Aż się zarejestrowałam z wrażenia

Michał Nogaś, Wojciech SzotWyborcza pisze: Jako pisarz zadebiutował w 1987 r. Do dziś opublikował 10 powieści (ostatnia, "Afterlives", ukazała się w 2020 r.), na koncie ma również zbiór opowiadań "My Mother Lived on a Farm in Africa". Żadna z tych książek nie doczekała się polskiego przekładu, do czasu werdyktu Akademii Szwedzkiej nie wzmiankowano o nim również w polskiej prasie.
Wyjątek stanowi Małgorzata Szejnert, która wspominała o Gurnahu w "Domu żółwia. Zanzibarze". - Bardzo mnie ta wiadomość cieszy - przyznała w rozmowie z "Wyborczą" w reakcji na werdykt Akademii Szwedzkiej.
W książce wybitnej reporterki znalazł się taki fragment: "Abdulrazak Gurnah, który urodził się na Zanzibarze i chociaż zdobył sławę w Wielkiej Brytanii, nigdy się nie oderwał od swej mniejszej wyspy, zapamiętał stan niepokoju: »Lubiliśmy myśleć o sobie jako o ludziach umiarkowanych i łagodnych. Arab, Afrykanin, Hindus, Komoryjczyk: żyliśmy obok siebie, sprzeczali się i czasem żenili ze sobą. Cywilizowani - tacy byliśmy. Lubiliśmy, gdy nas tak określano, i określaliśmy się w ten sposób. W rzeczywistości nigdzie nie zbliżaliśmy się do my, lecz byliśmy nasi w naszych oddzielnych podwórkach, zamknięci w swoich historycznych gettach, wybaczający sobie samym i kipiący od nietolerancji, rasizmu i uraz. I polityka wydobyła to wszystko na jaw.
To nie było tak, że nie wiedzieliśmy tych rzeczy o sobie - o niewolnictwie, nierównościach, o pogardzie, z jaką wszyscy mówili o barbarzyństwie dzikusa z interioru, którego porwano i wzięto do pracy na naszej wyspie. Czytaliśmy o tym w skolonizowanych książkach historycznych, lecz tam te wydarzenia wydawały się ciemne i dalekie od życia, jakie pędzimy, i wydawały się niekiedy samowyolbrzymionymi kłamstwami. Więc gdy przyszedł czas, aby zacząć myśleć o naszej przyszłości, wmawialiśmy sobie, że obiekty tych nadużyć nie zauważyły, co się im przytrafiło, albo wybaczyły i chciałyby teraz przyjąć nową retorykę jedności i nacjonalizmu. Przystąpić do dojrzałego kompromisu w interesie wszystkich. Ale oni nie chcieli. Chcieli upoić się żalem, obietnicą odwetu, minionym uciskiem, obecną biedą i godnością swoich czarnych skór«".
- Ten fragment pochodzi z książki "Admiring Silence", która ukazała się w Nowym Jorku w 1996 r. - mówi nam Szejnert. - Mam w domu inną jego książkę, "Paradise", która trafiła na krótką listę nagrody Bookera. To pełna impresji opowieść o Zanzibarze. Mieszkańcy wyspy uważają Gurnaha za autora niezwykle ważnego, jeśli chodzi o kształtowanie i pielęgnowanie poczucia tożsamości i świadomości narodowej. Trafiłam na niego, gdy przygotowywałam się do pisania fragmentów o Bi Kidude, zanzibarskiej pieśniarce. Poznana na wyspie młoda pisarka przekonywała mnie, bym sięgnęła po książki Gurnaha, bo dzięki nim lepiej zrozumiem istotę tego miejsca i charakter jego mieszkańców.
Trzeba było Nobla dla Zanzibarczyka, że Cepelia przypomniała sobie o nas
Wyborcza pisze:Norweg, który pisze jak kompozytor, jak rzeźbiarz