaliczyć do bardziej udanych w mym życiu. Rodzice chwilę z Tadkiem pogadali, a potem cudownie spłynęli do drugiego pokoju, babcia trochę w związku z tymi ciasteczkami ponarzekała, ale w ogóle była urocza, no a nam się bardzo fajnie gawędziło. Między innymi i o fizyce!
Jestem… No, chyba po prostu szczęśliwa, chociaż niespecjalnie lubię używać tego przymiotnika. Ale tak jest. Cieszę się przy okazji ogromnie z tego, że nie znaliśmy się z Tadeuszem od szczeniaka. To szalenie ułatwia nam kontakty, rozmowy, w ogóle tak jest lepiej. Może to i brzmi trochę nielogicznie, ale wydaje mi się, że sprawa bynajmniej nie jest tej logiki pozbawiona.
W naszej klasie od niemal prehistorycznych czasów istniała taka sześcioosobowa paczka – 3 dziewczyny i 3 chłopaków. Jeszcze zupełnie niedawno temu ogromnie im zazdrościłam, wydawało mi się, że to takie fajne. Znali się jak „łyse konie”. Razem jeździli na różne wykopki za miasto, razem łazili do kina, razem bawili się na prywatkach, w ogóle – raj, a nie życie. Tak było do zupełnie niedawna, ale teraz…
Nie pamiętam, kiedy zaczęły się pierwsze zgryzy, o ile się nie mylę, to gdzieś późną jesienią, gdy Teresa z Michałem wyłamali się z „szóstki” i zaczęli ze sobą chodzić. Ale tego jeszcze nikt nie uznał za objaw groźny. Cała reszta „szóstki” niemal patronowała temu związkowi i wszyscy się cieszyli. Gorzej zaczęło być, gdy za Teresą zaczął się oglądać Andrzej. Potem Andrzej „wpadł w oko” Marzenie, którą z kolei usiłował poderwać dla siebie Marek, za którym biegała Jolka. W międzyczasie Teresie znudził się Michał i zainteresowała się Krzyśkiem, który zaczął przed nią uciekać jak przed pożarem, a z kolei porzucony przez Teresę Michał zajął się jakąś dziewczyną spoza „szóstki”. Wtedy wszyscy się oburzyli: „My się przyjaźnimy w sześcioro, a ty chodzisz z jakąś obcą dziewczyną!”. Michał się obraził i z paczki wystąpił. Było to jakiś miesiąc temu, przed feriami. W tej chwili galimatias jest tak ogromy, że nikt się w niczym połapać nie może. W każdym razie paczki prawie nie ma, a za to jest sporo „złamanych serc”. A znali się od szczeniaka, przyjaźnili się jak nikt z nikim, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic.
Czy jest w tym logika?! Może i nie ma, ale wolę, że my z Tadkiem nie mamy takiej wspólnej przeszłości.
Magda
Świat Młodych
nr 45 – wtorek 15 kwietnia 1975 r.
Pięć minut z Magdą
I było tak, jak zaplanowałam. No, może niezupełnie, bo babcia się jednak złamała i nie dopuściła do poczęstowania Tadeusza herbatnikami z dżemem – sama upiekła kruche ciasteczka. W każdym razie przedwczorajsze popołudnie mogę zaliczyć do bardziej udanych w mym życiu. Rodzice chwilę z Tadkiem pogadali, a potem cudownie spłynęli do drugiego pokoju, babcia trochę w związku z tymi ciasteczkami ponarzekała, ale w ogóle była urocza, no a nam się bardzo fajnie gawędziło. Między innymi i o fizyce!
Jestem… No, chyba po prostu szczęśliwa, chociaż niespecjalnie lubię używać tego przymiotnika. Ale tak jest. Cieszę się przy okazji ogromnie z tego, że nie znaliśmy się z Tadeuszem od szczeniaka. To szalenie ułatwia nam kontakty, rozmowy, w ogóle tak jest lepiej. Może to i brzmi trochę nielogicznie, ale wydaje mi się, że sprawa bynajmniej nie jest tej logiki pozbawiona.
W naszej klasie od niemal prehistorycznych czasów istniała taka sześcioosobowa paczka – 3 dziewczyny i 3 chłopaków. Jeszcze zupełnie niedawno temu ogromnie im zazdrościłam, wydawało mi się, że to takie fajne. Znali się jak „łyse konie”. Razem jeździli na różne wykopki za miasto, razem łazili do kina, razem bawili się na prywatkach, w ogóle – raj, a nie życie. Tak było do zupełnie niedawna, ale teraz…
Nie pamiętam, kiedy zaczęły się pierwsze zgryzy, o ile się nie mylę, to gdzieś późną jesienią, gdy Teresa z Michałem wyłamali się z „szóstki” i zaczęli ze sobą chodzić. Ale tego jeszcze nikt nie uznał za objaw groźny. Cała reszta „szóstki” niemal patronowała temu związkowi i wszyscy się cieszyli. Gorzej zaczęło być, gdy za Teresą zaczął się oglądać Andrzej. Potem Andrzej „wpadł w oko” Marzenie, którą z kolei usiłował poderwać dla siebie Marek, za którym biegała Jolka. W międzyczasie Teresie znudził się Michał i zainteresowała się Krzyśkiem, który zaczął przed nią uciekać jak przed pożarem, a z kolei porzucony przez Teresę Michał zajął się jakąś dziewczyną spoza „szóstki”. Wtedy wszyscy się oburzyli: „My się przyjaźnimy w sześcioro, a ty chodzisz z jakąś obcą dziewczyną!”. Michał się obraził i z paczki wystąpił. Było to jakiś miesiąc temu, przed feriami. W tej chwili galimatias jest tak ogromy, że nikt się w niczym połapać nie może. W każdym razie paczki prawie nie ma, a za to jest sporo „złamanych serc”. A znali się od szczeniaka, przyjaźnili się jak nikt z nikim, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic.
Czy jest w tym logika?! Może i nie ma, ale wolę, że my z Tadkiem nie mamy takiej wspólnej przeszłości.
Magda
Kto należy do rasy ludzkiej, ten chodzi do opery.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
- Hebius
- Posty: 15553
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Pięć minut z Magdą
Widzę, że temat cieszy się nadzwyczajnym zainteresowaniem* wrzucę więc informacyjnie, że dla porządku (i hostingu grafik) trzymam wszystkie opublikowane odcinki na osobnej stronie.
Pięć minut z Magdą („Świat Młodych” 1974) (29 odcinków + 2 teksty dodatkowe)
https://archiwizacjax.wordpress.com/2024/08/29/0001/
Pięć minut z Magdą („Świat Młodych” 1975) (odcinki w trakcie przedruku - 15/52)
https://archiwizacjax.wordpress.com/2024/10/05/0006/
________
* Wyjątkowo jestem teraz całkiem serio. Notuję sobie niektóre statystyki - dla potrzeb kalendarium i ze zwyczajnej ciekawości. "Pięć minut z Magdą" po opublikowaniu poprzedniego odcinka zaliczyło blisko sto wejść (odsłon), co jak na dziewczyńską lekturę sprzed pół wieku jest zadziwiające. Aż tak was to interesuje, czy powodem jest zwykła posucha innych kulturalnych treści na forum?
Pięć minut z Magdą („Świat Młodych” 1974) (29 odcinków + 2 teksty dodatkowe)
https://archiwizacjax.wordpress.com/2024/08/29/0001/
Pięć minut z Magdą („Świat Młodych” 1975) (odcinki w trakcie przedruku - 15/52)
https://archiwizacjax.wordpress.com/2024/10/05/0006/
________
* Wyjątkowo jestem teraz całkiem serio. Notuję sobie niektóre statystyki - dla potrzeb kalendarium i ze zwyczajnej ciekawości. "Pięć minut z Magdą" po opublikowaniu poprzedniego odcinka zaliczyło blisko sto wejść (odsłon), co jak na dziewczyńską lekturę sprzed pół wieku jest zadziwiające. Aż tak was to interesuje, czy powodem jest zwykła posucha innych kulturalnych treści na forum?
Kto należy do rasy ludzkiej, ten chodzi do opery.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
- Hebius
- Posty: 15553
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
(16/1975) Pięć minut z Magdą
Tak, Darki to podłe chłopaki są
Świat Młodych
nr 48 – wtorek 22 kwietnia 1975 r.
Pięć minut z Magdą
Byliśmy w sobotę na prywatce u Wojtka, takiej wcześniejszej imieninowej. Wojtek ma doskonałe taśmy, ale było tak jakoś niezbyt fajnie. Wszyscy jesteśmy trochę podenerwowani. Bo to z jednej strony każdy się trochę cieszy, że już z podstawówką koniec, a z drugiej – trochę się boi, jak to będzie dalej. Oczywiście, do strachu nie honor się przyznać, ale właśnie stąd te nerwy
No i zamiast tańczyć zaczęliśmy wtedy gadać, kto gdzie idzie. Znaczy się, do jakiej szkoły. Ci, co do ogólniaka to mają na razie spokój – chyba, że się nie dostaną, ale reszta zgryz ma niewąski. W końcu przecież żarty żartami, ale decyzja to nie na rok czy na dwa. A wybrać jakoś trzeba. Czytałam kiedyś artykuł o dziewczynie, która musiała iść do szkoły gastronomicznej, bo była to jedyna szkoła w najbliższej okolicy. Wtedy, jak to czytałam, to myślałam sobie, że dziewczyna jest nieszczęśliwa i że w ogóle to jest okropne tak musieć. Teraz jednak zaczynam myśleć, że w gruncie rzeczy miała ona… dobrze. Nawet jakby się później okazało, że ten zawód jej nie odpowiada, to nie ona sama byłaby winna – wygodniej w końcu przeklinać los niż własną głupotę. No i nikt się z niej nie śmiał.
Bo u nas to się śmieją. Z Urszuli, która wybiera się do szkoły gastronomicznej, z Joanny, która idzie do handlowej i z Maćka, który złożył papiery do hutniczej. „Coś ty, Aśka – mówią – będziesz cały dzień tyrała za ladą, nie lepiej iść do Liceum Ekonomicznego, potem jest czysta praca, w biurze!”. W tym określeniu „czysta praca”, to przoduje niejaki Darek, który zamierza zostać słynnym adwokatem. Kpi w żywe oczy z Aśki, Ulki, z Maćka i bez przerwy coś im na ten temat dogaduje. Na tej prywatce u Wojtka też tak szemrał, że aż Maciek… zaczął się tłumaczyć, dlaczego chce zostać hutnikiem.
Też coś! Tłumaczyć się przed takim Darkiem tylko dlatego, że będzie adwokatem. Słynnym! Jeżeli w ogóle będzie. A jeśli nawet, to co z tego?! I co to w ogóle za podział – lepszy zawód, gorszy zawód, czysty, brudny… Brudny, to dla mnie taki chłopak, który nie myje uszu. O, coś jak Darek, który z wodą i mydłem bywa
Na szczęście Darek jest tylko jeden i ma nielicznych zwolenników. W końcu zawsze ktoś go utemperuje i nosa jakoś przytrze, ale mimo tego jest jakoś nie tak. Nastrój panuje taki bardziej podminowany. I nie wiem, czy się go uda rozbroić.
MAGDA
Świat Młodych
nr 48 – wtorek 22 kwietnia 1975 r.
Pięć minut z Magdą
Byliśmy w sobotę na prywatce u Wojtka, takiej wcześniejszej imieninowej. Wojtek ma doskonałe taśmy, ale było tak jakoś niezbyt fajnie. Wszyscy jesteśmy trochę podenerwowani. Bo to z jednej strony każdy się trochę cieszy, że już z podstawówką koniec, a z drugiej – trochę się boi, jak to będzie dalej. Oczywiście, do strachu nie honor się przyznać, ale właśnie stąd te nerwy
No i zamiast tańczyć zaczęliśmy wtedy gadać, kto gdzie idzie. Znaczy się, do jakiej szkoły. Ci, co do ogólniaka to mają na razie spokój – chyba, że się nie dostaną, ale reszta zgryz ma niewąski. W końcu przecież żarty żartami, ale decyzja to nie na rok czy na dwa. A wybrać jakoś trzeba. Czytałam kiedyś artykuł o dziewczynie, która musiała iść do szkoły gastronomicznej, bo była to jedyna szkoła w najbliższej okolicy. Wtedy, jak to czytałam, to myślałam sobie, że dziewczyna jest nieszczęśliwa i że w ogóle to jest okropne tak musieć. Teraz jednak zaczynam myśleć, że w gruncie rzeczy miała ona… dobrze. Nawet jakby się później okazało, że ten zawód jej nie odpowiada, to nie ona sama byłaby winna – wygodniej w końcu przeklinać los niż własną głupotę. No i nikt się z niej nie śmiał.
Bo u nas to się śmieją. Z Urszuli, która wybiera się do szkoły gastronomicznej, z Joanny, która idzie do handlowej i z Maćka, który złożył papiery do hutniczej. „Coś ty, Aśka – mówią – będziesz cały dzień tyrała za ladą, nie lepiej iść do Liceum Ekonomicznego, potem jest czysta praca, w biurze!”. W tym określeniu „czysta praca”, to przoduje niejaki Darek, który zamierza zostać słynnym adwokatem. Kpi w żywe oczy z Aśki, Ulki, z Maćka i bez przerwy coś im na ten temat dogaduje. Na tej prywatce u Wojtka też tak szemrał, że aż Maciek… zaczął się tłumaczyć, dlaczego chce zostać hutnikiem.
Też coś! Tłumaczyć się przed takim Darkiem tylko dlatego, że będzie adwokatem. Słynnym! Jeżeli w ogóle będzie. A jeśli nawet, to co z tego?! I co to w ogóle za podział – lepszy zawód, gorszy zawód, czysty, brudny… Brudny, to dla mnie taki chłopak, który nie myje uszu. O, coś jak Darek, który z wodą i mydłem bywa
Na szczęście Darek jest tylko jeden i ma nielicznych zwolenników. W końcu zawsze ktoś go utemperuje i nosa jakoś przytrze, ale mimo tego jest jakoś nie tak. Nastrój panuje taki bardziej podminowany. I nie wiem, czy się go uda rozbroić.
MAGDA
Kto należy do rasy ludzkiej, ten chodzi do opery.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
- Hebius
- Posty: 15553
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
(17/1975) Pięć minut z Magdą
Świat Młodych
nr 51 – wtorek 29 kwietnia 1975 r.
Pięć minut Magdy
POJUTRZE święto. Lubię 1 Maja. Gdybym nie mogła iść tego dnia na pochód, byłabym nieszczęśliwa. Wcale nie przesadzam. W naszej drużynie ten dzień to inauguracja sezonu letniego. Dla mnie zresztą data ta od najwcześniejszego dzieciństwa kojarzy się z inauguracją sezonu lodowego. Bo to było tak: nigdy w kwietniu – choćby nie wiem jak było ciepło – rodzice nie kupili mi lodów. „Za zimno, to jeszcze nie lato, zachorujesz na anginę, co za pomysł!” – mówili. Za to 1 Maja, na pochodzie, choćby nie wiem jak było zimno, to lody dostawałam. I potem było już wiadomo – sezon lodowy rozpoczęty, można lizać bez względu na pogodę! Pewnie dlatego tak lubię ten dzień i pewnie dlatego do końca życia będzie mi się kojarzył z czymś przyjemnym. Wiadomo, lody to dla każdego frajda, nie?!
Teraz to już trochę coś innego. Różne „Bambina” i „Calypsa” są w sklepach przez całą zimę, no, a jak są, to się je i je, w związku z tym inauguracja sezonu dotyczy innej sprawy. Zaczęło się to w VI klasie, gdy po raz pierwszy nasz zastęp dostąpił zaszczytu wymarszu wraz z całą drużyną na pochód. Zaś jako że harcerze idą u nas w pochodzie na początku, to wszystko wcześnie się skończyło i tak nam się jakoś wcale nie chciało iść do domu. Ktoś rzucił pomysł, żeby się wybrać za miasto. Fajnie było – wygłupialiśmy się, ganialiśmy jak opętani, szkoda tylko, że nie było nic do jedzenia. Następnym razem, czyli w ubiegłym roku, przygotowaliśmy się do tej wyprawy wcześniej. W szkole był przygotowany sprzęt biwakowy i jakieś mniej świąteczne ciuchy, zaraz po pochodzie ruszyliśmy po to do szkoły i na biwak. W tym roku też się do biwaku już od paru tygodni szykujemy. Mamy nawet umówiony nocleg na sianie, bo nasza klasa idzie w piątek dopiero na 3 lekcję, więc będziemy mogli zostać tam na noc. To prawie jak obóz letni będzie, prawdziwa inauguracja sezonu wycieczkowo-biwakowo-wakacyjnego. I dlatego tak się cieszę, że to już pojutrze.
Mój tata, to się wykrzywia na mnie z tego powodu. Mówi, że mnie tylko przyjemności w głowie, a 1 Maja to przecież manifestacja i poważna sprawa. Bo ja wiem. Może dla niego faktycznie to tak jest i dla babci, która wspomina przedwojenne czasy, jak to wtedy 1 Maja bywało, i dla dziadka, i dla wszystkich innych starszych ludzi. Ale ja jakoś nie mogę, staram się, ale nie potrafię tak myśleć, dla mnie to naprawdę tylko przyjemność, takie prawdziwe radosne święto. Czy to źle?! Czy naprawdę to znaczy, że jestem osobnikiem absolutnie bezideowym?!
MAGDA
Kto należy do rasy ludzkiej, ten chodzi do opery.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
- uzytkownik_konta
- Posty: 5676
- Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11
Re: Pięć minut z Magdą
Podpisano: Helena Wolińska.
- Hebius
- Posty: 15553
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
Re: Pięć minut z Magdą
1 Maja ci się nie podoba?
Rodzice bardzo dobrze wychowywali Magdę, wyrabiając w niej pozytywne skojarzenia związane ze świętem pracy. 22 lipca też był takim pogodnym świętem festynowym, kojarzonym z zabawą i kiermaszami książki.
A jak się teraz wychowuje nasze dzieci, jakie te warszawskie mają skojarzenia z głównym naszym świętem państwowym - 11 listopada? Że będzie sobie można ryja podrzeć i racami porzucać dla rozrywki?
Rodzice bardzo dobrze wychowywali Magdę, wyrabiając w niej pozytywne skojarzenia związane ze świętem pracy. 22 lipca też był takim pogodnym świętem festynowym, kojarzonym z zabawą i kiermaszami książki.
A jak się teraz wychowuje nasze dzieci, jakie te warszawskie mają skojarzenia z głównym naszym świętem państwowym - 11 listopada? Że będzie sobie można ryja podrzeć i racami porzucać dla rozrywki?
Kto należy do rasy ludzkiej, ten chodzi do opery.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
- uzytkownik_konta
- Posty: 5676
- Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11
Re: Pięć minut z Magdą
Tak, tak, dziadek i babcia opowiadali, jak to przed wojną bywało, a teraz Polska Ludowa™ przyniosła taki spokój, pokój, dobrobyt i wspaniałość, że 1 maja - zamiast rzucać cegłami i lec od kul sanacyjnej policji - dzieci radośnie zajadają się lodami i pląsają po leśnych polanach, i nawet mogą na noc zostać, gdyż Ojczyzna Ludowa™ ułożyła plan dopiero na 3. lekcję. Oczywiście to wszystko tylko do 1, ew. 2 maja, bo 3 od podobnych pląsów można dostać całkowicie samoistnego pęknięcia wątroby.
A ten ojczulek, co to upomina, że 1 maja to poważna sprawa, też przecież wie, na jakim świecie żyje, i zapewne jest w ORMO.
A ten ojczulek, co to upomina, że 1 maja to poważna sprawa, też przecież wie, na jakim świecie żyje, i zapewne jest w ORMO.
- Hebius
- Posty: 15553
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
(18/1975) Pięć minut z Magdą
Świat Młodych
nr 54 – wtorek 6 maja 1975 r.
Pięć minut z Magdą
Za kilka dni kolejna wola sobota. Akurat ta jest trochę inna od poprzednich, świąteczna, ale te które były dotychczas pozostawiły we mnie takiej bardziej… różne wspomnienia.
W ogóle to myślę, że cała ta rzecz urządzona jest trochę niesprawiedliwie. No bo tak – rodzice mają wolne, a my zasuwamy do procy. W końcu szkoła, to nasza praca, nie?! Na początku, to miało być tak, że w te wolne soboty lekcje będą nieco inne – same śpiewy, wuefy, rysunki… Żeby, jak kto nie przyjdzie, nic nie stracił. Ale też nie bardzo było wiadomo, którzy to moją być ci ktosie, co mogą nie przychodzić. Wolno wszystkim? Chyba wolno. Więc skąd to przekonanie, że będą tacy, co przyjdą. Przecież nowel ci, których rodzice w wolne soboty pracują mogą sobie sami ułożyć program bardziej interesujący od „nieobowiązkowego” śpiewu i wuefu. Nie lubię lipy, a z góry było wiadomo, że wygląda to lipnie.
I faktycznie. W naszej klasie na przykład zostały w te wolne soboty zorganizowane dodatkowe lekcje powtórkowe z najważniejszych przedmiotów. Pomysł nawet niegłupi, bo takie coś jest potrzebne, a jak wiadomo normalnie w czasu zazwyczaj brakuje. Tylko jedno pytanie: co mają zrobić ci, których turystycznie nastawieni rodzice naprawdę zaplanowali sobie wyciągnięcie potomka na dwudniową eskapadę? Bo jeśli chodzi o stratę, to tok obiektywnie patrząc, jest ona większa niż gdyby udać się na wagary jakiegokolwiek innego dnia. Na szczęście mało kto z nas jest taki drobiazgowy – „kujony” zgrzytają zębami, ale chodzą a reszto jak kiedy — raz chodzi, raz wolną sobotę robi sobie naprawdę wolną. A tak naprawdę, to głównie robi się bałagan.
Ja to bym chciała, żeby wolna sobota była wolna dla wszystkich. Bałagan to zrobiłby się jeszcze większy niż teraz. Hanka mówi — ona chce zostać nauczycielką — że wtedy, to i w piątki już połowa uczniów, by nie przychodziła, a w poniedziałki jeszcze by jej nie było. Tej połowy. Zostałby więc wtorek, środa, czwartek… Trzy dni!
Brzmi to interesująco, a byłoby zupełnie fascynujące, gdyby nie lekka wewnętrzna wątpliwość, że wtedy każdego z tych dni mielibyśmy podwójną ilość lekcji. Za tamte trzy. Ostatecznie przez osiem lat wryło mi się w komórki mózgowe, że program musi być zrealizowany, każdy nauczyciel to powtarza po wiele razy. O rety! 12 lekcji, to byłoby od ósmej rano do siódmej wieczorem! Koszmar! To już chyba lepsze są te teraźniejsze niesprawiedliwe soboty! Jak mogłam narzekać?!
MAGDA
Kto należy do rasy ludzkiej, ten chodzi do opery.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
- Hebius
- Posty: 15553
- Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
- Lokalizacja: Kętrzyn
(19/1975) Pięć minut z Magdą
Świat Młodych
nr 57 – wtorek 13 maja 1975 r.
Pięć minut z Magdą
Spotkałam dzisiaj na ulicy Romka, który chodził z nami do ubiegłego roku, a później wyprowadził się. Ponieważ ani on się nie spieszył, ani ja, więc pogadaliśmy sobie co nieco. Opowiedział mi m. in. dramatyczno-komiczną historię której mimo woli stał się niedawno osią.
W ogóle, to wszystko razem brzmi tak nieprawdopodobnie, że gdyby nie fakt, iż opowie dział mi o tym Romek, człowiek, którego cechą charakterystyczną jest patologiczny niemal brak fantazji, pewnie bym potraktowała to za wymysł. Romek ma hobby. Niegroźne, rozwiązuje krzyżówki i nagminnie wysyła rozwiązania do wszystkich gazet i czasopism, które je drukują. Czasami otrzymuje nawet jakieś nagrody. Dwa, trzy miesiące temu również miał szczęście i wylosował książkę. Czasopismo od tej nagrodzonej krzyżówki wydrukowało listę nagrodzonych — taką nie tylko z nazwisk, ale i z adresów. No więc był tam wydrukowany i adres domowy Romka. Od tego się zaczęło!
Na trzeci dzień listonosz przyniósł mu trzy listy, na czwarty — 15, na piąty — 47, a potem to już nie wiem, bo Romek nie liczył. I tak ledwie czasu mu starczało na czytanie, a z matematyką za- wsze był na bakier. Twierdzi, że lektura to była (i jest) zupełnie szalona. Wszystkie listy były od dziewcząt, najstarsza (z tych, co się tak dokładnie przedstawiały, bo były i anonimki) miała lat 18, najmłodsza — 11. Wszystkie… zakochały się w Romku i wszystkie proponowały mu korespondencyjną przyjaźń, wymianę zdjęć z dedykacjami i temu podobne głupstwa. Romek, gdy mi to opowiadał, był dumny jak paw. Ze swojego powodzenia!
Faktycznie, ilościowo to powodzenie ma teraz szalone, ale jakościowo?! Nie rozumiem, jak może się lak głupio cieszyć. Przecież te dziewczyny to chyba się wszystkie wygłupiają, a on wierzy, że można się w chłopaku zakochać na odległość, nie widząc go w życiu na oczy i wiedząc o nim tylko jedno — że prawidłowo rozwiązał krzyżówkę i że ma trochę szczęścia (nagród jest zawsze mało!). Co prawda, to i dziewczyny nie bardzo rozumiem. Na co liczyły? Chyba na nic, no, a jak się na nic nie liczy, to szkoda forsy na znaczek pocztowy. W każdym razie mnie by było żal. Na razie żal mi Romka. Biedaczyna! Spotkało go przypadkiem coś tak zupełnie nieoczekiwanego, że… zgłupiał kompletnie. A kiedyś nie był wcale taki głupi. Czyżby nadmiar pozornych sukcesów tak właśnie wpływał na człowieka?! Muszę się nad tym poważniej i głębiej zastanowić, zaczynam się obawiać i o swoje komórki mózgowe — przedwczoraj bowiem udało mi się zupełnie przypadkiem rozwiązać bardzo trudne zadanie z chemii.
Magda
Kto należy do rasy ludzkiej, ten chodzi do opery.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.
Świnie i psy nie słuchają opery.
Kto nie chodzi do opery, ten nie jest człowiekiem.