
Nie lubię jego stylu wypowiedzi, nie znoszący sprzeciwu, wiedzący najlepiej, drwiąco-śmieszkujący z tematów, które go wyraźnie bolą. Do tego każdy go krytykujący "nie zrozumiał" i ma problemy z czytaniem. Prywatnie cham straszny zadufany w sobie.
Więc wszystko się dzieje na piechotę, pocztą tradycyjną i ponaglającymi telefonami, które wykonuje nasza doradczyni podatkowa. Zresztą prawie każdy Niemiec ma podobną historię i na nasze opowieści reaguje: "To jeszcze nic w porównaniu z tym, co przydarzyło się mnie, mojej matce, mojemu kuzynowi". Mój mąż mówi, że to jest sytuacja systemowego mobbingu ze strony państwa.
Kiedy ludzie mówią: "W Berlinie możesz wyglądać, jak chcesz, nikt się nawet nie obejrzy", mają na myśli tę konkretną estetykę.
To w jakiś sposób budujące, że niezależnie od szerokości geograficznej, ludzie są dokładnie tacy samiMówię łamaną niemczyzną, ale ludzie w usługach są tu często niemili bez względu na to, w jakim języku się mówi. Bywałem pouczany, że to taki "miejscowy wdzięk".
...to się otrząsam jak kot, który wdepnął w coś mokrego. Nawet w tej "gejowskiej mekce" człon "mekka" przeraża, bo jak coś jest czegoś lub czyjąś "mekką", to nie ma innej możliwości, niż rozczarowanie.jako wielkiej kulturalnej, offowej, artystowskiej stolicy europejskiej, miasta wyzwolonego, gejowskiej mekki
Jacek Dehnel pięć lat temu zdecydował się wyemigrować z partnerem do Berlina, gdyż "uważał nastroje w Polsce za zbyt homofobiczne". Teraz pisarz podjął decyzję o opuszczeniu Niemiec, a stolicę kraju uważa za "miasto w głębokim kryzysie". Tamtejsze media już cytują jego mocne wypowiedzi.
Pięć lat temu pisarz wraz z mężem, Piotrem Tarczyńskim, wyprowadził się z Warszawy do Berlina. Teraz zakochani podjęli jednak decyzję o opuszczeniu Niemiec.
Na początku nasze problemy z Berlinem były nieliczne: zapóźnienie technologiczne, fatalny internet, niemożność płacenia kartą w wielu miejscach, kłopoty z założeniem konta (urzędniczka wyrzuciła nas z banku, bo łamaną niemczyzną zapytaliśmy, czy możemy założyć rachunek po angielsku), ale jednak przed biurokracją chroniło nas bycie na stypendium. Schody zaczęły się dopiero później - powiedział w rozmowie z "Newsweekiem".
W dalszej części rozmowy Dehnel podkreślił, że w Berlinie dla niego "najgorsze są kwestie biurokratyczne", aby następnie opowiedzieć też nieco o mieszkańcach metropolii. Pisarz mówił m.in., że "męczące jest ciągłe użeranie się z pasywno-agresywnymi ludźmi, którzy mają pretensje o wszystko". Jak sam przyznał, "z radością pakuje walizki".
Problemy są systemowe. wynikają, jak sądzę, z przekonania, że Niemcy osiągnęły koronę stworzenia w czasach Helmuta Kohla i nic już nie trzeba zmieniać, za to na wszystkim trzeba oszczędzać - grzmiał Dehnel.
Polski pisarz zaznaczył, że jest jednym z wielu dobrze wykształconych cudzoziemców, którzy decydują się na opuszczenie stolicy Niemiec. W rozmowie z "Newsweekiem" stwierdził, że minęły czasy Berlina jako "symbolu wolności". Wspomniał też, że z "z dużą ulgą myślę o opuszczeniu tego upadłego kraju". Jego wypowiedzi zacytował już dziennik "Berliner Zeitung".
Mądrzy Polacy wyjeżdżają z Berlina do Warszawy, bo "państwo niemieckie stosuje systemowy mobbing" (...). Dehnel postrzega siebie jako przedstawiciela rosnącej kasty, która opuszcza niemiecką stolicę z rozczarowania, by szukać szczęścia w lepszym kraju - czytamy na łamach internetowej wersji niemieckiego czasopisma.
Dziennik zwrócił także uwagę na wypowiedź Dehnela na temat "tradycyjnego pruskiego chamstwa", które Niemcy "mogą sobie wpisać na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO". Redakcja "Berliner Zeitung" podkreśliła również, że wywiad Polaka wywołał sporo kontrowersji w mediach społecznościowych.
Mam podobną opinię
- Jest pan w związku małżeńskim zawartym w Londynie. Ile tego związku państwo polskie uznaje na co dzień?
- Nic nie uznaje. O ile mi wiadomo, jesteśmy stanu niewolnego. Nie możemy zawrzeć związku małżeńskiego z kobietą – gdybyśmy chcieli – bo to byłaby bigamia.
Tutaj wywiadu można posłuchać:-Wróćmy do Berlina. Krytykuje pan m.in. niemiecką biurokrację. Ale czy to nie jest tak, że UE nie ma jeszcze dobrych przepisów, które pozwalałyby freelancerom-ekspatom na poruszanie się między różnymi krajami?
- Po części jest to na pewno problem unijny, ale po części konkretnie problem Niemiec, biurokracji, która nieustannie mnoży problemy. I to takie, że nie na granicy złośliwości, tylko daleko za granicą złośliwości. Nieuznawanie polskich dokumentów, bo są „niepoważne”, chociaż to normalne dokumenty unijne. Kwestionowanie rozmaitych rzeczy, złośliwe, przedłużanie nieudzielania decyzji.
„W momencie, kiedy przejeżdżamy przez most na Odrze, rozwodzimy się do momentu, w którym wracamy i znowu zawieramy na Odrze ślub” – mówi w wywiadzie dla DW pisarz Jacek Dehnel. Mimo to opuszcza Berlin i wraca do Polski.
Pan Dehnel jest tam imigrantem, a nie żadnym "ekspatem". Ale wiadomo, jak to ktoś kiedyś słusznie zauważył - "imigrantem" to można być nielegalnym, względnie imigrantem może być jakiś Murzyn ze Sierra Leone, czy też Meksykanin w USA, albo ubogi i głupi Czeczen w Polsce - a pan Europejczyk-literat jest nagle "ekspatem". W końcu nie pełza w mule!
Obrazoburczy, a może prześmiewczyHorror, komedia, a może tragedia
![]()
Premiera w Teatr Telewizji TVP![]()
Już w poniedziałek o 20:30 w TVP1spektakl "Ale z naszymi umarłymi"
wg powieści Jacka Dehnela z Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach.