No więc zdecydowałem się zakupić "Władcę Pierścieni" w tłumaczeniu Skibniewskiej
Najpierw dwa słowa o samym wydaniu - śliczne! Pól-biblijny papier, druk mały, ale wyraźny i dzięki dobremu dobraniu odstępów i marginesów - nie męczy oczu. No i całość w jednym tomie, ale wbrew pozorom całkiem poręczna.
Ale największe zaskoczenie to treść - czytałem to bardzo dawno, i teraz głównie kojarzę treść z filmów. Tymczasem (przeczytałem ok. 125 stron) praktycznie co stronę w książce to jest zupełnie inaczej niż w filmie!
No i ze zdziwieniem konstatuję, że co chwilę jest coś delikatnie humorystycznego, co Skibniewska naprawdę tłumaczy z wdziękiem. Łoziński natomiast (sprawdziłem sobie kilka fragmentów) tłumaczy z finezją młota kowalskiego
No i teraz nie wiem, czy jak wiele lat temu czytałem Tolkiena (a było to około 25 lat temu), to po prostu nie umiałem docenić tego kunsztu, czy też styl Łozińskiego mnie skutecznie odstraszył od polubienia tej książki?
O, to wydanie zakupiłem:
Gdy ludzie spotykają się z górami, dzieją się wielkie rzeczy.
(William Blake)