– Jakże mogę wymagać, żeby on, będąc o tyle wyższym ode mnie, znajdował jakąkolwiek w moim towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja?
A skoro jesteśmy przy Pynchonie, to jeszcze w tym roku MAG ma wznowić Tęczę grawitacji! Najwyższa pora, ceny na Allegro od kilkunastu lat utrzymują się w przedziale 250-400 zł
Ale przecież szczyty dalej sugerują, że chodzi o szczyty w znaczeniu topograficznym a niekoniecznie dachy domów. Na upartego szczyt takiego dachu to też może być wzgórze dachu. Sztuczny zabieg marketingowy, że niby tłumaczka wprowadziła jakąś super innowację. Podobnie jak z używaniem oryginalnych imion.
"Because the people who are crazy enough to think they can change the world, are the ones who do." - Steve Jobs
Nie zgadzam się. Moim zdaniem ten nowy tytuł to rewolucja.
"Wzgórze dachu", nie, nie ma czegoś takiego.
Fakt, że ciężko o wyraz który nie będzie się tu kojarzył topograficznie. Jednak szczyty w liczbie mnogiej przynajmniej sugerują że nie chodzi o geografię.
Gdy ludzie spotykają się z górami, dzieją się wielkie rzeczy.
(William Blake)
Niestety, tytuł jako tytuł jest porażką tłumaczki jako tłumaczki. To jest po prostu brzydka fraza. Tu trzeba by Barańczaka. Chociaż nawet Barańczak ma swoim koncie podobną porażkę: powodowany (zupełnie jak nie on) filologiczną ścisłością zamienił u Szekspira łosia na jelenia, no i poległ, cytat w jego tłumaczeniu się nie przyjął.
A wojaka Szwejka też się nie udało odwojować i nowy tłumacz skapitulował: w wydaniu BN-ki jest ponownie wojak.
Tytuł brzmi dziwnie, i jeśli to słowo oznacza ścianę szytową, to wręcz niepoprawnie. Skoro tu chodzi o dom, to może lepiej: Ania z zielonego poddasza, albo po prostu Ania z zielonego domu. Tytuł "Anne of Green Gables" przetłumaczony dosłownie brzmiałby chyba "Ania z domu z zielonymi, szczytowymi ścianami poddasza" (the top end of the wall of a building, in the shape of a triangle)
Obawiam się, że pierwszy polski tłumacz nie znał angielskiej terminologii w zakresie architektury...
Ostatnio zmieniony 23-02-2022 21:28:59 przez bolevitch, łącznie zmieniany 1 raz.
Tłumaczka napisała długi wstęp, gdzie tłumaczy taki a nie inny dobór słów w tytule.
Zielone poddasze też niedobrze, bo sugeruje kolor ścian wewnątrz, a to nie o to chodzi i wręcz by wprowadzało w błąd.
Zielony dom z kolei sugeruje że taki był ogólnie kolor ścian domu a to też nieprawda (patrz fotka). Dom był biały.
Gdy ludzie spotykają się z górami, dzieją się wielkie rzeczy.
(William Blake)
Ale ten tytuł ze wzgórzem doskonale układa się jako ładna, gładka fraza. Tłumaczka, aby przebić się przez przyzwyczajenia, musiałaby wymyślić coś na miarę Kubusia Puchatka. A tymczasem nie udało się stworzyć w miarę zgrabnego tytułu. Chodziło chyba też o to, żeby w stosownym miejscu powieści można było zagrać odmiennością podobnych imion, czyli kwestia "Ann with an e". Ale przecież po polsku mamy Hannę i Annę! Gdybym był tłumaczem, może zaryzykowałbym tytułem w rodzaju "Hanna z zielonego poddasza"?
A z tymi szczytami w pierwszym momencie nie wiadomo, co co chodzi, bo pierwsze skojarzenie jest jednak ze szczytami wzgórz, gór,