To nie jest kraj dla starych książek

Książka, kino, teatr, muzyka, telewizja...
Regulamin forum
Info: tematy możliwe do przeglądania przez gości forum, dostępne indeksowanie dla bootów typu Google.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 15018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74598Post Hebius »

Kilka dni temu można było przeczytać w katowickim dodatku do Wyborczej tak właśnie zatytułowany tekst.

Dla osób z wykupioną prenumeratą podrzucam link:
Anna Malinowska, Ewa Furtak. To nie jest kraj dla starych książek. Wiele z nich ląduje więc na śmietnikach (11 marca 2021)
https://katowice.wyborcza.pl/katowice/7 ... iazek.html
Dla reszty kilka wybranych, naistotniejszych fragmentów
Coraz częściej do antykwariatów i bibliotek zgłaszają się osoby z ogromnymi księgozbiorami. Nie wyobrażają sobie, że książki trafią na śmietnik, a nikt ich nie chce.
(...)
Co robią osoby, które muszą pozbyć się książek? Często pierwsze kroki kierują do biblioteki. Ewa Stasiak, zastępca dyrektora Miejskiej Biblioteki Publicznej w Katowicach, zauważa, że niemal wszystkie placówki w czasie pandemii wstrzymały przyjmowanie darów. W normalnych warunkach książki są przyjmowane, nie oznacza to jednak, że trafiają na półki.

– Problem jest z księgozbiorami, które otrzymujemy po osobach starszych. Przede wszystkim dlatego, że są w nich książki, które mamy w kilku egzemplarzach. To głównie klasyka. Ileż można mieć w wypożyczalni tych samych tytułów dzieł Mickiewicza, Sienkiewicza czy Prusa? Prowadzimy staranną selekcję – mówi Stasiak.
(...)
Zdarza się, że jeśli księgozbiór jest bardzo duży, katowiccy bibliotekarze odsyłają darczyńcę od razu do antykwariuszy. – Mamy też ograniczone miejsce. Biblioteka nie jest worem bez dna. W ogóle nie przyjmujemy literatury fachowej, encyklopedii, leksykonów. Większość z nich zawiera dane zdezaktualizowane – zaznacza Stasiak.
(...)
Bartosz Wachulec z krakowskiego skupu książek „Tezeusz” uważa z kolei, że społeczeństwo w sprawie papierowych książek jest podzielone. – Oczywiście, że część się ich pozbywa. I przychodzi do nas. Ale druga część od nas kupuje. Sprzedaż idzie dobrze, nie możemy narzekać – zapewnia Wachulec.

Jego firma od osoby, która chce się księgozbioru pozbyć, kupuje go w całości. – Klient nie musi sobie zawracać głowy jakimiś przygotowaniami. Jedziemy pod wskazany adres i bierzemy hurtem. Później sami robimy selekcję. Zniszczone egzemplarze, literatura fachowa po wujku naukowcu czy profesorze, idzie na makulaturę – mówi Wachulec.

Co z beletrystyką wydaną w PRL-u? – Encyklopedie i leksykony w 90 procentach idą na przemiał. Zdarzają się jednak ważne tytuły z tamtego okresu. Jak na przykład „Encyklopedia tatrzańska”. Ale beletrystyką, na którą mówimy po prostu „zbowidowskie czytanki”, nie ma dziś absolutnie żadnego zainteresowania. Autorzy jak Wojciech Żukrowski czy Jerzy Putrament od razu idą na makulaturę. Ich książek jest masa. Tytuły były wysokonakładowe – przypomina Wachulec.

Małgorzata Malczewska z antykwariatu przy ul. Cieszyńskiej w Bielsku-Białej – ostatniego działającego w całym mieście – opowiada, że teraz przychodzi więcej osób, które chcą się książek pozbyć, niż takich, które chcą coś kupić. – Starsze osoby chcą się pozbyć całych księgozbiorów. Boją się, że po ich śmierci książki trafią na śmietnik, wnuki zapowiadają, że książek nie wezmą, bo korzystają z czytników – opowiada pani Małgorzata.
(...)
41-letni Marcin Lazar, nauczyciel historii ze szkoły podstawowej nr 2 w Będzinie, kilka lat temu zorganizował wyprzedaż używanych książek.(...) Nauczyciel zabrał książki do szkoły. Rozłożył na stołach i o pomoc poprosił uczniów starszych klas. – Szkolne biblioteki książek nie przyjmują. Przechowują u siebie podręczniki i zwyczajnie nie mają miejsca. Razem z uczniami postanowiliśmy książki sprzedawać. Każda za 1 zł. Uczniowie nagłośnili wyprzedaż wśród rodziców i znajomych. Pieniądze przeznaczyliśmy m.in. na prowadzoną współpracę z Domem Dziecka w Sarnowie. Ale i tak nie wszystko udało się sprzedać – przypomina. Książki, które zostały, sprzedał w antykwariacie. – Przyjęto wszystkie. Dowiedziałem się, że antykwariusz nie bierze jedynie albumów. Ze sztuką, krajobrazami. Mówił, że ludzie już od lat tego nie kupują. Wszystkie zdjęcia są w internecie. Ludzie też podróżują i sami fotografują ciekawe miejsca, budowle – mówi Lazar.
Czy to czysto polska specyfika, ten brak szacunku dla kulturalnego dorobku minionych pokoleń? W innych, bardziej cywilizowanych krajach dzieje się podobnie? Czy można jakoś z tym walczyć, coś tu zmienić? A może w obecnych czasach nadmiaru trzeba się pogodzić z takim marnowaniem dóbr, książkami oddawanymi na makulaturę, archiwaliami znanych twórców wyrzucanymi na śmietnik?

Pamiętając jak niskie jest polskie czytelnictwo i że na uczczenie 100-lecia odzyskania niepodległości taka Finlandia zafundowała sobie wypasioną, nowoczesną bibliotekę, a Polska kilkadziesiąt betonowych ławeczek, których koszt był chyba nie wiele mniejszy, niż tej biblioteki, skłaniam się ku tezie, ze jesteśmy dość wyjątkowym narodem. Płaczemy nad tym, co nam zniszczyli okupanci z zasobów dóbr kultury, ale sami bez najmniejszego oporu niszczymy równie wiele.

A na koniec jeszcze jedna sprawa wynikła na innym forum, na którym bywam i pytanie bezpośrednio do Czartogromskiego.
Szara Sowa pisze:Zdaje się że w bibliotekach z automatu likwidują książki starsze niż 50 lat. Tak więc, książki, które nie były wznawiane po 1971 r. praktycznie znikają z obiegu czytelniczego.
Prawda li to?
Tzn podejrzewam, że nie, ale wolę się upewnić. Na jakich zasadach przebiega melioracja zbiorów bibliotecznych?
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
Awatar użytkownika
Czartogromski
Posty: 6151
Rejestracja: 22-07-2018 10:10:25
Lokalizacja: Kufszynek
Kontakt:

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74639Post Czartogromski »

Do roku 1990 Biblioteka Narodowa w ramach swojej działalności opracowywała "Spisy książek przestarzałych w bibliotekach publicznych". Nie miały one charakteru normy prawnej, ale biblioteki zazwyczaj zamieszczone w spisach książki usuwały. Ostatni zeszyt z 1990 r. dotyczył literatury społeczno-ekonomicznej.
Obecnie bibliotekom przekazuje się niewiążące sugestie usuwania książek sprzed 1989 r. (np. w dorocznym Rankigu Bibliotek wyżej punktowany jest wyższy procent książek nowych w księgozbiorach). Poza tym książki podlegają ogólnym przepisom co do majątku samorządów i Rozporządzeniu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 29 października 2008 r. w sprawie sposobu ewidencji materiałów materiałów bibliotecznych, ale z tych norm prawnych nie wynika, co się usuwa z bibliotek.
W zasadzie każda biblioteka stosuje własne zasady usuwania książek, nie ma przepisu nakazującego usuwanie tego czy owego.
Awatar użytkownika
uzytkownik_konta
Posty: 5361
Rejestracja: 18-07-2018 15:54:11

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74641Post uzytkownik_konta »

"Zbowidowskie czytanki" :serce: Cudowne określenie. Lubiłem je jako dziecko. Dużo się dzieje; takie nie za mądre; warstwa emocjonalna kawa na ławę, tak dla chłoporobotnika w połowie awansu na inteligenta - w sam raz dla późnej podstawówki. Dużo propagandy, oczywiście; ale ten jej moczarowski odłam, który w tego typu literaturze dominował, był na tyle chamski, że nawet dziecku było łatwo odsiać.



Hebiusie, na ile mogę stwierdzić, przynajmniej biblioteki robione pod uniwersytety nie likwidują takich książek. Aż trudno mi jest się przebić przez te ogromne listy książek z lat 40. i 50., które są w katalogach. Co więcej, co starsze, np. dzieła Gomułki z lat 40., są traktowane jako na tyle ważne, że dostępne są tylko w czytelniach.
Awatar użytkownika
Czartogromski
Posty: 6151
Rejestracja: 22-07-2018 10:10:25
Lokalizacja: Kufszynek
Kontakt:

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74643Post Czartogromski »

To jest różnica między bibliotekami publicznymi a naukowymi. Większość bibliotek publicznych ma po prostu zaspokajać bieżące potrzeby ludności. Od gromadzenia wszystkiego jest Narodowa, a wszystkie książki z BN można dostać w tej chwili w Akademice (jeśli nie jest zeskanowana, skanuja na zamówienie).
Awatar użytkownika
jazzik
Posty: 9382
Rejestracja: 18-07-2018 22:26:03

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74661Post jazzik »

Mnie ciekawi, jakie to archiwalia znanych twórców są wyrzucane na śmietnik?
"Nie bój się doskonałości. – Nigdy jej nie osiągniesz." Salvador Dali
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 15018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74707Post Hebius »

Szarlota Pawel - znana sprawa - całą pracownia poszła do kontenera.
No ale u nas wiadomo - komiks to nie sztuka, więc to żadna strata.
I teraz też było na Onecie o jakiejś graficzce, która projektowała okładki płyt Niemenowi, ale już nawet tego nie czytałem.

A tak ogólnie:
Wyborcza pisze:Oprawiony w skórę album ze zdjęciami rodzinnymi Bolesława Limanowskiego, nestora PPS i działacza niepodległościowego, przywiózł do archiwum właściciel sortowni śmieci spod Warszawy. Inny album - wypełniony fotografiami żołnierzy Legionów Polskich, Wojska Polskiego z lat międzywojennych i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie - odkupił od ulicznego handlarza kolekcjoner Leszek Zwirełło. Z kolei dyrektor Papieskiego Instytutu Polskiego w Rzymie uratował przed wyrzuceniem międzywojenne akta naszej ambasady przy Kwirynale.

Dr Władysław Stępniak, naczelny dyrektor Archiwów Państwowych: - Jak to się dzieje, że w społeczeństwie polskim, bardzo przywiązanym do historii i tradycji, mamy takie "kwiaty na śmietnikach"? Co się stało, że tak cenne dokumenty są przez kogoś bezrefleksyjnie lub w pośpiechu wyrzucane?
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
Awatar użytkownika
Czartogromski
Posty: 6151
Rejestracja: 22-07-2018 10:10:25
Lokalizacja: Kufszynek
Kontakt:

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74709Post Czartogromski »

To są incydenty. Na co dzień mamy do czynienia z prawie bezwartościowymi księgozbiorami po osobach zmarłych - w większości bardzo podobnymi.
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 15018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74748Post Hebius »

Ale wiesz, ty jesteś nieobiektywny w swoich ocenach, bo zbyty nasiąkłeś bibliotecznymi standardami, wg których np "Porwanie Tiutiurlistanie" Zukrowskiego to już tylko makulatura i dlatego żeby powieść ponownie przeczytać musiałbym ją sobie kupić, bo wszystkie egzemplarze z mojej biblioteki publicznej zostały wycofane z obiegu.
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
Awatar użytkownika
Czartogromski
Posty: 6151
Rejestracja: 22-07-2018 10:10:25
Lokalizacja: Kufszynek
Kontakt:

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74750Post Czartogromski »

No niestety, też tak bywa, ze ktoś zapomina, że można by 1 egzemplarz czegoś, co było lekturą, zostawić. Ale w Olsztynie masz w tej chwili 10 dostępnych egzemplarzy :-)
husky

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74753Post husky »

A ktos oglądał film z którego jest wzięty tytuł? (To nie jest kraj dla starych ludzi) ZAJEBISTY film.
Awatar użytkownika
mare
Posty: 4076
Rejestracja: 29-07-2018 10:05:46

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74754Post mare »

Dobra, dobra, książka to przedmiot. Możecie się pocieszać, że oddana na makulaturę zyskuje drugie życie, a wy ratujecie planetę. A tak by sobie stała na półce i nikt by na nią nawet nie spojrzał.
Pod konarami kasztana,
Pan zablokował mnie,
a ja Pana.
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 15018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74762Post Hebius »

Tak, książka to przedmiot, ale nie jednorazowego użytku. Papier toaletowy można zrobić z czegoś innego, niż z książek oddanych na makulaturę. Wydaje mi się, że wydrukowanie tego samego tytułu kosztuje planetę jednak trochę więcej, niż trzymanie nieczytanego tomu na półce.
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
Awatar użytkownika
ikar
Posty: 1055
Rejestracja: 19-07-2018 11:47:53
Lokalizacja: GZM

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74872Post ikar »

Hebius pisze: 21-03-2021 14:19:37
– Problem jest z księgozbiorami, które otrzymujemy po osobach starszych. Przede wszystkim dlatego, że są w nich książki, które mamy w kilku egzemplarzach. To głównie klasyka. Ileż można mieć w wypożyczalni tych samych tytułów dzieł Mickiewicza, Sienkiewicza czy Prusa? Prowadzimy staranną selekcję – mówi Stasiak.
(...)
Zdarza się, że jeśli księgozbiór jest bardzo duży, katowiccy bibliotekarze odsyłają darczyńcę od razu do antykwariuszy. – Mamy też ograniczone miejsce. Biblioteka nie jest worem bez dna. W ogóle nie przyjmujemy literatury fachowej, encyklopedii, leksykonów. Większość z nich zawiera dane zdezaktualizowane – zaznacza Stasiak.
(...)
Zajebista postawa pani bibliotekarki. Przekaz jest taki, żeby nie zawracać im dupy i najlepiej od razu pójść z książkami gdzie indziej. Albo spalcie je w swoich kominkach i rozwiążcie problem sami. I w ogóle takie podejście, że to jest problem. No ja bym ją zwolnił za taką wypowiedź.

Jakiś czas temu postanowiłem coś zrobić ze swoim księgozbiorem liczącym kilkadziesiąt tytułów. Uznałem, że właśnie najlepszym pomysłem będzie oddanie go do lokalnej biblioteki. Wcześniej upewniłem się czy przyjmą zarówno lektury szkolne, jak i Harry Pottery czy inne naukowe opracowania. Pani z uśmiechem mnie zachęciła, żebym przyniósł wszystko co mam. Nawet jeśli część z nich zutylizowali, to z pewnością było to lepsze rozwiązanie niż stanowcze i chamskie zniechęcanie ludzi do oddawania książek w ogóle.
Awatar użytkownika
mare
Posty: 4076
Rejestracja: 29-07-2018 10:05:46

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74922Post mare »

Hebius pisze: 22-03-2021 09:01:30 Tak, książka to przedmiot, ale nie jednorazowego użytku. Papier toaletowy można zrobić z czegoś innego, niż z książek oddanych na makulaturę. Wydaje mi się, że wydrukowanie tego samego tytułu kosztuje planetę jednak trochę więcej, niż trzymanie nieczytanego tomu na półce.
Te książki już są jednorazowego użytku, bo nikt ich nie chce i nikt ich nie czyta. Są jak tysiące zdjęć wykonanych na wycieczce. Najrozsądniej sobie zrobić trzy zdjęcia i mieć pamiątkę, a resztę skasować. Poza tym z makulatury robi się różne rzeczy, nie tylko papier toaletowy, np. nowe książki się drukuje.
Pod konarami kasztana,
Pan zablokował mnie,
a ja Pana.
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 15018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74934Post Hebius »

Nie zauważyłeś mojego teksu o Żukrowskim? Ja bym go bardzo chętnie przeczytał, gdyby był dostępny w bibliotece. Zrobiłbym sobie też powtórkę z "Chłopców ze Starówki" i kilku innych powieści Rudnickiej, z Mrówczyńskiego, z "Drewnianego różańca". A jest też cale mnóstwo tytułów z PRL-u, których nie czytałem, a które byłoby warto przeczytać. W czym mnie utwierdził niedawno "Mój przyjaciel Staszek" Adama Augustyna i kompletowane pracowicie na Allegro książki dla dorosłych Zbigniewa Nienackiego ("Raz w roku w Skiroławkach" świetne, zaskakująco dobre szydercze "Podniesienie"). Jest całkiem sporo osób, które interesują nie tylko nowości wydawnicze, największe amerykańskie bestsellery wydawane w masowych nakładach i dostępne bez problemu w każdej księgarni. Biblioteki nie wydają się nastawione na takich czytelników.
Jeśli państwu zależy na rozwoju czytelnictwa - a ponoć zależy - w ramach różnych pomocniczych akcji powinno się pomyśleć o wsparciu dla antykwariatów, rozwoju handlu książką używaną. W cywilizowanym świecie są miasta, które wręcz z tego żyją.
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
Awatar użytkownika
mare
Posty: 4076
Rejestracja: 29-07-2018 10:05:46

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74937Post mare »

No, nic nie stoi na przeszkodzie, aby kilka egzeplarzy w województwie takich mało komu potrzebnych książek było. Nie powinno to być jednak usprawiedliwieniem dla magazynowania wszystkiego w nieskończoność. Rozumiem też, że nie potrzeba przechowywać wszystkich wydań jakiegoś tytułu.
Pod konarami kasztana,
Pan zablokował mnie,
a ja Pana.
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 15018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74955Post Hebius »

W województwie, ale na Boga, nie tylko w mieście wojewódzkim. Dlaczego mieszkańcy mniejszych miejscowości musza być poszkodowani na każdym kroku? Chcesz iść do teatru - jedź do stolicy województwa. Chcesz zobaczyć w kinie coś innego, niż najbardziej kasowy hollywoodzki produkcyjniak - jedź do miasta wojewódzkiego. Chcesz przeczytać coś innego, niż najpopularniejszy chłam - jedź do miasta wojewódzkiego i skorzystaj z tamtejszej biblioteki, albo sobie kup? :D
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
Awatar użytkownika
Czartogromski
Posty: 6151
Rejestracja: 22-07-2018 10:10:25
Lokalizacja: Kufszynek
Kontakt:

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74973Post Czartogromski »

Pomijając przypadki niekompetencji personelu (dość liczne, niestety), dzieje się tak, bo małe biblioteki publiczne muszą stare książki usuwać, żeby zrobić miejsce na te, które będą wypożyczane. Pomijając nielicznych amatorów (np. panowie w średnim wieku przypominający sobie Wernica; no ale Wernic już wznowiony), skłonić kogokolwiek do wypożyczenia książek sprzed roku 1990 graniczy z cudem.
W katalogu pewnej biblioteki :mrgreen: wygląda to tak:
- rekordy oznaczone jako "wypożyczone": 8682, w tym:
Obrazek
(rekordy to nie egzemplarze, ale proporcja jest pewnie zachowana)
Dla porównania rekordy ogółem:
Obrazek
Katalog jest dostępny publicznie, więc żadnych tajemnic służbowych nie wykradam :mrgreen:
Awatar użytkownika
mare
Posty: 4076
Rejestracja: 29-07-2018 10:05:46

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 74974Post mare »

Hebius pisze: 23-03-2021 16:18:10 W województwie, ale na Boga, nie tylko w mieście wojewódzkim. Dlaczego mieszkańcy mniejszych miejscowości musza być poszkodowani na każdym kroku? Chcesz iść do teatru - jedź do stolicy województwa. Chcesz zobaczyć w kinie coś innego, niż najbardziej kasowy hollywoodzki produkcyjniak - jedź do miasta wojewódzkiego. Chcesz przeczytać coś innego, niż najpopularniejszy chłam - jedź do miasta wojewódzkiego i skorzystaj z tamtejszej biblioteki, albo sobie kup? :D
To może raczej jest potrzebny system wymiany międzybibliotecznej? Ja mieszkam w b. małej miejscowości, np. do supermarketu jeżdzę do miasteczka oddalonego o 6 km, bo tutaj mają tylko podstawowe produkty. Biblioteki nie ma wcale. To naturalne, że po bardziej wyszukane towary, również te kulturalne, trzeba gdzieś dalej pojechać, czasami nawet do stolycy.
Pod konarami kasztana,
Pan zablokował mnie,
a ja Pana.
Awatar użytkownika
Hebius
Posty: 15018
Rejestracja: 18-07-2018 12:20:10
Lokalizacja: Kętrzyn

Re: To nie jest kraj dla starych książek

Post: # 75004Post Hebius »

Z idealizowaniem roli bibliotek i bibliotekarzy należy być dość ostrożnym.
Wyborcza pisze:O stratach poniesionych przez kulturę w wyniku II wojny światowej komunistyczna propaganda dużo się rozpisywała. Szacowano, że zniszczeniu uległo 70 proc. książek w Polsce centralnej i zachodniej. Po cichu dodawano, że jeszcze więcej - aż 90 proc. – na terenach, które anektował do swojego państwa Stalin.

Na Śląsku, łącznie z Dolnym, według różnych obliczeń, w trakcie wojny zniszczono 4-5 milionów książek. Do niedawna prawie całkowicie pomijano milczeniem to, co z książkami robiono później. Tymczasem z inspiracji Ministerstwa Kultury i Sztuki aż do 1955 roku prowadzono akcję, w wyniku której miliony książek przemielono na makulaturę. Dotyczyło to głównie publikacji wydanych po niemiecku, ale ten sam los spotkał również wiele tych wydanych po polsku, a niepasujących do modelu ustrojowego lansowanego przez polskich komunistów. Jednym z najgorliwszych wykonawców tej akcji był Franciszek Szymiczek, przed wojną pracownik Biblioteki Śląskiej, a w czasach stalinowskich dyrektor Zbiornicy Księgozbiorów Zabezpieczonych w Katowicach.

Instytucja, na czele której stał Szymiczek, była czymś w rodzaju biblioteki i na przekór nazwie w niewielkim stopniu zajmowała się zabezpieczaniem książek. Chyba że pod tym pojęciem rozumieć pilnowanie, by nie znalazły się w rękach czytelników. Szymiczek, który tę akcję prowadził, pewnego razu skarżył się na mieszkańców Bytomia, że z transportów, które przechodziły przez to miasto, porywają niektóre książki do domu. Dopiero wezwana do pomocy milicja pomogła intruzów przepędzić. Można by jego oburzenie zrozumieć, gdyby chodziło o książki wysyłane do bibliotek. Tak jednak nie było - książki w olbrzymich ilościach kierowano na makulaturę. (...)

Wszystko to przypominało zemstę za wojenne krzywdy i w pewnym stopniu dałoby się racjonalnie uzasadnić - w Polsce nie było wszak aż tak wielu ludzi, którzy potrafili czytać po niemiecku, a i tym nie było po co zostawiać publikacji propagandowych wydanych w hitlerowskich Niemczech. Rzecz jednak w tym, że niszczono nie tylko takie - wystarczył niemiecki tytuł na okładce, by książka kończyła w składzie makulatury. Jak na ironię wkrótce po zakończeniu tej akcji książki, które zniszczenia uniknęły, zostały zamknięte w bibliotecznych murach. Korzystać z nich można wyłącznie w czytelniach, pod czujnym okiem bibliotekarza.
(..)
Podobne akcje jak na Śląsku przeprowadzano w tamtym czasie w całej Polsce, ale np. odpowiedzialna za nią w Szczecinie Maria Quirini uratowała przed rozgrabieniem ponad 370 tysięcy egzemplarzy. Zabezpieczone przez nią książki i tak jednak podzieliły los innych, bo dostały się w ręce Szymiczka i jego ludzi. W 1950 roku władze w Warszawie doceniły bowiem niszczycielski zapał kierownika zbiornicy w Katowicach i rozszerzyły jego jurysdykcję na cały kraj. Odtąd jeszcze przez pięć następnych lat Szymiczek mógł robić w skali ogólnopolskiej to, na co mu pozwalano tylko na Śląsku. W mig rozprawił się z księgozbiorem w Szczecinie. Wysłanie go na przemiał uzasadniał tym, że książki były zawilgocone i miały nikłą wartość naukową. O ile ten pierwszy argument mógł być oparty o fakty (choć pozostawało pytanie o odpowiedzialnych za złe przechowywanie zbiorów), to mówienie o nikłej wartości naukowej było oczywistą drwiną - ekipa Szymiczka pracowała w takim tempie, że nie nadążano nawet z liczeniem książek.

Zamiast liczb egzemplarzy w sprawozdaniach podawano kilogramy, tony, wagony kolejowe, wozy konne, platformy samochodowe, skrzynie, worki, wiązki, paki, pakiety, a nawet metry sześcienne. Nie było czasu na zapisywanie tytułów, choć ogólne wytyczne zakładały, że zniszczeniu nie podlegają niektóre książki naukowe, m.in. techniczne. W rzeczywistości jednak na makulaturę wysyłano czasami wszystko, co wpadło w ręce. Biorącym udział w tych akcjach wypłacano nagrody, a główny organizator przechwalał się, że wystarczył mu miesiąc, żeby zrealizować całoroczny plan.

Mniej więcej pół miliona książek rozdzielono między biblioteki, ale jednocześnie trzy razy więcej wysłano na makulaturę. Akcja przypominała polowanie z nagonką - ludzie Szymiczka wyprawiali się pod wskazane przez różne instytucje adresy, by dokończyć dzieła zniszczenia. Z jednej tylko wyprawy do Słupska chwalili się, że plonem ich pracy był 20-tonowy wagon książek. Równie bezwzględnie Szymiczek rozprawił się z książkami (już wcześniej posegregowanymi, więc uznanymi za wystarczająco wartościowe, żeby je ocalić) w Gdańsku. Do magazynów w Bytomiu wysłał - jak sam zaznaczył - tylko drobne partie tych zbiorów, a całą resztę na makulaturę. Z liczącego 30 tysięcy woluminów księgozbioru gimnazjum “Carolinum” w Nysie ocalało tylko 18 tysięcy - rozdzielono je między trzy biblioteki: Narodową, Śląską i uniwersytecką we Wrocławiu. Z tej ostatniej w drugą stronę - do Bytomia – dyrekcja wysłała pół miliona swoich książek, żeby “zrobić miejsce na półkach”. 300 tysięcy egzemplarzy z tego transportu od razu poszło na przemiał. (..)

Na ponury żart zakrawa fakt, że Szymiczek jeszcze długo po śmierci był chwalony za zasługi dla polskiego bibliotekarstwa. Nastawienie do niego zaczęło się zmieniać dopiero w ostatnich latach, m.in. za sprawą dokumentów znalezionych przez historyków w esbeckich teczkach. Okazało się, że Szymiczek od 1949 roku aż do śmierci współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.
Józef Krzyk, Miliony książek na makulaturze. Za wszystkim stoi "Marlena"
katowicki dodatek do Wyborczej, 5 grudnia 2020
(całość dla prenumeratorów Wyborczej)
https://katowice.wyborcza.pl/katowice/7 ... rlena.html
– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
ODPOWIEDZ