A skoro jesteśmy przy Pynchonie, to jeszcze w tym roku MAG ma wznowić Tęczę grawitacji! Najwyższa pora, ceny na Allegro od kilkunastu lat utrzymują się w przedziale 250-400 zł
Ale przecież szczyty dalej sugerują, że chodzi o szczyty w znaczeniu topograficznym a niekoniecznie dachy domów. Na upartego szczyt takiego dachu to też może być wzgórze dachu. Sztuczny zabieg marketingowy, że niby tłumaczka wprowadziła jakąś super innowację. Podobnie jak z używaniem oryginalnych imion.
"Because the people who are crazy enough to think they can change the world, are the ones who do." - Steve Jobs
Nie zgadzam się. Moim zdaniem ten nowy tytuł to rewolucja.
"Wzgórze dachu", nie, nie ma czegoś takiego.
Fakt, że ciężko o wyraz który nie będzie się tu kojarzył topograficznie. Jednak szczyty w liczbie mnogiej przynajmniej sugerują że nie chodzi o geografię.
Jutro będzie nowy, długi dzień. Twój własny, od początku do końca. To przecież bardzo przyjemna myśl.
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
Niestety, tytuł jako tytuł jest porażką tłumaczki jako tłumaczki. To jest po prostu brzydka fraza. Tu trzeba by Barańczaka. Chociaż nawet Barańczak ma swoim koncie podobną porażkę: powodowany (zupełnie jak nie on) filologiczną ścisłością zamienił u Szekspira łosia na jelenia, no i poległ, cytat w jego tłumaczeniu się nie przyjął.
A wojaka Szwejka też się nie udało odwojować i nowy tłumacz skapitulował: w wydaniu BN-ki jest ponownie wojak.
Tytuł brzmi dziwnie, i jeśli to słowo oznacza ścianę szytową, to wręcz niepoprawnie. Skoro tu chodzi o dom, to może lepiej: Ania z zielonego poddasza, albo po prostu Ania z zielonego domu. Tytuł "Anne of Green Gables" przetłumaczony dosłownie brzmiałby chyba "Ania z domu z zielonymi, szczytowymi ścianami poddasza" (the top end of the wall of a building, in the shape of a triangle)
Obawiam się, że pierwszy polski tłumacz nie znał angielskiej terminologii w zakresie architektury...
Ostatnio zmieniony 23-02-2022 21:28:59 przez bolevitch, łącznie zmieniany 1 raz.
Tłumaczka napisała długi wstęp, gdzie tłumaczy taki a nie inny dobór słów w tytule.
Zielone poddasze też niedobrze, bo sugeruje kolor ścian wewnątrz, a to nie o to chodzi i wręcz by wprowadzało w błąd.
Zielony dom z kolei sugeruje że taki był ogólnie kolor ścian domu a to też nieprawda (patrz fotka). Dom był biały.
Jutro będzie nowy, długi dzień. Twój własny, od początku do końca. To przecież bardzo przyjemna myśl.
(Tove Jansson, "Tatuś Muminka i morze")
Ale ten tytuł ze wzgórzem doskonale układa się jako ładna, gładka fraza. Tłumaczka, aby przebić się przez przyzwyczajenia, musiałaby wymyślić coś na miarę Kubusia Puchatka. A tymczasem nie udało się stworzyć w miarę zgrabnego tytułu. Chodziło chyba też o to, żeby w stosownym miejscu powieści można było zagrać odmiennością podobnych imion, czyli kwestia "Ann with an e". Ale przecież po polsku mamy Hannę i Annę! Gdybym był tłumaczem, może zaryzykowałbym tytułem w rodzaju "Hanna z zielonego poddasza"?
A z tymi szczytami w pierwszym momencie nie wiadomo, co co chodzi, bo pierwsze skojarzenie jest jednak ze szczytami wzgórz, gór,