Pięć minut z Magdą

Książka, kino, teatr, muzyka, telewizja...
Regulamin forum
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
bolevitch
Posty: 5891
Rejestracja: 22-07-2018 14:45:00

Re: Pięć minut z Magdą

Post: # 205762Post bolevitch »

nigdy o czymś takim nie slyszałem. W l.80tych w moim miasteczku uczniowie 7 i 8 klas w pierwszych tygodniach września nie mieli lekcji, bo jeździli na wykopki do okolicznych PGRów. Ja już się na to nie załapałem. Ludzie zdaje się byli zadowoleni, bo mogi przywieźć siatkę ziemniaków
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 16000
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: Pięć minut z Magdą

Post: # 205776Post Hebius »

Też nie pamiętam, by były takie różnice z początkiem roku szkolnego, ale z tekstu wynika, ze były.

Na wykopki we wrześniu albo październiku jeździłem ze szkoła jeszcze przez cały ogólniak. Nikt z tego ziemniaków do domu nie woził, ale mieliśmy zarobioną kasę na kilkudniową wycieczkę w trzeciej klasie (Wrocław i Kotlina Kłodzka; dojazd pociągiem, łażenie po górach Stołowych; fajne to było) i na studniówkę. Kasa w podstawówce też poszła na wycieczkę kilkudniową do Trójmiasta.
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 16000
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(35/1975) Pięć minut z Magdą

Post: # 205785Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 105 – wtorek 2 września 1975 r.

Obrazek

Pięć minut z Magdą

Jeden dzień już minął, dzisiaj drugi. Ciekawe, co przyniesie. Wczoraj było dziko. Potworzyły się grupki takich, co to byli razem w podstawówce i grupka do grupki ani mru-mru, tylko patrzyliśmy. Zupełnie jak psy, co to się przy pierwszym spotkaniu dokumentnie obwąchują.

Właściwie zaczynam żałować, że zniesiona została instytucja egzaminu wstępnego do szkoły średniej. Jak kiedyś był egzamin, to wiara się sobie jeszcze na egzaminie poprzyglądała, sprawdziła kto jest kto — czy podpowiedział czy nie, czy dał ściągę czy nie dał, czy opowiedział dokładnie o co go pytał, czy tylko machnął ręką, że niby już nie pamięta… Ja to nie wiem ale słyszałam o takich egzaminach z relacji swoich dwóch ciotek i jestem sobie w stanie wyobrazić, że pomysł to faktycznie był.

A teraz?! Ładuje się do klasy 36 osób i nikt nic nie wie, i wszyscy z tego powodu baranieją. Nawet Hanka, która potrafi się w każdej sytuacji zachować, tutaj zwinęła się w kolczastego jeża.

Ciekawa jestem, jak długo to „jeżozwierzowonie” będzie trwało. Ile czasu wytrzymamy, ile czasu będziemy tak nieziemsko wobec siebie uprzejmi? Bo uprzejmi jesteśmy po wersalsku. Ciągle tylko słychać: „proszę”, „przepraszam”, „może koleżanka pozwoli”, „czy kolega nie miałby nic naprzeciw”… Bogowie, toż to słownik z przedwojennej powieści dla pensjonarek, bo nawet bohaterowie Siesickiej mówią zupełnie innym językiem! No, ale oni (bohaterowie Siesickiej) nie są stremowani tak jak my.

Nie wiedziałam, że strach tak szalenie ułagodnia człowieka. Nawet nie strach, obawa, niepewność. I upoważnia. Bo jesteśmy poważni straszliwie — ani odrobiny śmiechu, ani odrobiny żartu. Ja sama zaczęłam wczoraj rozmawiać (z Hanka) na temat zadań z chemii, jakby ciekawszych tematów nie było.

Ma nadzieję, że to tylko chwilowe — to ugrzecznianie i upoważnienie, że niedługo nam przejdzie. Bo straszne by było gdyby już od tej chwili, tak z punktu, od momentu wejścia w progi szkoły średniej, człowiek musiał się tak od podszewki zmienić. Pewnie, inna buda, poważniejsza i obowiązki też poważniejsze, ale czy już na żaden najmniejszy nawet wygłup miejsca być nie powinno?!

Podejrzewam w duchu, że wszyscy koledzy z mej nowej klasy myślą zupełnie tak samo tylko… mają tremę. O rany, kto wymyśli lekarstwo na tremę przed posądzeniem o dzieciuchostwo?! Bo tego się chyba najbardziej w te poważnej, średniej szkole boimy.

MAGDA
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 16000
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(36/1975) Pięć minut z Magdą

Post: # 206008Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 108 – wtorek 9 września 1975 r.

Obrazek

Pięć minut z Magdą

W niedzielę spacerowaliśmy sobie z Tadeuszem, kiedy nagle wpadł nam do głowy pomysł — idziemy do kina. Seans „Synów szeryfa” rozpoczynał się za 20 minut, pod kinem byliśmy w ciągu minut 10, ale w kasie wisiała kartka: „Wszystkie bilety wyprzedane”.

Stanęliśmy pod tą kasą smutni i wybitnie zniechęceni do życia. Pomysł z kinem był nagły, ale bardzo… głęboki — straszną mieliśmy na ten film ochotę. A tu — figa z makiem! Komu by nie było smutno?! Patrzysz jak ludzie wchodzą, szukają swoich miejsc, siadają…

W pewnym momencie — do rozpoczęcia seansu została już chyba tylko minuta — podszedł do nas wysoki chłopak w skórzanej kurtce i proponuje Tadkowi 2 bilety. We mnie aż wszystko z radości podskoczyło — jednak pójdziemy, jednak obejrzymy! Niestety, chłopak chciał za bilety podwójną cenę i Tadek podziękował, że nie, że nie chce. A we mnie się znowu wszystko załamało, już tak blisko była szansa wejścia do kina i znowu figa!

Chłopak na Tadka odmowę uśmiechnął się ironicznie i zabiera się do odejścia. Razem z biletami! To ja wtedy mówię: „Kupmy, Tadek, te bilety, ja mam pieniądze, dostałam od taty tygodniówkę!”. Chłopak uśmiecha się, już nie ironicznie, wyciąga bilety w moją stronę, ja w jego stronę banknot, a tu Tadek jak mnie nie szarpnie za rękę, jak nie pociągnie za sobą z całej siły. „Zwariowałaś, od konia będziesz kupowała?!” — krzyczy.

Zezłościłam się na niego straszliwie. Bo niby co?! Że od konia. że dwa razy drożej?! Jego forsa czy moja? Nie było biletów w kasie, a ochotę na ten film mieliśmy obydwoje ogromną, akurat i pieniądze też mieliśmy. Cóż w tym złego, że w takiej sytuacji kupię bilety od konia?!

A Tadek swoje. Że moja zachcianka nie jest ważna, że nie jest ważne czyje to pieniądze, koń jest koniem i uczciwy człowiek kupować od niego nie powinien, bo pomaga w ten sposób w przestępstwie.

W jakim przestępstwie ja niby pomagam?! Czy to ja sprzedaję bilety dwa razy drożej?! Co ten Tadek?! A film nam przeszedł koło nosa! Rozstaliśmy się w gniewie.

To było przedwczoraj. Wczoraj też byłam zła. Jak sobie przypomniałam jaką to okazję przez Tadka głupotę przepuściliśmy, aż zieleniałam. Dzisiaj… Dzisiaj coś mi zaczyna świtać w głowie. I złość mi przechodzi. I zastanawiam się, czy to nie ja byłam tą, która ukazała głębię swej głupoty?… Chyba… chyba było właśnie tak. Niestety!

MAGDA
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 16000
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

(37/1975) Pięć minut z Magdą

Post: # 206166Post Hebius »

Obrazek

Świat Młodych
nr 111 – wtorek 16 września 1975 r.

Obrazek

Pięć minut z Magdą

UCZYMY się w nowej szkole angielskiego. Niby fajnie, ale… Jest w klasie taka dziewczyna, co mówi po angielsku jak złoto. No, może nie jak złoto, ale gdzie tam się do niej równać? Mnie na przykład — uczyłam się angielskiego niecały rok, a właściwie to nie tyle się uczyłam, co mnie uczono. Są i tacy, co się nigdy w życiu nie uczyli i „ejbisidi”… nie znają. Na lekcjach robimy różne ćwiczenia, mamy odpowiadać na proste pytania, ale ta dziewczyna wszystkich bije na głowę. Bardzo dobrze opowiada, jest bardzo dobra, a my, reszta — tumany. Jedni mniejsze, drudzy większe, ale wszyscy kiepscy.

Tak naprawdę, to r z e c z y w i ś c i e jesteśmy od niej gorsi, ale czy to nasza wina?

Sprawa jest trudna, bo… bo nie jest prosta. Proste to było jak kiedyś w podstawówce wszyscy nauczyciele faworyzowali Bognę, córkę kierowniczki szkoły. Bogna była bardzo miła, ale uczyła się słabo, stopnie natomiast miała doskonałe. Wściekało to nas straszliwie dopóki rodzona mama Bogny do innej szkoły jej nie przeniosła. Tamto było proste, ta nasza wściekłość, bo Bogna umiała mniej od nas, a stopnie dostawała lepsze. Nic dodać, nic ująć. A tutaj?!

Tutaj ta dziewczyna naprawdę więcej umie więc niby to jest w porządku, że ona ma piątkę, a ja tylko trójkę z minusem. Niby w porządku.

A jednak czuję, że niezupełnie sprawiedliwie. Z kolei kiedyś była taka sytuacja w naszej klasie, że jedna dziewczyna strasznie się łamagowato zachowywała na wuefie. Wszyscy to widzieli, pokpiwali z niej, ale jak był na okres sprawdzian i na bdb. trzeba było ileś tam skoczyć wzwyż to ona nie musiała, bo ona była łamaga. I to wystarczyło do piątki. I też mieliśmy wtedy wątpliwości, czy to jest sprawiedliwe, chociaż na stopniach z wuefu nikomu specjalnie nie zależało. Ale denerwujące było, że ona musi się mniej wysilać, ba, że wcale nie musi. A przecież pani od wuefu zastosowała tę zasadę, o którą teraz chce my walczyć, że słabszy nie musi równać do mocniejszego.

Ale wtedy były dwa kryteria, właśnie w zależności od siły. Teraz — jest jedno, to bardzo wysokie, i to nam się nie podoba. Więc chyba chcielibyśmy, żeby były różne. Tylko czy wtedy nie zrobi się bałagan?! Ale czy sprawiedliwość można nazwać bałaganem?! Bo ja wiem, najprościej by było jakby się ta dziewczyna przeniosła do klasy z niemieckim. Tylko kto ją do tego namówi? — tam już nie będzie przecież najlepsza.

MAGDA
ODPOWIEDZ